Poczucie wspólnego doświadczenia obfitowało niegdyś w kulturę oraz literaturę wysoką – a teraz dyskusja nie ma twarzy. Nieprawdziwe wręcz istoty, z uwielbieniem wpatrzone w ekran prowadzą niemy dialog - jedno „obce ja” zwraca się do innego „obcego ja”, które nie napisze szlachetnego wiersza, wartkiej prozy, nie zaśpiewa protest-songu.
„
Persona” i „
persona” w rozumieniu łacińskich etymologów twierdzących, że pojęcie pochodzi od
per-sonare: maska, przez którą przepływał głos aktora.
W tradycji polskiej zaś t
wórczość rozwijała się w czasach burz, naporów, nieszczęść, wojen, aresztowań, rewizji i w innych, nie wymienionych tu momentach przełomowych dla narodu. Nie zmogła jej ani cenzura prewencyjna, obowiązująca do roku 1905, ani cenzura post-rewolucyjna o charakterze represyjnym. Niektórzy Czytelnicy pamiętają, jak dramatyczne zdarzenia zaowocowawszy poezją wojny, potem stanu wojennego.
W II RP wolność prasy cieszyła na zbyt krótko, a jednym z największych instytucjonalnych potworów Polski Ludowej okazał się Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.
Może i oficjalnie zlikwidowany, ale sama cenzura istnieje nadal. Media dopuszczają, a owszem, mnogą potoczystość oraz pustosłowie reklam lub powtarzają hasła w KOD-owskim stylu, choć raczej w poetyce lat pięćdziesiątych, tylko trochę zakamuflowanej.
Zamiast zbyt długich oraz pokrętnych produkcyjniaków słychać okrzyki tłumu, co broni demokracji, nawet gdyby miała rogi, kopyta i ogon. Niestety teraz większość „gadających głów” internetu to samozwańczy wielcy prozaicy, poeci, krytycy, artyści i publiczność – w jednym. Słowem - elita.
Identyfikacja ze zbiorowością miesza się z jawnie artykułowaną nienawiścią. Coraz silniej. Ostentacyjnie deklarowana „ nowa emigracja wewnętrzna” zagłusza głos tych, którzy na „emigracji wewnętrznej” są od lat wielu. Czasy złe, a twórczości szlachetniej nie widać.
Tłum przesłania dalszą perspektywę.
Z daleka – na szczęście wypatrzymy kolejne, wyraziste gesty samookreślenia na tle skandującej, agresywnej tłuszczy. Cóż, jak widać, jest ogólne zapotrzebowanie na syntezatory mowy, maski, „obce ja” na „obcych usługach”.
Zapotrzebowanie na tłum, nie na człowieka.
Cenzura – choć istnieje dalej - ma niewiele do roboty w czasach nijakości słowa. Teraz tłum, nie walczy, lecz wydziera się i nienawidzi, a z oburzonych komentarzy na Facebooku nie da się zrobić literatury „drugiego obiegu – bis”.
Fot. Pixabay