O Powstaniu Warszawskim na Starym Mieście opowiadała Michalina Żelazny – edukatorka z Centrum Edukacyjnego Instytutu Pamięci Narodowej.
Jeżeli chodzi o Powstanie Warszawskie w tej części Warszawy walki przebiegały dość spokojnie. Dlaczego? Ponieważ tutaj w sumie nie było żadnych dużych placówek niemieckich, zwarta zabudowa, małe wąskie uliczki i tutaj powstańcy spokojnie przygotowywali się do dalszej walki. Nie zdawali sobie nawet sprawy jak sytuacja się szybko zmieni. W drugim tygodniu sierpnia po zdławieniu Powstania na Woli, na Ochocie wszystkie tamtejsze oddziały, zgrupowania zostały zepchnięte właśnie tutaj na teren Starego Miasta, na którym wtedy stacjonowały wtedy takie oddziały jak Bończa, Gustaw i one będą wsparte przez Zgrupowanie Radosław – słynne zgrupowanie, które przybyło tutaj również z Woli, nie podołali Niemcom niestety.
Co tutaj się działo? Walka była straszna. Niemcy wykorzystali tutaj czołgi, tankietki, lotnictwo, miotacze ognia, nie mieli litości kompletnie nad nikim, tak jak w pozostałych dzielnicach. Ani nad ludnością cywilną, ani nad powstańcami.
Osobą, która była odpowiedzialna za zdławienie Powstania, właśnie tutaj na Starym Mieście był Heinz Reinefahrt – wielki zbrodniarz, nie miał litości kompletnie nad nikim, który potem po wojnie nie został w ogóle osądzony za zbrodnie. Jego wręcz spotkała nagroda. W jakiej postaci? 9 lat po wojnie został wybrany na burmistrza miasta na przepięknej wyspie Sylt na Morzu Północnym. Wyspa – bajeczka można tam spędzić emeryturę każdemu polecam. Nigdy nie spotkała go żadna kara. Spokojnie dożył swojej starości i zmarł w tamtejszej swojej rezydencji. Jak popytać sąsiadów wspaniały człowiek, wspaniały sąsiad, zawsze można było na niego liczyć. A nikt nie zdawał sobie sprawy z jakim potworem ma do czynienia. O niego ubiegały się władze polskie, żeby alianci go wydali, ale stwierdzili, że może być przydatnym świadkiem w Hamburgu w procesach. Potem jednak nie znaleziono żadnych obciążających go argumentów i został wypuszczony na wolność. I tak sobie dożył do spokojnej starości.
My zatrzymaliśmy się pod Archikatedrą Jana Chrzciciela, która była symbolem walki o Stare Miasto. Powstańcy którzy przebywali w jej murach walczyli dosłownie o każdy centymetr tej świątyni. Niemcy nie wiedzieli jak mają dostać się do środka. Dlatego wpadli na szatański pomysł, że tutaj właśnie pod tę ściankę podjedzie tankietka, napełniona ładunkami wybuchowymi. Wielka eksplozja wyrwała całą tą ścianę. Niemcy wkroczyli do środka i wiadomo jaki los spotkał przebywających w niej walczących powstańców.
Na ścianie mamy tablicę pamiątkową, która upamiętnia właśnie ten moment wybuchu i co ona nam mówi. „Gąsienica niemieckiego czołgu miny Goliat, który podczas Powstania Warszawskiego 1944 r. zburzył część murów katedry”. I mamy fragment tego czołgu miny. Ale to nie jest fragment tego czołgu, który wysadził tę ścianę. To jest fragment pochodzący z tzw. czołgu – pułapki, który wybuchł na ulicy Kilińskiego.
Utrata Archikatedry Św. Jana Chrzciciela była wielką katastrofą – wielką klęską dla Starego Miasta i to już świadczyło o tym, że tutaj Powstania również upadnie i sytuacja zmusi powstańców do opuszczenia Starówki.
Not.IF