Statystyczna zagadka Marszu Komorowskiego rozwiązana
Po trzech dniach od urzędniczego spędu dowiedzieliśmy się w końcu z ust najbardziej kompetentnej osoby w Polsce ilu uczestników zgromadził „marsz Bronka”.
Pokojowy, rodzinny, łączący ponad podziałami … długo by można wymieniać przymioty wprowadzone przez „niezależne media” do obiegu publicznego w trakcie i po transmisji prezydenckiego marszu 11 Listopada.
Państwowa TVP prześcigała się z komercyjną TVN w lukrowaniu i koloryzowaniu, tego co można było zobaczyć i usłyszeć w miniony poniedziałek na Krakowskim Przedmieściu. Były flagi, balony, uśmiech i … gołębie.
Te ostatnie, podobnie jak rok temu, okazały się niezwykle pomocne w policyjnej statystyce. Po trzech dniach od urzędniczego spędu sytych, bogatych i zadowolonych z życia, dowiedzieliśmy się w końcu z ust najbardziej kompetentnej osoby w Polsce, ilu uczestników zgromadził „marsz Bronka”. Znany i lubiany przez nas minister Sienkiewicz, na falach znanego i lubianego przez nas Radia Tok FM przemówił - szesnaście tysięcy.
Dla osób nieprzyzwyczajonych do majstrowania przy oficjalnej statystyce na „zielonej wyspie Tuska” pierwszym odruchem na wspomnianą liczbę uczestników mogło, a właściwie musiało być zdziwienie, a potem niedowierzanie. Na końcu toku myślowego zaś – zdroworozsądkowo - śmiech. Wszystkim nieobeznanym w topografii Warszawy chcę powiedzieć, że państwowy marsz odbywał się wąskimi ulicami: Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem. A potem rozszerzającą się trasą od Placu Zbawiciela i Alejami Ujazdowskimi.
Dlaczego o tym piszę? Bo z dostępnych w internecie zdjęć wynika, że w jednym rzędzie maszerowało do dziesięciu osób. Przyjmując, że między rzędami był jeden-trzy metry wolnej przestrzeni, pochód prezydencki musiałby ciągnąć się na długości około 6 km. Tymczasem w linii prostej do przejścia były niespełna 4 km. W praktyce, gdy prezydent dochodził do pomnika Piłsudzkiego przy Belwederze, ostatni maszerujący powinni znajdować się w okolicach Placu Krasińskich. A nie byli.
Wiele wiec wskazuje na to, że do owych szesnastu tysięcy ludzie ministra Sienkiewicza wliczyli także, jakże liczne zastępy gołębi na Trakcie Królewskim. I teraz wszystko powinno się zgadzać. „Ludzie Bronka” 3-4 tysiące, wliczając w to mundurowych i cywilnych ochroniarzy. Drugie tyle to gapie. A reszta, czyli 8 tysięcy? Resortowe „niebieskie” gołębie z Rakowieckiej.
Antoni Krawczykiewicz
fot. prezydent.pl/Łukasz Kamiński
Źródło: prawy.pl