Polska już się nie liczy dla Europy
Nasza pozycja w polityce europejskiej jest bardzo słaba i nic nie wskazuje na to, żeby pod obecnymi rządami miała się zmienić; przez Berlin i Brukselę jesteśmy traktowani jak partner drugorzędny – mówi prof. Ryszard Legutko, filozof, były europoseł PiS.
W rozmowie z Echem Katolickim, prof. Legutko mówi wprost o tym, dlaczego Polska nie została zaproszona na rozmowy o sytuacji na Ukrainie:
Ta nieobecność tylko potwierdza to, że Polska pod obecnym rządem nie jest żadnym mocnym graczem w polityce europejskiej ani w żadnej innej. To rząd posłuszny, nie jest samodzielnym graczem, który od samego początku zgłaszałby swoje interesy i domagał się, by były one uwzględnione. Odwrotnie: deklarował, że jest na usługi tych silnych i tak też go traktują. Polski rząd jest uzależniony od Berlina i Brukseli, do czego zresztą sam doprowadził, ponieważ podczas walki z Prawem i Sprawiedliwością korzystał właśnie z instytucji europejskich i Berlina. Teraz oni nie mają powodu, by się z nami liczyć, bo przecież i tak Donald Tusk zaakceptuje wszystko, co zostanie ustalone, nawet jak nie będzie mu się to podobać. Rząd polski jest takim rządem drugiej kategorii, który można pominąć. To tym bardziej znaczące, że przecież od samego początku było wiadomo, że prędzej czy później Niemcy będą chciały dojść do porozumienia z Rosją, a stanie się to kosztem Polski. Bo Polska jest tradycyjnie postrzegana jako duża siła antyrosyjska. I dlatego nie bierzemy udziału w tej grze.
Z kolei na pytanie o próbę wprowadzenia w Polsce cenzury prewencyjnej w internecie, dzięki czemu m.in. ABW mogłoby blokować treści w sieci bez wcześniejszej zgody sądu, profesor Legutko mówi:
To samo mamy już na Zachodzie, Komisja Europejska nad tym pracuje. To potwierdza wszechobecne panowanie kłamstwa: mamy wolność słowa, ale walczymy z mową nienawiści. A czym jest mowa nienawiści? To, co my – partie rządzące, media głównego nurtu – uznamy za mowę nienawiści. Jeżeli z tamtej strony padają słowa obraźliwe, wstrętne, np. atakujące chrześcijaństwo, katolicyzm – mamy do czynienia z wolnością słowa, i tak można. Natomiast kiedy powiemy coś krytycznego o LGBT – to już jest mowa nienawiści i za jej stosowanie można stracić pracę albo nawet pójść do więzienia. Nic dziwnego, że ten strach jest coraz większy. Bo proszę zwrócić uwagę, że tych rozmaitych myślozbrodni jest coraz więcej i trzeba się pilnować. Można być oskarżonym o mizoginię, homofobię, transfobię – lista jest bardzo długa. Człowiek, który chce publicznie powiedzieć coś stanowczego, musi się pilnować. System prawny został tak stworzony, że jest coraz surowszy. Przy czym kłamstwo polega na tym, że to się nie nazywa ograniczeniem wolności słowa czy cenzurą. I to wszystko przychodzi do Polski, a ponieważ władzę objęła lewica, która walczy z partiami i instytucjami konserwatywnymi niezwykle brutalnie, a teraz dostanie kolejne narzędzia – będzie nasyłanie policji, prokuratury na wszystkich, których wypowiedzi nie będą się podobać. Historia zatacza koło i wchodzimy w okres despotyzmu.
Źródło: Echo Katolickie