Niósł zakrwawiony nóż przez miasto. Policjanci zapomnieli zabezpieczyć dowód rzeczowy
![Nóż, którym zaatakowany został mężczyzna](https://prawy.pl/thumb/1000x563/uploads/images/zaatakowanynozem-1739018444.jpg)
Policjanci z Komisariatu Drugiego przy ulicy Radomskiego w Radomiu nie zabezpieczyli noża, którym pocięty został mężczyzna podczas awantury domowej. Poszkodowany sam musiał zanieść narzędzie przestępstwa na komendę.
Pan Waldemar z Radomia opowiedział nam o zdarzeniu, do którego doszło, gdy szykował się do pracy. Historia była tragiczna, ale zachowanie policjantów przypominało bardziej nieudolność Gangu Olsena, niż profesjonalne działanie.
- Po godzinie piątej w mieszkaniu zgasło światło – wspominał poszkodowany. - Wyszedłem z pokoju sprawdzić, czy nie wystrzeliły korki. Nagle z kuchni wybiegła była żona. W jednej dłoni trzymała czajnik, w drugiej ostry nóż kuchenny. Zaatakowała mnie. Gdy się broniłem zostałem pocięty.
Małżeństwo pana Waldemara trwało szesnaście lat. Od dwóch miesięcy był z żoną po rozwodzie. Mieszkał z nią jednak, gdyż nie miał jeszcze wtedy gdzie się przenieść.
Na miejsce przyjechało pogotowie i patrol policji z komisariatu drugiego. Ratownicy opatrzyli rany poszkodowanego, policjanci zaczęli rozmawiać zarówno z kobietą, jak i mężczyzną. Jeden z funkcjonariuszy założył rękawiczki i wziął zakrwawiony nóż, jednak... położył go na szafie i zapomniał o nim.
Patrol wyszedł z mieszkania, jak gdyby nigdy nic. Bez przedmiotu, którym popełnione zostało przestępstwo.
- Sam zaniosłem nóż na komendę – kontynuował mężczyzna. - Wcześniej włożyłem go do torebki foliowej. Na komisariacie też nie chcieli tego noża. Musiałem z takim zakrwawionym wracać do domu.
Po narzędzie przestępstwa funkcjonariusze przyjechali dopiero po dwóch dniach. Rozpoczęło się dochodzenie pod kontem art. 157 kk. Prokurator umorzył je i wyjaśnił, że pokrzywdzony powinien złożyć prywatny akt oskarżenia w sądzie. Zupełnie zbagatelizował fakt, że zaatakowany mieszkał z byłą żoną pod jednym dachem, korzystał z mieszkania i wszystkich znajdujących się w nim sprzętów. Miał też z nią dziecko.
Co na to przepisy?
Artykuł 157 kk mówi jasno:
„Ściganie przestępstwa określonego w § 2 lub 3, jeżeli naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia nie trwał dłużej niż 7 dni, odbywa się z oskarżenia prywatnego, chyba że pokrzywdzonym jest osoba najbliższa zamieszkująca wspólnie ze sprawcą.”
To, że zarówno sprawczyni, jak i zaatakowany mieszkali pod wspólnym dachem pozostaje poza dyskusją. A kim jest osoba najbliższa? Zacytujemy tutaj policyjne abecadło, czyli materiały dydaktyczne numer 187 Centrum Szkolenia Policji autorstwa Jerzego Misiaka i Kariona Smolarka:
„Osobami najbliższymi są małżonkowie, to znaczy osoby pozostające w związku małżeńskim w rozumieniu przepisów Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, choćby orzeczono wobec nich separację bądź rozwód.”
Skonsultowaliśmy sprawę z Zastępcą Sekretarza Naczelnej Rady Adwokackiej mecenasem Jarosławem Szczepaniakiem z Łodzi, który stwierdził on, że termin pojęcia osoby najbliższej jest szeroko wyjaśniony. Jego zdaniem zachodzi uzasadniona możliwość, że prokurator umarzając dochodzenie mógł popełnić błąd.