Coraz więcej Izraelczyków nie chce wojny. Tłum protestuje w Jerozolimie

Izraelskie czołgi po raz kolejny wjechały do Strefy Gazy. Tymczasem Jerozolima i Tel Awiw płoną. Większość mieszkańców Izraela ma dosyć wojny.
Środa to kolejny niespokojny dzień w Izraelu. Manifestujący opanowali Azza Road w Jerozolimie, niedaleko prywatnej rezydencji premiera Benjamina Netanjahu. Na ulicy zapłonęły ogniska. W wielu miejscach trwały starcia z policjantami, którzy polewali protestujących wodą.
Również w Tel Awiwie tłum wyszedł na ulice. Protestowało około czterdziestu tysięcy ludzi. Ludzie sprzeciwiali się decyzji o wznowieniu ataków na Strefę Gazy.
- „Netanjahu chce zmienić Izrael w dyktaturę skorumpowanych polityków” – cytuje szefa Mosadu Tamira Pardo RMF24.pl. - „Wznowienie walk to wyrok śmierci dla naszych zakładników”.
Ludzie na ulicach okrzyknęli premiera Izraela zdrajcą, który nie myśli o ludziach, ale tylko i wyłącznie o własnej władzy.
- „ Dziesiątki tysięcy demonstrantów wkroczyło do Jerozolimy w środę rano manifestując po raz kolejny swój gniew przeciwko premierowi Benjaminowi Netanjahu i jego rządowi, z powodu prób usunięcia kluczowych urzędników bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości oraz odnowienia wysoce kontrowersyjnego ustawodawstwa w celu zwiększenia władzy politycznej nad sądownictwem, a także zerwania zawieszenia broni w Strefie Gazy” - podał Times of Israel .
Mimo brutalnego traktowania przez policję protestujący nie zamierzają się poddać.
Tymczasem wojska izraelskie po raz kolejny podzieliły Strefę Gazy na dwie części. Zginęło co najmniej 436 Palestyńczyków, w tym 183 dzieci. Premier Netanjahu zapowiedział, że to dopiero początek.