Czy Ukraina zdoła przepuścić jeszcze jeden atak? Generał rozwiewa wątpliwości!
Sierpień tego roku przyniósł ofensywę ukraińską w obwodzie kurskim i nadzieję, że Kijów odzyska inicjatywę na froncie. Siły Zbrojne Ukrainy gwałtownie wdarły się na terytorium zachodniego obwodu rosyjskiego, kompletnie zaskakując napastników i wywołując panikę na Kremlu.
Mimo całego zamieszania i początkowych sukcesów wojsk ukraińskich, natarcie po zajęciu Sudży zaczęło tracić impet, a w końcu utknęło w martwym punkcie. W operację zaangażowano podobno nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy, w tym elitarne siły powietrzno-desantowe, setki czołgów, pojazdów opancerzonych, dronów i artylerii różnego typu. Paradoksalnie dzięki takiemu posunięciu Moskwa niekoniecznie straciła, gdyż Ukraina osłabiła swoje siły wewnątrz kraju i w Donbasie, pozwalając przeciwnikowi na szybszy pochód w głąb kraju i przeprowadzenie skoncentrowanych szturmów w obwodzie charkowskim. Wbrew przewidywaniom Sztabu Generalnego w Kijowie, Rosjanie nie przerzucili części swoich jednostek w celu odbicia własnego obszaru, skupiając się na zdobywaniu terenu we wrogim państwie. Zamiast tego, Putin namówił północnokoreańskiego dyktatora, Kim Dzong-Una, do przerzucenia tysięcy żołnierzy do obwodu kurskiego, dzięki czemu może prowadzić walkę na dwa fronty.
Rosyjskie media i wojskowi obecnie zaczęli się obawiać, że Kijów szykuje odpowiedź na koreańskie posiłki i zapewne zechce uderzyć ponownie. Na ile te przypuszczenia wydają się prawdopodobne? Sytuację skomentował generał Wojsk Lądowych Wojska Polskiego w stanie spoczynku, Waldemar Skrzypczak stwierdzając wprost, że wschodni sąsiad Polski zwyczajnie nie dysponuje odpowiednimi rezerwami w sile żywej, aby móc wyprowadzić skuteczne uderzenie na wrogie pozycje. Trzeba mieć na uwadze, że Moskwa od dłuższego czasu pochłania kolejne kawałki Ukrainy, prąc nieustannie na zachód na odcinkach charkowskim, zaporoskim oraz w Donbasie i ukraińska armia skupia się przede wszystkim na obronie, stopniowo wycofując się z obsadzanych pozycji. W takim układzie rzeczy ciężko myśleć o jakichkolwiek akcjach zaczepnych w Rosji, gdy trzeba skoncentrować się na powstrzymywaniu napastnika u siebie w kraju. Generał uważa, że rosyjskie kanały informacyjne przesadzają i rozsiewają dezinformację, mimo iż Kijów otrzymał niedawno setki zachodnich wozów bojowych, między innymi niemieckie czołgi Leopard czy amerykańskie samochody pancerne Striker. Według portalu RIA Novosti, duża ilość pojazdów sugeruje, że tym razem w trakcie ataku żołnierze ukraińscy poruszali by się głównie po betonowych drogach, a więc mogliby stosunkowo sprawnie osiągnąć wyznaczone cele. Widocznie niektórzy sądzą, że Joe Biden przed odejściem z Białego Domu dobitnie pokazać Trumpowi i Putinowi, że Kijów nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W końcu dwa dni temu podjął decyzję o przekazaniu Ukrainie balistycznego systemu rakietowego ziemia-ziemia MGM-140 ATACMS o zasięgu do 300 kilometrów. Nadal zatem operacja wojskowa na przykład w obwodzie briańskim czy biełgorodzkim wcale nie jest wykluczona, a nowy prezydent USA niekoniecznie od razu przerwał by działania zbrojne, ponieważ nie udało mu się dojść do porozumienia z Kim Dzong-Unem i niewykluczone, że świadomie poczekałby trochę czasu, aż jego żołnierze wykrwawią się w walce.
Polski generał mimo wszystko twierdzi, że jakiekolwiek natarcie ze strony ukraińskiej absolutnie nie wchodzi w grę, bo Kijów musi pilnować, aby armia rosyjska nie zajęła zbyt dużego obszaru, a wspomniany sprzęt z zachodnich dostaw przeznaczy raczej do zadań defensywnych. Napadnięte państwo zmaga się bowiem z poważnymi brakami kadrowymi, a bez ludzi wszelka broń staje się bezwartościowa i może łatwo paść łupem agresora. Niestety, ale ogromna ilość zabitych, rannych, wziętych do niewoli, a także ludzi na różne sposoby unikających poboru spowodowała luki w obronie i utratę inicjatywy. Ponadto minie kilka miesięcy, zanim żołnierze przeszkolą się i nauczą używać dostarczonego sprzętu.
Konflikty polityczne na Ukrainie pogrążą Zełenskiego? Jakie porażki poniósł prezydent?
Nie da się ukryć, że zarówno społeczeństwo, jak i sama armia po prostu zmęczyli się ciągłą walką i odpieraniem zmasowanych rosyjskich ataków. Głowa państwa niestety nie pozostaje tu bez winy, ponieważ generał Walerij Załużny został przez Zełenskiego zmuszony do przygotowania i poprowadzenia ofensywy w obwodzie zaporoskim w październiku 2023 roku. Rozkazanie Załużnemu szturmowania potężnych umocnień na Linii Surowikina skończyło się klęską i dużymi stratami, za co dowódca publicznie krytykował Zełenskiego. Na domiar złego, w lutym tego roku prezydent zwolnił generała ze stanowiska naczelnego wodza sił zbrojnych. Wiele osób, także polityków - wyrzuca głowie państwa tą dymisję, bowiem Załużny zdobył sporą popularność jako człowiek, dzięki któremu skutecznie odparto najeźdźców w pierwszych tygodniach wojny. Jeżeli po zakończeniu konfliktu prezydent nie odbuduje nadwątlonej reputacji i nie odzyska zaufania opinii publicznej, prawdopodobnie przegra następne wybory.