Wokół wypowiedzi ks. Franciszka Longchamps de Berier
- Lekarze nie informują swoich pacjentów o zwiększonej częstości wad wrodzonych po In vitro - kampania nienawiści i oburzenia, która rozpętała się po tej wypowiedzi ks. Franciszka Longchamps de Berier jasno pokazuje, do jakich metod odwołują się środowiska lobbujące In vitro. Nie obowiązuje kultura dyskusji i wszystkie chwyty są dozwolone, kiedy chce się zagłuszyć słowa Prawdy.
Ksiądz Franciszek nadepnął przemysłowi In vitro na odcisk. Nie informuje on swoich „pacjentów” o ryzyku jakie niesie ze sobą ta procedura. Istnieją bowiem naukowe dowody na to, że częstotliwość występowania wad wrodzonych u dzieci poczętych za pomocą metod wspomagania rozrodu, jest o ok. 30% większa niż w populacji.
W wartościach bezwzględnych ryzyko rośnie z 20-40 przypadków do 30-60 przypadków na 1000 urodzeń (Źródło: Birth defects in children conceived by in vitro fertilization and intracytoplasmic sperm injection: a meta-analysis. Wen J, Jiang J, Ding C, Dai J, Liu Y, Xia Y, Liu J, Hu Z Fertil Steril. 2012;97(6):1331). Dane te mogą być zaniżone, z uwagi na częstą praktykę aborcji, jeśli defekty zostaną wykryte przed porodem, ale to już inna kwestia.
Ktoś kto rozumie mechanizmy sterujące genetyką człowieka, wie, że wady wrodzone ujawniają się w postaci tzw. cech dysmorficznych widocznych na twarzy. Może to być tzw. bruzda dodatkowa, szerokie rozstawienie oczu i inne. U dzieci poczętych In vitro zmiany te mogą występować częściej i nie jest to winą księdza Franciszka tylko biologii, a może właśnie prób manipulowania nią.
Ataki na księdza Franciszka są wysoce niesprawiedliwe i krzywdzące. Zarzuca mu się złe intencje, prowadzenie do ławkowego getta i inne niestworzone rzeczy. Otwórzmy oczy. Zapytajmy „lekarzy”, którzy proponują In vitro, jak jest z ryzykiem wad wrodzonych u dziecka, którego tak się pragnie. Odpowiedzą, że nie ma dowodów na zwiększone ryzyko wad…
Może niech przedstawią dowody, że ryzyko nie jest zwiększone. Dziś wielu stoi przed problemem nieposiadania własnego dziecka. Wkrótce te osoby będą musiały zdecydować, czy jeśli dziecko pocznie się chore to zostanie zabite, czy rodzice pozwolą mu żyć z przysłowiową, bo zmiany mogą być różne, „dodatkową bruzdą na twarzy”. A jeśli wady ujawnią się już po urodzeniu, albo po kilku latach? Odda się je do domu dziecka?
Warto to przemyśleć. Może zamiast teraz bić pianę i rzucać w księdza pomyjami, zastanowimy się i podziękujemy mu za parę lat, że zwrócił na to uwagę. Należałyby się też przeprosiny za szkalowanie i oczernianie odważnego duchownego, ale to już kwestia osobistej kultury…
(ew)
Źródło: prawy.pl