Oficerowi Kontrwywiadu Wojskowego grozi wieloletnia odsiadka! Czy padł ofiarą intrygi politycznej?
Ostatnio wyszedł na jaw niebywały skandal w służbach specjalnych. Oto bowiem aresztowano oficera operacyjnego Służby Kontrwywiadu Wojskowego zajmującego się nadużyciami w sektorze paliwowym.
Dziwnym trafem agent został aresztowany, a operacja anulowana, gdy ujawniono powiązania czołowych działaczy politycznych z nieprawidłowościami podczas zakupu paliw w PKN Orlen. Adamowi Bogumiłowi zarzucono pranie brudnych pieniędzy, powoływanie się na wpływy polityczne i udział w zorganizowanej grupie przestępczej, a oskarżyciel żąda 10 lat pozbawienia wolności. Wykorzystano nagrania, dowodzące rzekomo winy oficera, ale czy rzeczywiście dopuścił się czynów zabronionych? Obrona twierdzi, że tylko w ten sposób mógł zdemaskować ludzi odpowiedzialnych za patologie w czołowym polskim koncernie. Sąd Okręgowy w Warszawie musi zatem rozstrzygnąć, gdzie leży granica prowokacji i czy rzeczywiście metody oficera Bogumiła mieściły się w granicach prawa.
Problem jednak w tym, że tego rodzaju wiedzy częstokroć nie da się pozyskać innymi sposobami i zastosowanie prowokacji wydaje się nieuniknione, wbrew twierdzeniom katowickich prokuratorów. Według obrońców oficera, służby specjalne zostały powołane, aby przeciwdziałać nielegalnym praktykom godzącym w bezpieczeństwo państwa i obywateli przy użyciu wszelkich dostępnych środków, a wyrok skazujący podważył by ich autorytet i sens istnienia.
Całkowicie bulwersujące jest zatrzymanie Bogumiła, do którego doszło w październiku 2020 roku, w asyście dziesiątek funkcjonariuszy ABW i CBA. Po co bowiem członek służb specjalnych broni interesów Polski, gdy później traktuje się go gorzej niż członków mafii pruszkowskiej czy wołomińskiej? Na dodatek Bogumił spędził w areszcie niemal cztery lata, aż do sierpnia 2024 roku bez kontaktu z rodziną. Ponadto w trakcie odsiadki doszło do próby otrucia i gdyby nie pomoc innego osadzonego, oficer już dziś prawdopodobnie by nie żył. Obrońca funkcjonariusza, mecenas Paweł Halabowski uważa, że w ten sposób próbuje się uciszyć niewygodną osobę, dysponującą wiedzą obciążającą czołowe osoby ze świata polityki.
Jak zaczęła się historia pechowego agenta?
Osiem lat temu Bogumiłowi zlecono rozbicie przestępczej siatki działającej w branży paliwowej, a konkretnie wyśledzenie mafijnych powiązań dostawców ropy naftowej. Niewykluczone, że od dłuższego czasu sektor infiltrowała Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej oraz Mossad. Na zorganizowanie operacji nalegały zachodnie służby specjalne, ponieważ zależało im na zmniejszenie wpływów Kremla w sektorze energetycznym. Do zadania oddelegowano więc agenta doskonale rozeznanego w tego typu sprawach i wyrobiono mu w tym celu fałszywe dowody tożsamości. Po kilku latach raporty wprawiły w osłupienie kierownictwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego, zaskoczone poziomem patologii w sektorze naftowym. Oficer wcielił się w rolę pracownika firmy handlującej ropą z Orlenem i odkrył powiązania polityczno-biznesowe z udziałem czołowych przedstawicieli świata polityki.
Prowadząc rozmowy z jednym z warszawskich przedsiębiorców, Bogumił dowiedział się, że jedynym sposobem na zawarcie umowy i dostarczenie ropy do Polski jest przelanie pieniędzy dla sprawującego wówczas rządy Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście środki nie trafiłyby bezpośrednio na konto partii, lecz poprzez spółkę - słupa, oficjalnie świadczącą usługi o charakterze doradczym do innej, działającej na Cyprze. W ciągu kilku lat Bogumił zdążył skontaktować się z bardzo wieloma biznesmenami i za każdym razem schemat się powtarzał. Pojawił się również inny człowiek powołujący się na ministra w rządzie PiS-u oraz przedsiębiorca twierdzący, że zna Jarosława Kaczyńskiego i Tadeusza Rydzyka. Wszystkie detale zostały skrupulatnie odnotowane w raportach operacyjnych, ale nie rozstrzygają, czy osoby te rzeczywiście korzystały z politycznej protekcji prezesa PiS, ministra i założyciela Radia Maryja.
W dokumentach opisujących przestępczy proceder skupiono się na pieniądzach przelewanych na konta zagranicznych spółek w zamian za kontrakty. Cała sprawa dotarła rzecz jasna do Najwyższej Izby Kontroli, lecz wtedy ujawniły się antagonizmy pomiędzy kierownikiem NIK, Marianem Banasiem, a rządzącą partią. Kontrola NIK-u nie została wpuszczona do siedziby Orlenu, wskutek czego złożono doniesienie do prokuratury.
Jeden z najbardziej kompromitujących polski wymiar sprawiedliwości i służby specjalne dokumentów ujawnił Sąd Okręgowy w Warszawie. Zapisano w nim dane osobowe agentów tajnych służb podszywających się pod pracowników Orlenu. Wszystkie opisane zdarzenia każą zastanowić się nad sensem istnienia ABW, SKW i innych podobnych organizacji. Skoro bowiem agentów wykonujących ściśle tajne misje w interesie państwa i społeczeństwa demaskuje się bez mrugnięcia okiem, osadza w areszcie i stawia przed sądem za działania ewidentnie noszące znamiona prowokacji celem wykrycia przestępstw, po co w ogóle zlecać komukolwiek tego typu zadania i zatrudniać ludzi w służbach specjalnych?