Markowski: Nauczyciel wklepał agresywnemu uczniowi. Spotkało go zawieszenie i oskarżenie o rasizm (FELIETON)

0
0
2
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / https://www.pexels.com/photo/teacher-teaching-his-students-5212337/

Niedawno w mediach pojawiła się historia z jednej ze szkół w prasłowiańskim Chociebużu (czyli po niemiecku Cottbus) na Łużycach. Tam też właśnie odbyła się demonstracja „przeciwko rasizmowi w szkołach”. Zorganizowana została przez lewaków. Co prawda sprawa jest sprzed półtora roku, ale dopiero teraz przewala się przez wokandę sądową.

Po tym, jak jeden z nauczycieli nie zdzierżył i miał się „dopuścić przemocy wobec uczniów z pochodzeniem migracyjnym”. To wystarczyło, żeby przeciwko nauczycielowi, któremu udało się obronić ruszyła urzędnicza maszyneria mająca służyć jego zgnojeniu. Na początek spotkało go (jakże by inaczej) zawieszenie i oczywiście „oskarżenie o rasizm”.

.I tak według lokalnej rzecznik policji „po incydencie rodzice złożyli zawiadomienie o przestępstwie”. Oczywiście od razu ogłosiła, że „trwa śledztwo i sprawdzane jest także, czy działanie nauczyciela nie miało podłoża rasistowskiego”. Sprawę od razu rozdmuchała lewacka rozgłośnia Rundfunk Berlin-Brandenburg (RBB). A „jeden z chłopców doznał tak poważnych obrażeń, że musiał być leczony stacjonarnie w klinice”. Konkretnie jak podało owe radio: „jednego z uczniów nauczyciel miał uderzyć w kark, wskutek czego uczeń doznał między innymi urazu kręgosłupa szyjnego i musiał zostać przewieziony do szpitala. Drugiego ucznia nauczyciel miał kopnąć w plecy, po tym, gdy ten zaprotestował przeciwko obraźliwemu komentarzowi na temat jego kraju pochodzenia”. Ciekawe co to był za kraj? Może Somalia, Zimbabwe, Jemen, albo Afganistan. 

Wycie lewackich aktywistów…

 

Niejaki Joschka Fröschner z oddziału stowarzyszenia „Opferperspektive” (czyli po polsku „Z perspektywy ofiar”) w Chociebużu ogłosił, że „od momentu ujawnienia przypadków przemocy opiekuje się obiema rodzinami, które mają pochodzenie migracyjne”. Co więcej według tego samego działacza: „dotkniętym rodzinom zależało na publicznym ujawnieniu przemocy wobec ich dzieci”. Czemu nie jestem tym faktem zdziwiony? Dalej Joschka Fröschner powiedział, że „Szkoła dotąd odmawiała komentowania incydentu z nauczycielem. Dzieci nadal chodziły tam na zajęcia. Całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest to, że ani szkoła, ani jej dyrekcja dotąd nie przeprosiły rodzin, nie mogę tego pojąć”. Cóż widać dyrekcja przyjrzała się owemu „incydentowi” i uznała, że to była wina małoletnich, a dobrego nauczyciela po prostu szkoda. Poza tym kto na jego miejscu wziąłby tę robotę? Jednak organizacje powołane do brania publicznych pieniędzy i za to wyłapujące „podejrzanych o rasizm” tak rozkręciły całą sprawę. Doprowadzając także do „antyrasistowskich” demonstracji pod budynkiem wydziału oświaty w Chociebużu. 

I niemieckich urzędasów

 

Oczywiście w odpowiedzi na zapytanie lewackiego radia landowe Ministerstwo Edukacji „wyraziło ubolewanie, iż doszło do opisanego przypadku”. Co więcej według zapewnień resortu: „Wszystkie zaangażowane strony z całą powagą podchodzą do jego wyjaśnienia – również przy udziale opiekunów prawnych”. Co ciekawe podano, że „dyrekcja szkoły poinformowała o incydencie wydział oświaty w Chociebużu”. A nie jak twierdzą aktywiści przemilczała sprawę. Przeprowadzono także rozmowę z nauczycielem.

 

 

Zdzisław Markowski

nauczyciel uczeń

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną