Wulgarna edukacja zdrowotna nie przeszła! Presja Polaków ma sens!
W czwartek Minister Edukacji Narodowej Barbara Nowacka ogłosiła, że – wbrew oficjalnym planom – rząd nie będzie zmuszał uczniów do uczestnictwa w „edukacji zdrowotnej”, pod płaszczykiem której planowano wprowadzić do szkół wulgarną edukację seksualną. Przedmiot ma być nieobowiązkowy. Stało się to oczywiście pod presją Polaków, którzy wyszli protestować na ulice, oraz oczywiście z rachunku pragmatycznego: Trzaskowskiemu to by nie pomogło. Dlatego z jednej strony możemy się cieszyć, ale z drugiej. ...
Oczywiście, każdy wie, że nie można wierzyć słowom czy Donalda Tuska czy Barbarze Nowackiej, czy Rafałowi Trzaskowskiemu. Ci ludzie, jeszcze w 2024 roku mówili w samych superlatywach o edukacji zdrowotnej, o tym, czego potrzebują najmłodsi, etc. Cała ta lewicowa ideologia, była przez media reżimowe sugestywnie podawana czytelnikom.
Dziś Tusk mówi: – Jestem raczej zwolennikiem, żeby w takiej sytuacji stawiać na dobrowolność niż na przymus.
Teraz Nowacka oficjalnie to potwierdziła: – Muszę ochronić polskie szkoły przed polityczną awanturą. Edukacja zdrowotna w roku szkolnym 2025 będzie nieobowiązkowa. Później zrobimy ewaluację – powiedziała w czwartek rano w RMF FM.
Chociaż Nowacka zachowała się prawidłowo i powiedziała, że "później zrobimy ewaluację", czyli po wygranych wyborach prezydenckich przez ich kandydata.
Z kolei polityk PiS Michał Dworczyk ocenia: – Brak obowiązku wysyłania dzieci na przedmiot edukacja zdrowotna to czysto przedwyborcza zagrywka rządu, podyktowana strachem przed rodzicami. Nie można dać się na nią nabrać.
Widać więc, że z jednej strony możemy cieszyć się, że nie będzie obowiązkowego przedmiotu deprawacji dzieci, z drugiej strony trzeba mieć na uwadze wybory majowe. Jeśli wygra Trzaskowski nasze protesty będą nieaktualne. Oni wtedy dokonają wszystkiego co szkodzi Polsce w przeciągu pół roku. Dlatego tak ważne jest, by nie dopuścić do wygrania wyborów przez lewicowych liberałów.
Źródło: media