Konin idzie do spowiedzi (FELIETON)

0
0
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / pixabay

Wszak to nas różni od oświeconych deistów — my, gorliwi chrześcijanie, wierzymy w Boże interwencje. Wiara ta wpędza nas w niejakie konfuzje, zwłaszcza że jesteśmy przy tym potwornymi nacjonalistami.

Gdy Stwórca zsyła grad nieszczęść na stosunkowo niewielką mieścinę, natychmiast zaczyna się narodowe wywnętrznianie z przewin wszelakich. A wystarczy spojrzeć do Księgi Rodzaju (19,1–29). Bóg wygubił Sodomę i Gomorę, bo ciężkie były wykroczenia ich mieszkańców.

Ale dlaczegóż u licha jakiś porządny rybak z Galilei czy cieśla z Judei miałby się tym przejmować? W Królestwie Dawida nikomu nawet by to przez myśl nie przeszło. I słusznie!

Oświadczam więc, że traktując ten depozyt z najwyższą powagą, nie wyspowiadam się z Konina. Nie z mojej winy te trujące owoce. Najpierw Fagata, a teraz i Szczerba. Niechże się sami ze Stwórcą pasują!

Tragiczne położenie Konina domaga się jednak analiz. Jakiś hipotez. Proponuję po trosze matematyczną. Funkcje mają swoje krańce — najbardziej oddalone punkty w zakresie wartości lub dziedzinie. Gdy poruszają się w różnych zakresach, rzadko się spotykają. Dzięki temu zachowują stabilność i pozostają niewzruszone. I dlatego Polacy się jeszcze nie pozagryzali.

Bogata, progresywna, wyzwolona, pełna interesujących seksualno‑tożsamościowo‑płciowych konstelacji Warszawa na ogół nie spotka się z Rzeszowem. Wsteczniackim, wsobnym, hermetycznym, względnie konserwatywnym. Dzieli je tysiące zabudowań, setki kilometrów i zionąca przepaść mentalna. I chwała Bogu!

Zdarza się jednak, że krańce wejdą w ten sam zakres. Wtedy robi się problem. Tak jak w nieszczęsnym Koninie. Nobliwi, bogobojni, głosujący w większości na Nawrockiego staruszkowie zetknęli się z młodocianą substancją miasteczka — mieszanką wyuzdania, hipsterstwa, snobizmu i tandetnego rapu. Rozlało się to po ulicach.

Zakolczykowane i wytatuowane panny, wypinające to i owo za swoją duchową mistrzynią. Zblazowani, zmanierowani, zdominowani przez nie młodzieńcy. Od tego wszystkiego to i zmarły w grobie by się przewrócił. Nic dziwnego, że odporność boomersów drastycznie spadła. Wkrótce nowotwory przejęły ich już wcześniej nadszarpnięte układy zdrowotne.

A gdy posłyszała to nasza umiłowana — z ducha nowoczesna przecież — władza, bardzo się zagniewała. Czy uchodzi tak drastycznie manifestować swoją alergię na postęp? Należy ukarać dla przykładu. I tak zrobiła. Środków na oddział onkologiczny nie będzie.

Oto wyjaśnienie problemów Konina względnie naukowe. Drugie to Boża kara za jakieś, znane tylko Koninianom, grzechy. Oba równie prawdopodobne. W każdym razie bardziej niż to, że poważnie chorzy na raka rzucą się w wir onkologicznej turystyki. Korzystając z sugestii niejakiego Szczerby.

Konin Paweł Szyller

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną