Sowieccy kolaboranci się denerwują
/
Przed dwoma laty, na podstawie ustawy z 3 lutego 2011 roku, ustanowione zostało święto „Żołnierzy Wyklętych” to znaczy – żołnierzy polskich, którzy przez kilka powojennych lat, z bronią w ręku opierali się sowieckiej okupacji Polski.
Dzień ten przypada 1 marca i od samego początku wzbudził ogromny sprzeciw ze strony sowieckich kolaborantów, którzy bądź to w Polskiej Partii Robotniczej, PZPR, bądź to w UB, Informacji Wojskowej, czy SB, tych polskich żołnierzy śledzili, denuncjowali, mordowali, więzili, maltretowali i prześladowali wtedy i później na wszelkie sposoby.
Chwalebne przypominanie tamtych żołnierzy siłą rzeczy otacza atmosferą potępienia ich gnębicieli, toteż nic dziwnego, że to święto wzbudza w tych środowiskach szczególną irytację i zdenerwowanie.
Na fali tej irytacji „nieznani sprawcy” sprofanowali pomnik bohaterskiej sanitariuszki 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki”, w ramach mordu sądowego straconej w 1946 roku w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej.
Najciekawsze jest jednak to, że środowisko sowieckich kolaborantów, ubeckim obyczajem podzieliło się na dwie frakcje. Jedna próbuje zatrzeć pamięć o tych polskich patriotach, kolportując kłamstwa o rzekomej „wojnie domowej” w latach 1944 1950 – że to niby UB rycersko walczył z wrogami „władzy ludu pracujacego miast i wsi” – podczas gdy tak naprawdę o żadnej „wojnie domowej” nie ma mowy, bo była to masakra polskich środowisk patriotycznych, sprowokowana i zorganizowana przez Sowietów i polskich renegatów – sowieckich kolaborantów.
Druga, bardziej podstępna, drapując się w kostium politycznych realistów i „narodowców”, usiłuje nie tylko tę zbrodniczą kolaborację z Sowietami usprawiedliwić, ale podnieść do rangi obywatelskiej cnoty.
Oto na jednym z prawicowych portali internetowych ukazała sie właśnie gadzinowa publikacja autora ukrywającego się pod pseudonimem „p.e. 1984”, przedstawiającego się również jako „administrator i współredaktor witryny „Polska Myśl Narodowa”, zatytułowana „Komu jest dziś potrzebna histeria wokół „wyklętych” – w której ten przedstawiciel „myśli na(sm)rodowej” stawia pytanie, co trwale osiągnęli „żołnierze wyklęci”. Ano nic – poza torturami, śmiercią lub więzieniem, a potem – prześladowaniami, szykanami i marginalizacją.
Za to PPR-owcy, UB-owcy i ich konfidenci osiągnęli wszystko – również bezkarność ich zbrodni – bo trudno te anemiczne, wybiórcze próby wymierzania kar uznać za jakiś akt dziejowej sprawiedliwości. Znaczy – „nasze dieło prawoje – my pobiedili”.
Świadomość safandulstwa narodu polskiego, które wyraża się m.in. w bezkarności zdrady, najwyraźniej musi przedstawicieli ubeckich dynastii rozzuchwalać, więc nie jest wykluczone, że jeśli rządowe projekty angażowania zagranicznych funkcjonariuszy do pacyfikacji na terenie Polski przybiorą postać ustawy, to kolejne pokolenie tych moskiewskich psiaków reaktywuje ORMO – żeby zwyciężyć jeszcze raz.
Będzie to jeszcze jednym dowodem, że nie istnieje już jeden naród polski, bo obok niego rozwnuczyła się w Polsce łajdacka, rozbójnicza wspólnota, która tylko używa polskiego języka.
Żeby bowiem mówić o jednym narodzie, musi być jakiś powszechnie akceptowany ideał. A takiego już nie ma – bo jakiż wspólny ideał może łączyć „żołnierzy wyklętych” i sowieckich kolaborantów?
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl