Markowski: Mistrz zbrodni z gdańskiej Straży Miejskiej (FELIETON)
Policja zatrzymała pewnego strażnika miejskiego z Gdańska. A prokuratura postawiła mu siedem zarzutów. Pomimo tego, że ów trójmiejski „stróż prawa” dokonał działań przestępczych, ale na stosunkowo niewielką skalę. W sumie powinien dostać kopa ze Straży Miejskiej i jakiś wyrok w zawieszeniu.
Jak powiedział dziennikarzom portalu „Zawsze Pomorze” oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku Mariusz Chrzanowski: „Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego prokurator przedstawił temu mężczyźnie siedem zarzutów między innymi nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, podżegania do tego przestępstwa, przyjęcia korzyści majątkowej, fałszowania dokumentu oraz ukrycia dokumentu”. Sporo jak na krawężnika ze Straży Miejskiej. Z kolei temu samemu portalowi „Zawsze Pomorze” inspektor do spraw kontaktu z mediami w Komendzie Straży Miejskiej Gdańska Monika Domachowska powiedziała, że: „Zatrzymanie przez policję funkcjonariusza Straży Miejskiej w Gdańsku nastąpiło w wyniku czynności prowadzonych przez policję i prokuraturę, ale wszczętych po zawiadomieniu sporządzonym przez Straż Miejską w Gdańsku. Dotyczyło ono podejrzenia popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy w dokumencie mandatowym. Straż Miejska w Gdańsku współpracuje w tej sprawie z policją i prokuraturą”.
Pod koniec lipca gdańscy policjanci z działu zwalczania przestępczości gospodarczej i korupcji - we współpracy z Prokuraturą Rejonową Gdańsk-Śródmieście zatrzymali jednego z gdańskich strażników miejskich. Co więcej ów mężczyzna usłyszał siedem zarzutów dotyczących między innymi „przyjmowania korzyści majątkowych”, a także „fałszowanie” oraz „ukrywania dokumentów”. Co więcej to zaledwie dwa z siedmiu zarzutów, które usłyszał strażnik miejski z Gdańska. Z informacji podawanych przez portal internetowy wbijamszpile.pl, nieuczciwy strażnik rzekomo „miał tak przerabiać dokumenty, żeby móc wystawiać zawyżony mandat. Później zmieniał on ich wartość na niższą, przez co do jego kieszeni trafiała różnica, a do miasta wpływały zdecydowanie mniejsze sumy”. W sumie ten geniusz zbrodni dokonał największej zbrodni – nie tylko kradł, ale kradł małe sumy. W efekcie wobec takiego ciężkiego zbrodniarza finansowego po aresztowaniu mężczyzny nadgorliwy prokurator zawnioskował o areszt tymczasowy. Jednak lokalny sąd zachował resztkę zdrowego rozsądku i się na to nie zgodził. Co akurat dobrze świadczy o sędzim, natomiast jak najgorzej o nadgorliwym prokuratorze, którzy przy sprawie o kilkaset złotych chce trzymać miesiącami w areszcie drobnego cwaniaczka. Co z tego, że ze służb mundurowych. Dlatego do swojego procesu mundurowy idiota podejdzie najprawdopodobniej z wolnej stopy. Co więcej jednocześnie gdańska Straż Miejska zapowiedziała, że „podejmie współpracę z policją i prokuraturą w celu wyjaśnienia całej sprawy”. Cóż warto byłoby.
Służby mundurowe w Polsce to taki sam obraz nędzy i rozpaczy, jak w innych dziedzinach funkcjonowania naszego państwa. W efekcie czego mamy komendanta głównego Policji, który odpala w swoim gabinecie w Komendzie Głównej w Warszawie i uważa, że nic się nie stało.
Mamy oficera (konkretnie podporucznika) Wojsk Obrony Terytorialnej, który zamiast pomagać powodzianom to ich okrada. A później okazało się, że to nie jest pojedynczy oficer, a cała szajka – rzekomo samych oficerów, którzy nie tylko okradali powodzian z pozostawionego dobytku, a często i pomocy, ale kradnący nawet papier toaletowy w swojej jednostce (to już nawet nie jest złodziejstwo, tylko skrajne dziadostwo). Niedawno było kilka historii strażników więziennych, którzy zapłodnili osadzone więźniarki (w drugą stronę też to działa – ponieważ były przypadki strażniczek, które z kolei współżyły z osadzonymi w zakładach karnych więźniami). Mamy dziesiątki żołnierzy, policjantów, strażników granicznych, strażników więziennych, czy nawet funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei, którzy z automatu powinni wylecieć z roboty, bo się do niej nie nadają. Takich przypadków w skali całego kraju są setki.
Niestety ponieważ ciągle brakuje ludzi w tych służbach, to bardzo często przełożeni przez palce patrzą na ich działanie. I skupiają się jedynie na tym, żeby takie sprawy nie wyszły do mediów. Cóż takie mamy państwo – a przykład idzie z samej góry – z Sejmu i rządu, gdzie są ludzie, którym strach byłoby powierzyć szczotkę do sprzątania.
Zdzisław Markowski