Polska stanie w ogniu? Gangsterzy ze wschodu atakują!

Do Polski powrócił klimat lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Tym razem może być jednak o wiele brutalniej. Rodzimych gangsterów zastąpili przestępcy ze wschodu.
Wyjątkowo brutalny napad miał miejsce w Sanoku. Do domu zamożnej rodziny wtargnęło czterech zamaskowanych sprawców. Mężczyźni posługiwali się łamanym językiem polskim. Mówili ze wschodnim akcentem. Wynieśli biżuterię, pieniądze, telefony komórkowe. Wcześniej torturowali domowników. Skrępowali ich.
- „Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska kobieta i mężczyzna mieli być polewani wrzątkiem, bici. Finalnie małżeństwo wydało cały swój majątek” - napisał portal wp.pl
Dochodzenie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krośnie. Dziennikarze nieoficjalnie dotarli do informatorów, którzy potwierdzili, że rozboju mógł dokonać gang pochodzenia gruzińskiego.
Z policyjnych statystyk wynika, że ponad 50 procent obcokrajowców, którzy dopuścili się rozbojów i kradzieży w 2024 roku pochodziło z Ukrainy. Na drugim miejscu w statystyce znajdowali się Gruzini (ponad 2,7 tys. przypadków). Śledczy są zdania, że w Polsce może działać nawet kilkadziesiąt gangów zza naszej wschodniej granicy.
Lata dziewięćdziesiąte wróciły!
Z informacji, do których dotarł Prawy.pl wynika, że odradzająca się przestępczość zorganizowana bardzo przypomina tę z lat 90-tych dwudziestego wieku.
- Z jedną różnicą, obecnie jest i będzie dużo brutalniej – wyjaśnił nasz informator. - Wielu przestępców z Ukrainy przekroczyło psychologiczną barierę zabicia człowieka. Nie mają skrupułów.
Zanim doszło do ataku w Sanoku rodzina musiała być obserwowana. Sprawcy znali jej stan posiadania, rozkład dnia. Wiedzieli kiedy najlepiej wejść na posesję.
- Tego typu wiedza wymagała z pewnością całej serii przygotowań przynajmniej kilku osób, obserwacji – usłyszeliśmy.
Polskie służby stoją przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Tak zwane centra dowodzenia wielu wschodnich grup przestępczych mogą znajdować się poza granicami Polski. Doświadczeni agenci i funkcjonariusze, którzy kiedyś rozbijali struktury dawnych mafii bardzo często dzisiaj już nie pracują. Zadania nie ułatwiają też braki kadrowe. Policja ratuje się, jak może. Wielu dawnych oficerów operacyjnych otrzymało propozycję powrotu do służby na zasadzie czasowego kontraktu.