Tablice Siemoniaka-Mendelejewa

0
0
0
/

images_nowe_stories_media_felietonisci_pawel_janowski_aktualneWielu komentatorów życia politycznego uważa, że partia o dumnej nazwie Obywatelska, nie dbała o wykształcenie polskich dzieci. Nic bardziej mylnego drodzy Państwo. Najnowsze wieści poaudytowe, jako owoce analizy twórczości pana ministra Tomasza Siemoniaka, zaowocowały koronnym dowodem, że było inaczej. Było bardzo inaczej. Okazało się właśnie, że pan minister był na pewno, a może jest do dzisiaj, wielkim miłośnikiem chemii, matematyki i fizyki, a przede wszystkim tablic. Tak bardzo upodobał sobie te pomoce naukowe, że w ramach troski o dobre imię i poziom wiedzy polskiej dziatwy, za jedyne 31 milionów złotych zakupił 10 000 tablic Mendelejewa. Do tego dorzucił 21 000 tablic matematyczno-fizycznych za kolejne kieszonkowe. Taką informację podała m.in. pani redaktor Anita Gargas w Telewizji Republika, w programie „Republika na żywo”. Pewnie pan Mendelejew jest bardzo zadowolony. I nauczycielki chemii również. A producenci tablic jeszcze bardziej. Jedynie pan Józek, magazynier w Ministerstwie Obrony Narodowej, narzeka, że nie ma gdzie przetworów trzymać, bo cała piwnica i inne gospodarcze pomieszczenia zawalone jakimiś tablicami. Nawet podręcznego kałasznikowa musiał wynieść do domu, bo nie mieścił się w na zapleczu. Wszędzie tablice. I żeby to jeszcze jakieś obrazki były, a to tylko cyferki i jakieś dziwne sylaby. Nawet czytać się tego nie da. Przypomnijmy, że pan były minister i były kandydat na przewodniczącego Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej jest jednym z aktywistów troszczących się o czystość polskiej demokracji. Żeby była ludowa, przezroczysta i lewitująca, jak nie przymierzając ta zachodnia, europejska. Pamiętamy, że dzielny ten polityk Tomasz, co prawda oddał walkowerem walkę o fotel bujany szefa partii, ale w walce o demokrację się nie podda. Bo pan Verhofstad i pani Bufetowa go prosili. I wielu innych posiadaczy kont w Panamie i okolicach też go prosiło. Nawet pan Leszek, największy i najmądrzejszy profesor w Polsce i na księżycu też prosił, bo też ma konto i zaczęło ostatnio wysychać. Oni wszyscy walczą z globalnym wysychaniem lewych kont w rajach podatkowych. Tacy są ekologiczni i demokratyczni zarazem. Poza codzienna walką o demokrację i nawilżanie kont lewych, pan Tomasz będzie walczył po godzinach o poziom wykształcenia chemicznego. Też ramię w ramię z Leszkiem, co chodzi zawsze z mieszkiem, Mateuszem, co się alimentom nie kłaniał, Ryszardem, którego amerykański Kongres słuchał przez ścianę, oraz wieloma innymi, równie dzielnymi rycerzami okrągłego stołu. Bo te tablice miały wyjść na ulice razem z narodem i protestować przeciw niedocenianiu cyferek. Zwłaszcza tych anonsujących nowy przelew. A tymczasem głowią się publicyści, przedstawiciele handlowi i badacze: po co te tablice Mendelejewa? Dlaczego akurat 10 000 chemicznych, a nie 35 500? Tyle to by wystarczyło dla każdej polskiej szkoły podstawowej, plus 7107 sztuk dla gimnazjów i kolejny plus minus 10 000 dla liceów wszystkich. Jakby nie liczyć, to za mało kupił. A co powiedzą przedszkola i żłobki? One też chcą tablice Mendelejewa z edycji ekskluzywnej, ze specjalnym logo MON-u. Na czarnym rynku pójdą te tablice, jak świeże bułeczki. Niektórzy uważają, że ten zakup przeznaczony był dla Wielkiej Orkiestry Wielkich Przekrętów i miały być licytowane w błysku fleszy ku chwale lewych fundacji. A sknera minister, choć mówi, że nie wie, kupił tylko 10 000 sztuk Mendelejewa. Teraz dostaną tylko szkoły drugie i każde kolejne, biorąc pod uwagę czas powstania danej placówki. I pierwsze szkoły w gminie poczują się dyskryminowane przez pana ministra. Program 10 000+ Mendelejewa/Siemoniaka okazuje się ukrytą opcją pisowską. Gdzie człowiek się nie ruszy, tam agenci Prezesa. Jak żyć pani Ewo, jak żyć? Naród zadaje sobie jeszcze jedno pytanie: dlaczego nie rozdano tablic w czasie kampanii wyborczej? Przecież dzięki nim Platforma wygrałaby wybory w przedbiegach i dzisiaj wszyscy żylibyśmy w raju i na haju, a tak? Może to tajny plan króla Europy, który bardzo kocha swego przyjaciela Grzegorza i w związku z ta miłością nie chciał za bardzo, żeby przyjaciel w kosmos ze szczęścia nie odleciał. Wiemy, że pan król ma wielkie, szczere, niemieckocentryczne serce, ale żeby aż takie wielkie? No, no, to naprawdę budzi respekt. Czas na jakiś medal i kolorowe wstążki. Pierś króla Europy czeka. Tymczasem zapytani o komentarz przedstawiciele nauczycielski matematyki i fizyki milczą. Milczą niepokojąco i niepewnie. Nieoficjalnie mówią, że nie wypowiadają się w tej sprawie, ponieważ minister o nich nie zapomniał i zakupił 21 000 tablic matematyczno-fizycznych. Jednak przedstawiciele przedmiotów humanistycznych i nauczyciele wychowania fizycznego zbierają podpisy w proteście przeciw dyskryminacji ich profesji. W pokojach nauczycielskich podgrupy robocze konsultują zakup tablic historycznych, geograficznych, biologicznych i filologicznych. Żądają zakupu 100 000 tablic na wszelkie możliwe tematy. Stawiają jeden warunek – tablice musza mieć logo MON-u. Bez niego nie maja większej wartości. Ponadto każdy uczeń powinien otrzymać autograf byłego ministra Tomasza. Żeby mógł sobie oprawić i nad łóżkiem powiesić. Natomiast obywatele niezrzeszeni w związkach zawodowych proponują zakup przez Ministerstwo Obrony Narodowej tablic rejestracyjnych dla wszystkich kierowców. Program będzie nazywał się „Tablice MON-u”. Twarzą programu będzie pan Siemoniak, ale zębami będzie nowa szczęka pana Grzegorza, władcy Platformy Totalnej. Na pozostałe części twarzy ogłoszony zostanie przetarg nieograniczony. Można nadsyłać oferty na adres króla Europy od dziś, najlepiej pocztą elektroniczną. Nocny stróż i cień wierny króla, czyli Opiekun niemieckich kamienic w Polsce i wybitny konserwator powierzchni płaskich, obiecuje odpisać osobiście na każde zapytanie. Mimo tych i innych sugestii w temacie przeznaczenia tablic Siemoniaka/Mendelejewa wydaje się, że nie odkryto dotychczas prawdziwego ich przeznaczenia. To nie edukacja dzieci i młodzieży, to nie wzmocnienie aparatu edukacyjnego nauczycieli, to nawet nie narzędzie pozyskania tysięcy wyborców spragnionych wiedzy chemiczno-fizyczno-matematycznej. Nie, proszę Państwa, to nie to. Prawdziwym i strategicznym celem było zbudowanie elektrowni atomowej. Polska armia miała pod przykryciem i wielkiej tajemnicy pilnować tej strategicznej inwestycji. A żeby przypilnować czegokolwiek, trzeba wiedzieć przynajmniej tyle – jak to wygląda. I dlatego żołnierze zamiast na poligonach ćwiczyli w piwnicach MON-u z panem Józkiem te dziwne sylaby. Wkuwali dniami nocami. Wcześniej pan inny minister, specjalista od podpalania budek przy rosyjskiej ambasadzie, załatwił kamieni kupę. Klej i inne substancje zioło podobne mieli dostarczyć przedstawiciele lewicowych bojówek od pana z Biłgoraja. Plan prawie idealnym był, jednak po przegranych wyborach nie można ich nigdzie znaleźć i inwestycja stanęła. I stała, do wczoraj. Teraz ruszy z kopyta. Totalny Grzegorz przeciera zęby ze zdumienia. I złowrogo się uśmiecha, bo nikt mu nie wytłumaczył, że to nie z kartonu i z kamieni buduje się elektrownię atomową i totalną opozycję. Więc czekamy na kolejne wiadomości poaudytowe. Tak wiele ich czeka w kolejce, że sezon ogórkowy w tym roku został odwołany.   Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną