Wczoraj w Parlamencie Europejskim odbyła się debata nad wytycznymi do budżetu UE na rok 2017 w oparciu o sprawozdanie europosła z frakcji socjalistów Jensa Geiera.
W praktyce unijnej procedury budżetowej wytyczne do budżetu na dany rok są zbiorem najważniejszych postulatów zgłaszanych przez główne frakcje polityczne w PE, które później mają mieć odzwierciedlenie w strukturze wydatków budżetowych w postaci zarówno zobowiązań jak i płatności (wydatki budżetu UE są przedstawiane właśnie w dwóch kategoriach zobowiązaniach na dany rok i płatnościach dokonanych w tym roku budżetowym).
Pole manewru dla Komisji, Rady i PE w dorocznej procedurze budżetowej jest niewielkie, ponieważ górne pułapy wydatków zarówno zobowiązań jak i płatności wynikają z Wieloletnich Ram Finansowych (WRF) w tym przypadku na lata 2014-2020.
W tej perspektywie wydatki na 2017 rok zostały określone jeżeli chodzi o zobowiązania na poziomie 137, 1 mld euro (1% unijnego DNB), a płatności na poziomie 126,8 mld euro (0,92% DNB).
Zabierałem głos w tej debacie i zdecydowanie wsparłem pogląd sprawozdawcy, że istniejące w WRF na lata 2014-2020 środki budżetowe, są niewystarczające dla radzenia sobie przez Unię z nasilającym się kryzysem imigracyjnym, niskim wzrostem gospodarczym, oraz wysokim poziomem bezrobocia szczególnie wśród młodzieży.
Podkreśliłem, że kolejne zobowiązania UE wobec Turcji (po ostatnim szczycie Unia -Turcja aż na 6 mld euro), utworzenie funduszy powierniczych na rzecz Syrii, a także Afryki, które w części mają być zasilane z budżetu UE, dodatkowe środki dla Grecji zmagającej się z kolejnymi falami imigrantów, zobowiązanie do odbudowania środków w programach "Horyzont 2020" i "Łącząc Europę" w związku z ich wcześniejszymi cięciami na rzecz Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych, wszystko to wymaga rewizji górnych progów wydatków WRF na lata 2014-2020.
Tego rodzaju wydatki i to idące w dziesiątki miliardów euro, nie były przecież przewidywane na jesieni 2013 roku, wtedy kiedy finalizowano prace nad WRF na lata 2014-2020.
Bez środków wykraczających poza wspomniane limity, nie da się zrealizować tych dodatkowych zadań przyjętych w ostatnich miesiącach przez instytucje unijne, chyba że wiodące unijne kraje zdecydują się je realizować redukcjami wydatków z zakresu polityki regionalnej czy Wspólne Polityki Rolnej, a więc głównie kosztem krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Jednocześnie wyraziłem w tej debacie sprzeciw wobec stanowiska sprawozdawcy, opowiadającego się za wprowadzeniem podatku unijnego, który byłby głównym dochodem budżetu UE, zamiast dotychczasowych wpłat zależnych głównie od DNB (dochodu narodowego brutto) z poszczególnych krajów członkowskich.
Parlament jeszcze w poprzedniej kadencji powołał tzw. Grupę Wysokiego Szczebla ds. Zasobów Własnych pod przewodnictwem byłego premiera Włoch Mario Montiego, która w drugiej połowie tego roku (dziwnym trafem już po rozstrzygnięciu referendalnym w W. Brytanii), ma przedstawić pomysły na nowe rodzaje podatków, które mogłyby być nowymi dochodami budżetu UE.
Stwierdziłem, że Polska takiemu nowemu unijnemu podatkowi będzie się przeciwstawiać, co więcej takie dodatkowe obciążenie podatkowe, zostałoby bardzo źle przyjęte przez większość Europejczyków, którzy już i tak są bardzo krytyczni w stosunku do wielu rodzajów unijnych wydatków, często traktowanych w państwach członkowskich jako środki finansowe, które trzeba zrealizować wręcz za wszelką cenę.