Stanisław Michalkiewicz: Ostrzeganie spóźnione (FELIETON)

0
0
Stanisław Michalkiewicz: Ostrzeganie spóźnione (FELIETON)
Stanisław Michalkiewicz: Ostrzeganie spóźnione (FELIETON) / zrzut ekranu/ YT

Nie jest dobrze. Ach, co ja mówię takie rzeczy! Nie jest dobrze, bo jest niedobrze! Na przykład wydawało się, że po spotkaniu prezydenta Trumpa z prezydentem Putinem na Alasce, zakończenie wojny na Ukrainie jest już w zasięgu ręki.

Toteż do Waszyngtonu 18 sierpnia zlecieli się europejscy przywódcy – że to niby chcą wesprzeć ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego w jego rozmowach z prezydentem Trumpem, a przede wszystkim – udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, bo wtedy jest nadzieja, że Ukraina im też udzieli jakichś gwarancji – na przykład podobnych do tych, jakie otrzymały USA na minerały, czy Anglicy – którzy też coś tam przecież musieli dostać w zamian za podpisanie “stuletniego partnerstwa” z Ukrainą.

Toteż Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje zaproponowała, by te gwarancje były “podobne” do art. 5 traktatu waszyngtońskiego, a więc – jeszcze słabsze od tego artykułu. I kiedy wydawało się, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem, a prezydent Zełeński nabrał wigoru i swoim zwyczajem znowu zaczął marudzić – tym razem – w którym mieście może spotkać się z prezydentem Putinem, a w którym nie – rosyjski minister spraw zagranicznych Ławrow ogłosił, że takie spotkanie w ogóle nie jest planowane! W dodatku prezydent Trump wygłosił zagadkowy komunikat, że rezygnuje z roli pośrednika między Ukrainą i Rosją. Ładny interes! I cóż my teraz poczniemy? Ano, chyba po staremu Polska będzie “nieodpłatnie” udostępniała Ukrainie zasoby całego państwa – bo nie było słychać, by umowę z 2 grudnia 2016 roku ktoś wypowiedział-a jakby tego było mało, to obywatel Tusk Donald w ubiegłym roku zawarł z Ukraińcami jeszcze jedną taką umowę. Słowem – nawet bez żadnej okupacji pozostajemy “sługą narodu ukraińskiego”, którego przedstawiciele skutecznie kierują tubylczą administracją, zarówno za ancien regime'u, jak i za reżymu obecnego, znaczy – za Volksdeutsche Partei.
Chociaż Judenrat “Gazety Wyborczej” uspokaja, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo ukraińscy uchodźcy, w chwilach wolnych od służby dla rosyjskiego wywiadu, konwojowania nielegalnych migrantów, czy od bandyterki, w pocie czoła wypracowują znaczną część polskiego PKB, więc gdyby Polska wzięła na utrzymanie wszystkich w ogóle Ukraińców, to byłoby u nas jeszcze dobrzej – ale inni Żydowie, to znaczy – ci z lichwiarskiej międzynarodówki, muszą uważać inaczej, bo zaczynają gabinetowi obywatela Tuska Donalda ciskać kłody pod nogi. Wprawdzie gabinet siłą rozpędu jeszcze powiększa dług publiczny w tempie miliarda złotych na dobę, ale widocznie panu ministrowi Domańskiemu brakuje jeszcze więcej, bo postanowił cisnąć nas podatkami. Od Nowego Roku ma podnieść akcyzę na alkohole i napoje chłodzące, ale na tym nie koniec, bo chce dobrać się też i do banków – a słyszymy, że w Senacie Wielce Czcigodni senatores mają dyskutować o “podatku od wiary” - jak to finezyjnie nazwał wspomniany Judenrat. Warto w tym miejscu przypomnieć starożytne, rzymskie porzekadło, że “senatores boni viri sed Senatus mala bestia” – co się wykłada, że senatorowie dobrzy ludzie, ale Senat – wściekłe zwierzę. Teraz jest chyba jeszcze gorzej, bo do Senatu trafiają osobnicy, którzy nie nadają się nawet do Sejmu, a więc nie trzymają standardów Wielce Czcigodnej Kotuli Katarzyny, czy równie Wielce Czcigodnej Jachiry Klaudii, nie mówiąc już o również Wielce Czcigodnym Giertychu Romanie – a wisienką na torcie jest prezydująca temu towarzystwu posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska, której Wielce Czcigodny poseł Pupka musiał scenicznym szeptem podpowiadać, co ma mówić do mikrofonu na konferencji prasowej, kiedy to kandydowała na prezydenta naszego bantustanu.

Otóż senatores wykombinowali sobie, że jak ustanowią podatek w wysokości kilkuset złotych miesięcznie od każdego katolika, to po upływie roku, z Kościoła katolickiego nie zostanie nawet mokra plama. Ciekawe, że gorącym zwolennikiem takiego podatku był JE Tadeusz Pieronek. Zwróciłem wtedy uwagę, że to, co nie udało się Józefowi Stalinowi, może się udać księdzu biskupowi Pieronkowi. Najwyraźniej promotorzy rewolucji komunistycznej zamierzają wykorzystać doświadczenia niemieckie, gdzie purpurates najwyraźniej położyli lachę na to całe chrześcijaństwo z jego dogmatami i już tylko nawołują: “róbta, co chceta!”, a my będziemy wam błogosławili – ale nie za darmo! Jestem pewien, że i u nas taka perspekktywa spodoba się entuzjastom “Kościoła Otwartego”, który od dziesięcioleci lansuje u nas Judenrat i jego krakowska ekspozytura w postaci “Dygotnika Powszechnego”. Okazuje się, że taki “sojusz tronu i ołtarza” niekoniecznie musi być zły; że ma on – jak się okazuje – również plusy dodatnie.

Inna sprawa, czy te posunięcia doprowadzą do rezultatów oczekiwanych przez pana ministra Domańskiego, czy raczej odwrotnych. Wprawdzie pan Domański jest dużym chłopczykiem, ale może nie pamiętać fiskalnych incydentów sprzed 24 lat, bo wtedy pewnie bardziej interesowało go, co tam dziewczynki mają pod spódniczkami. Otóż ówczesny premier Leszek Miller podniósł akcyzę na alkohol – bodajże o 15 procent – tak jak ma być teraz. Niestety – zgodnie z efektem Laffera – dochody budżetu z akcyzy gwałtownie spadły, gorzelnie zaczęły bankrutować, a z zagranicy wlała się do Polski potężna rzeka wódki z przemytu. Na szczęście premier Miler rychło się spostrzegł, podwyżkę akcyzy cofnął i znowu dochody budżetu wróciły do poprzedniego poziomu, gorzelnie zaczęły pracować na trzy zmiany, a rzeka wódki popłynęła – ale w drugą stronę. W tej sytuacji inicjatywa pana ministra Domańskiego stanowi znakomitą ilustrację aforyzmu Franciszka ks. de La Rochefoucauld, że “tylko dlatego Pan Bóg nie zsyła na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego”.
Ale podnoszenie podatków, a zwłaszcza – forsowanie “podatku od wiary” - dowodzi również postępów socjalizmu. Jak wiadomo z marksistowsko-leninowskiej politgramoty, socjalizm ma doprowadzić do komunizmu, no a w komunizmie – wiadomo: nie ma własności prywatnej, więc wszędzie roi się od głołodupców, stuprocentowo uzależnionych od “państwa”, czyli – biurokratycznych gangów, które “państwo” oblazły. Toteż na tym tle lepiej rozumiemy, ile racji miał

Józef Stalin głosząc spiżową tezę, że w miarę postępów socjalizmu walka klasowa się zaostrza. Bo rzeczywiście się zaostrza; obywatel Żurek Waldemar, którego Tusk Donald wziął do swojego gabinetu na chłopaka od mokrej roboty, musiał podkręcić niezależnych prokuratorów, bo ci zaczęli się uwijać nie tylko wedle pana Roberta Bąkiewicza, ale również – wedle pana Mariusza Błaszczaka, czy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pana dra Cenckiewicza. Podobno zdradzili oni tajemnice państwowe. Ale przecież nasze państwo nie ma wobec nikogo żadnych tajemnic, bo nawet przy okazji upadku drona w Osinach w powiecie łukowskim wydało się, iż nasza niezwyciężona armia nie ma żadnego systemu wczesnego ostrzegania, a tylko systemy ostrzegania spóźnionego.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną