Amerykanie przenoszą głowice jądrowe z Turcji do Rumunii
Dwa niezależne źródła przyznały, że USA rozpoczęły przenoszenie broni nuklearnej rozlokowanej w Turcji do Rumunii. Powodem – jak należy się domyślać – są nie tylko pogarszające się stosunki między Ankarą a Waszyngtonem.
Według jednego ze źródeł, transfer ten jest niemałym wyzwaniem tak z punktu widzenia technicznego, jak i politycznego. - Nie jest łatwo przetransportować 20 głowic jądrowych – stwierdził w rozmowie z portalem EurActiv.com pragnący zachować anonimowość rozmówca.
Według ostatniego raportu Centrum Simsona od czasu Zimnej Wojny na terenie Turcji rozlokowanych było około 50 sztuk taktycznej broni nuklearnej, zgromadzonej w bazie sił powietrznych w Incirlik, około 100 km od syryjskiej granicy.
Podczas nieudanego, lipcowego puczu w Turcji, zasilanie do bazy Incirlik zostało odcięte, a rząd turecki zabronił amerykańskim siłom powietrznym wylotu z bazy. Koniec końców pod zarzutem uczestniczenia w spisku aresztowany został dowódca bazy. Twórcy raportu postawili pytanie, czy USA mogły utrzymać kontrolę nad bronią w trakcie puczu, co uznano za pytanie bez odpowiedzi.
Inne źródło powiedziało portalowi EurActiv.com, że stosunki na linii Waszyngton-Ankara po nieudanym puczu pogorszyły się na tyle, że władze amerykańskie nie ufają już w to, że Ankara bezpiecznie przechowa broń. Amerykańskie głowice są przewożone do bazy sił powietrznych Deveselu w Rumunii.
Rzecz jasna decyzja o umieszczeniu broni jądrowej w Deveselu w pobliżu miasta Caracal rozwścieczyła Rosję. Rumunia bowiem, znajdująca się w okresie Zimnej Wojny w bloku sowieckim, nadal jest postrzegana przez Kreml jako kraj znajdujący się w orbicie jej bezpośrednich wpływów.
Nic zatem dziwnego, że rumuńskie ministerstwo spraw zagranicznych zaprzeczyło informacjom, jakoby amerykańskie głowice jądrowe znalazły swoją bazę na terytorium Rumunii. Od czasu zakończenia Zimnej Wojny żadna informacja na temat ulokowania amerykańskiej broni na terenie państw byłego Bloku Sowieckiego nie doczekała się potwierdzenia. Do publicznej wiadomości podano jedynie, że amerykańska broń strategiczna znajduje się na terytorium Belgii, Holandii, Niemiec i Włoch. Oficjalnie mówi się o 200 głowicach, jednakże w rzeczywistości może ich być zdecydowanie więcej.
Od czasu lipcowego puczu relacje na linii Waszyngton-Ankara są najgorsze od czasu wstąpienia Turcji do NATO w 1952 roku. Ankara utrzymuje, że rząd Stanów Zjednoczonych wspiera przebywającego w USA Fethullaha Gulena, oskarżanego przez władze tureckie o kierowanie nieudanym spiskiem. Turcja domaga się jego ekstradycji i sprawa ta będzie kluczowym punktem rozmów podczas zaplanowanej na 24 sierpnia wizyty amerykańskiego wiceprezydenta Joe'go Bidena w Turcji.
Źródło: EurActiv.com, Press TV
Fot. Press TV
Źródło: prawy.pl