Bartosz Jóźwiak (UPR): "Portret Dmowskiego wisiał w UPR od zawsze"

0
0
0
/

Z Bartoszem Jóźwiakiem, prezesem Unii Polityki Realnej o współpracy z Ruchem Narodowym, starcie w wyborach do europarlamentu i "mikropartiach" rozmawiał Rafał Staniszewski.



W styczniu Unia Polityki Realnej opublikowała oświadczenie, z którego mogliśmy się dowiedzieć, że UPR prowadzi rozmowy z przedstawicielami Ruchu Narodowego. Czy w niedalekiej przyszłości możemy się spodziewać waszej współpracy?

W zasadzie nie zdradzę wielkiej tajemnicy, mówiąc iż nasza współpraca jest już faktem. Trwa w sposób narastający mniej więcej od roku, kiedy to mieliśmy okazję pierwszy raz zarysować sobie wspólne cele. Oczywiście nasilała się ona powoli i najpierw ograniczała się do funkcjonujących na polskiej scenie organizacji narodowych takich jak ONR i MW. Dziś kiedy już jasno zostało określone i umiejscowione w perspektywie czasowej powstanie Ruchu Narodowego, spajającego współczesną polską prawicę narodową, nasza współpraca ulega pewnemu przetransformowaniu właśnie na ten twór. Mogę także powiedzieć, że forma tej naszej współpracy zapewne będzie sukcesywnie rozszerzana i niedługo ulegnie pewnej formalizacji. Jest to dość naturalny proces zbliżania się grup mających zbliżone cele i wiele wspólnych elementów pozytywnego programu dla Polski, opartego o tradycję narodową, wolność gospodarczą i konserwatywne wartości. Ta naturalność jest też wyrazem realnego patrzenia na Polskę i świat współczesny oraz woli rzeczywistego wpływu na ich kształt. To zaś wymaga budowy wspólnoty, a nie atomizacji i zamykania się w teoretycznych ortodoksjach, które prowadzą do samoizolowania się oraz marginalizacji.

Czy ta współpraca będzie się ograniczać do organizowania wspólnych akcji, marszów? Czy jednak myślicie o bliższej relacji?

Akcje i marsze to jest tak na prawdę wstęp do współpracy o jaką nam chodzi. To są pewne środki i działania "docierające i oswajające" nasze organizacje ze sobą. Celem ostatecznym jest ścisła współpraca polityczna i programowa, która musi się artykułować w możliwości wspólnego działania na rzecz realnego wpływu na politykę. To zaś nie dzieje się na marszach (a może nie głównie w ich trakcie) ale w działaniach parlamentarnych czy rządowych. A więc cel jest jasny, skoro mamy spójną wizję Polski i jej roli w Europie oraz świecie i uznajemy tą wizję za najkorzystniejszą z punktu widzenia Polski i Polaków to jasnym jest następny krok czyli realna możliwość urzeczywistnienia tej wizji, a do tego niezbędny jest sukces wyborczy. Jak daleko te wspólne związki zajdą, trudno jest dziś jednoznacznie wyrokować, albowiem istnieje szereg zmiennych niemożliwych do przewidzenia. Mogę jedynie powiedzieć, iż tu nie ma specjalnych ograniczeń, gdyż nasze organizacje skupiają się na programie, a nie na tzw. "partyjniactwie" czyli uświęcaniu tworów partyjnych, niekiedy przybierającej chory poziom niemal deifikacji oraz traktowaniu ich jako celów samych w sobie. Dla mnie zaś są one jedynie narzędziem do realizacji programu. A to pozwala na bardzo wiele konfiguracji i możliwości kształtowania naszej współpracy.

Ruch Narodowy jeszcze nie ma do końca określonych swoich poglądów gospodarczych. Czy UPR może współpracować z Ruchem, który może mieć zupełnie innych pogląd na gospodarkę Polski?

Ruch Narodowy czerpie z szerokiej tradycji międzywojennej obozu narodowego. I siłą rzeczy musi być uwrażliwiony na poglądy wolnorynkowe. Trzeba bowiem bardzo jasno powiedzieć, że w okresie międzywojennym myśl wolnorynkowa skupiała się właśnie w tym nurcie politycznym. To nie sanacja czy jakiekolwiek inne nurty polityczne stworzyły polską myśl wolnorynkową, ale właśnie obóz narodowy. Początki takiego patrzenia na gospodarkę można już znaleźć w "Myślach nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego, w jego atencji do systemu anglosaskiego czy wielokrotnym podkreślaniu twórczego znaczenia konkurencji lub diagnozach na temat przyczyn słabości polskiej klasy średniej i mieszczaństwa. Ale zdecydowany rozkwit myśli wolnorynkowej to twórczość trzech działaczy narodowych: Edwarda Taylora, Adama Heydela i Romana Rybarskiego. Nie mamy tu czasu, aby omówić ich ogromny wkład twórczy w popularyzację ekonomii wolnorynkowej. Dość powiedzieć, że Heydel intelektualnie czerpał z myśli Ludwiga von Misesa, z którym korespondował, a dziś jego dzieła wydaje właśnie Instytut imienia tego drugiego, zaś Taylor był twórcą wolnorynkowej tzw. poznańskiej szkoły ekonomicznej. Podobny do tej trójki wkład na gruncie polskiej wolnorynkowej myśli ekonomicznej wnieśli dopiero u schyłku XX w. Krzysztof Dzierżawski czy Mirosław Dzielski. Tak więc spuścizna jest tu ogromna i UPR od dawna do niej sięgał, portret Romana Dmowskiego wisiał w siedzibie UPR niemal od zawsze. Oczywiście istniał także nurt, nazwijmy to bardziej interwencjonistyczny, związany np. z myślą Doboszyńskiego, ale np. ONR tak wtedy jak i dziś zdecydowanie nawiązywał do myśli wolnorynkowej - nie mówię tu oczywiście o ONR Falanga. I dziś w RN myśl wolnorynkowa jest bardzo silna, że wymienię choćby takie postacie jak byłych członków UPR Mariana Kowalskiego - dziś Rzecznika Prasowego ONR i Jerzego Wasiukiewicza, ale także Kierownika Głównego ONR, Przemysława Holochera czy Krzysztofa Bosaka; a jest takich osób zdecydowanie więcej. I to jest podstawa naszej współpracy programowej. Pamiętajmy jednak także, że współpraca to nie narzucanie swojej racji w całości, ale ustalenie priorytetów. Tak więc i grupa nieco bardziej ostrożnie podchodząca do wolnego rynku nie musi czuć się marginalizowana. Tu chodzi o porozumienie, które w tej konfiguracji ma niezwykle mocną podstawę, głęboko osadzoną w tradycji obu nurtów.

Według doniesień portalu RuchWolności.org Janusz Korwin- Mikke pod koniec grudnia 2012 roku wysłał do swoich działaczy list, z którego wynikało, że zamierza rozbić Ruch Narodowy.

Skoro już musimy rozmawiać o Januszu Korwin-Mikke, choć wolałbym tego unikać, bo to smutny temat, to postaram się możliwie krótko odpowiedzieć. Taki list został rozesłany i sugerowano w nim rozbicie nie tylko Ruchu Narodowego, ale np. dobrze dziś rokującego Polskiego Towarzystwa Kierowców itd. W celu rozbicia tych organizacji, przejęcia ich potencjalnego elektoratu i skanalizowania jego energii aby nie przeszkodził aktualnemu systemowi miało służyć zakładanie organizacjo o podobnych nawach i podszywanie się pod nie. Taką paranoidalną działalność próbuje z tego co czasem widzę prowadzić dziś pewien śmieszny chłopak z poznańskiego KNP, ale czyni to na tyle nieudolnie, że chyba idealnie pasuje do swojej roli i organizacji. Janusz Korwin-Mikke swoją chęć rozbicia RN pokazał zresztą już przed Marszem Niepodległości, obrażanie organizatorów czy organizacja, zakończona kompletna klapą, marszu uzurpatorskiego, a ostatnio wyraził ją jasno w swojej partyjnej gazecie "Najwyższym Czasie". Cóż, są to ruchy śmieszne, głupie, kompromitujące i idealnie spełniające marzenia władz III RP. Co daje wiele do myślenia kim jest człowiek je głoszący. Nie licują on także z jakakolwiek godnością. Na szczęście rozbijać to Pan Janusz może sobie najwyżej KNP - co zresztą skutecznie czyni -, a nie RN czy UPR. W naszym przypadku rozstanie się z nim było najlepszą decyzją w dziejach partii, z którymi nie ma nic wspólnego. Ot tonący brzytwy się chwyta,. My dziś nie potrzebujemy tego typu ludzi, skupiających się na chorobliwej autopromocji i w konsekwencji, a może obok tego, na destrukcji. Albowiem jak wskazałem wyżej mamy wzorce przedwojennych wolnorynkowców-patriotów, z których możemy bezpiecznie i twórczo czerpać, a którzy to ludzie nie podpisywali lojalek, nie działali we współpracujących z PZPR partiach, ale jak trzeba było dali swą krew za Ojczyznę vide Heydel odmawiający podpisania volkslisty i rozstrzelany w obozie koncentracyjnym. I to chyba na tyle w temacie osoby, która kompletnie nie ogniskuje dziś ani naszej uwagi, ani generalnie uwagi polskiej prawicy. To już przeszłość, która nie umie się z tym pogodzić. Trudno.

W przyszłym roku odbędą się wybory europarlamentarne. Czy UPR wspólnie z Ruchem Narodowym planuje wystawienie swoich kandydatów na europosłów?

UPR jest partią polityczną, więc start w wyborach jest dla niej jednym z podstawowych obowiązków. Tak samo zresztą jak w systemie demokratycznym - który może się nam nie podobać, jak na przykład mi, ale skoro już jest to trudno - powinno być to obowiązkiem każdej formacji chcącej wprowadzać w życie swój program. A więc skoro chcemy realnie zmieniać Polskę musimy stawać w szranki wyborcze. Wprawdzie Ruch Narodowy z założenia nie jest partią polityczną, ale moim zdaniem oczywiście musi się na takie wybory decydować. Wybory do PE są zresztą dość wdzięcznym polem dla naszego startu - mimo stosunkowo wysokiego progu procentowego jaki trzeba przekroczyć aby wprowadzić kandydata -, gdyż w zasadzie nasz jasno określony eurosceptycyzm, który dziś w zasadzie jest, jak przewidywaliśmy wcześniej, eurorealizmem, stanowi bardzo istotne ogniwo spajające. Dodatkowo w aktualnych realiach upadku i kompromitacji instytucji unijnych oraz całej UE, start w tych wyborach ugrupowań eurosceptycznych jest wręcz obowiązkiem wobec wyborców. Ważne aby był to start spójnego, jednolitego bloku, a nie mikropartyjek marnujących głosy. I tu odpowiedzią jest właśnie nasze porozumienie, które, mam nadzieję do tego czasu stanie się realnym blokiem stanowiącym konkretną ofertę dla Polaków myślących trzeźwo i o Polsce i o Europie. Pamiętajmy, że prawdopodobnie będzie to jedyna, realna alternatywa dla partii parlamentarnych, z których każda ma na sumieniu jakąś część, mniejszą lub większą, ale zawsze procesu wpychania nas do unijnego "płonącego domu". O kolejnych wyborach będziemy jeszcze wspólnie rozmawiać.

Czy właśnie przykładem "mikropartią" nie jest Unia Polityki Realnej?

Unia Polityki Realnej nie różni się tzw. gabarytem ani od KNP, ani od Prawicy RP, a jest trochę większa np. od PJN, choć oczywiście nie mamy europosłów, a znacznie większą od szeregu innych. Ma dodatkowo dużą rozpoznawalność i historię. Inne partie mieniące się wolnościowymi mogą o tym jedynie pomarzyć. To jest zwykły standard wielkościowy partii pozaparlamentarnych. Ale mikropartia charakteryzuje się jeszcze jedną rzeczą. Kompletnym barkiem możliwości koalicyjnych oraz samobójczym pędem ku własnej izolacji. To wynika z mentalności lidera lub członków oraz braku trzeźwego i konstruktywnego patrzenia na rzeczywistość polityczną. A więc słowo mikro odnosi się tu także do refleksji nad realnością własnych szans i dobrem Polski. To są cechy obce UPR, która jasno pokazuje, że mając świadomość swej aktualnej siły - nie udajemy, że możemy konkurować dziś skutecznie z wielkimi świata polskiej polityki; co nie znaczy, że w przyszłości nie będziemy mogli - jest jednym ze stałych elementów działań integrujących polską prawicę, w imię ratowania Polski, a nie kłócenia się z której strony należy zacząć jeść jako, co jest domeną niektórych polskich mikropartii, a zdradza mentalność "politycznego liliputa". Dlatego UPR nie jest mikropartią o jakiej pisałem bowiem stoi po zupełnie drugiej stronie barykady, tam gdzie stoją ci którzy myślą realnie i politycznie, a nie uprawiają teoretyczne kalambury. My do tych wyborów idziemy właśnie w silnej grupie.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Rafał Staniszewski.


fot. upr.org.pl

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną