„Prawo Lityńskiego” działa!
/
Kto by pomyślał, że w 24 roku od sławnej transformacji ustrojowej w naszym nieszczęśliwym kraju nadal będzie działało „prawo Lityńskiego”? Zresztą nie tylko „działało”, ale nawet wyznaczało kierunek działań okupującej Polskę soldatestki?
Najwyraźniej po uświadomieniu sobie, że dzięki posiadaniu wszystkich dowodów rzeczowych, Rosjanie w każdej chwili mogą udowodnić dowolną hipotezę smolenskiej katastrofy, z hipotezą zamachu przeprowadzonego przez wojskowych bezpieczniaków, zainteresowanych przecież osadzeniem na prezydenckim stolcu Bronisława Komorowskiego, soldateska popadła w nerwowy trans.
Jednym z symptomów tego stanu psychicznego było pojawienie się w łonie niezależnej prokuratury wojskowej frakcji trotylowej i antytrotylowej – żeby bez względu na to, co wymyślą Rosjanie i jaki obraz wyłoni się z 250 próbek, prawdopodobnie starannie przygotowanych przez Rosjan na każdą wersję – wyjść z sytuacji, jak to się mówi – z twarzą.
Innym – konieczność składania smoleńskiego wyznania wiary, a ściśle mówiąc – smoleńskiego wyznania niewiary w zamach przez ambicjonerów, pragnących, by soldateska dopuściła ich do centrum politycznej sceny w charakterze Umiłowanych Przywódców.
Takie wyznanie złożyli m.in. Roman i Maciej Giertychowie i pewnie dlatego w niezależnych mediach pojawiły się spekulacje, że obok Radosława Sikorskiego i Michała Kamińskiego, trzecim Umiłowanym Przywódcą nowej politycznej formacji, w której nasz mniej wartościowy naród tubylczy upatrzy sobie zaród zbawienia, będzie własnie Roman Giertych.
To nawet niezły pomysł, bo któż lepiej nada się na tubylczego administratora Judeopolonii, jeśli nie tak zwani narodowcy – rusofilscy i filosemiccy?
Wróćmy jednak do „prawa Lityńskiego”. Za pierwszej komuny wśród opozycjonistów panowała moda sprowadzania różnych komunistycznych koncepcji do absurdu. Jan Lityński przestrzegał jednak, by nie mówić tego głośno, bo „jak oni (tzn. komuchy) to usłyszą, to zaraz tak zrobią”.
I rzeczywiście – kiedy po wybuchu afery trotylowej w tak zwanych „kołach rządowych” i salonie wybuchła panika na myśl, że ruscy szachiści właśnie po swojemu przystąpili do porządkowania tubylczego sceny politycznej i przy pomocy niezawisłych sądów zaczną likwidować wytypowanych na wykonawców i popleczników - po początkowym zamęcie i chaotycznym odporze pojawiła się koncepcja z pogranicza absurdu, by powołać komisję do zwalczania Antoniego Macierewicza.
Ta komisja, złożona z rozmaitych autorytetów pacanowskich, miałaby przytłoczyć zarówno złowrogiego Macierewicza, jak i przywołanych przez niego ekspertów autorytetem i w ten sposób nie tylko dodać otuchy bezpieczniakom, Umiłowanym Przywódcom i salonowi, ale przede wszystkim - wskazać mikrocefalom, czego mają się trzymać i jak mają uczenie nawijać u cioci na imieninach.
Wydawałoby się, że trudno o głupszy pomysł – a tymczasem „prawo Lityńskiego” działa – i oto już w styczniu ma powstać komisja która będzie po kolei uroczyście potwierdzała wszystkie ustalenia, jakie swoimi słowami komisja ministra Jerzego Millera powtórzyła z raportu generaliny Tatiany Anodiny.
Trudno o lepszy i bardziej wymowny dowód kontynuacji PRL – i to w 23 roku od sławnej transformacji ustrojowej, której symbolem było objęcie stanowiska prezydenta „wolnej Polski” przez generała Jaruzelskiego – przywódcy obalonego własnie komunizmu.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl