Górnicy wyszli na ulice

Kilkuset górników protestowało w Katowicach. Sprzeciwiali się wygaszaniu wydobycia węgla w kopalni Bielszowice. Zarząd Polskiej Grupy Górniczej zapewnił, że nikt nie straci z tego powodu pracy.
Protestujący zebrali się przed archikatedrą w Katowicach, a następnie przeszli przed siedziby PGG oraz Ministerstwa Przemysłu. Wręczyli petycję dyrektor generalnej MP Kindze Okrzesik-Farudze. Zaproponowali w niej, aby restrukturyzacja ich miejsc pracy rozpoczęła się najwcześniej w 2028 roku, a nie w 2025 roku.
Kopalnia Bielszowice ma być stopniowo łączona z Halembą.
- „Przekazanie do likwidacji oznaczonych części zakładu pozwala uruchamiać pakiet osłon w ustawie o funkcjonowaniu górnictwa, czyli jednorazowych odpraw pieniężnych, urlopów górniczych czy urlopów dla pracowników zakładów przeróbczych. PGG akcentuje, że nikt nie straci pracy. Każdy, kto będzie chciał pracować w spółce, ma mieć możliwość zatrudnienia” - czytamy na stronie Energetyka 24.
Protestujący związkowcy argumentowali z kolei, że złoża węgla pozwalają na dalsze wydobycie i nie ma powodu, aby kopalnia była likwidowana.
- "Obiecali nam, że do 2028 roku nic nie będzie się działo" - wyjaśnił jeden ze związkowców. - "Oczywiście umowy nikt nie dotrzymuje. Będziemy walczyli dalej".
Protest był głośny, nie zabrakło mocnych słów.
- "Jeb...ć zielony ład, ręce precz od kopalni" - krzyczęli górnicy, którzy zapowiedzieli, że obecny protest to dopiero początek i jeśli trzeba pojadą do Warszawy.
- "Do tej pory byliśmy cicho, ale pora, żeby zrobiło się głośniej" - strwierdził Mirosław Pukas ze związku "Kadra".