Antyprzemocowe banialuki

0
0
0
/

Lewacki matrix, czyli tzw. Konwencja antyprzemocowa wynegocjowana na forum Rady Europy, została uchwalona w 2011 r. w Stambule. Jak to zwykle ma miejsce w tego typu ideologicznych instrumentach, cel jest odwrotny od tytułowego. Pod pozorem ochrony kobiet przed wszelkimi formami przemocy i dyskryminacji jest nim w istocie atak na tradycyjne wartości, a zwłaszcza na rodzinę i normalne małżeństwo. Polski rząd Platformy i PSL-u podpisał ją w 2012 r., ale przez następne kilka lat nie była ratyfikowana. Dopiero rzutem na taśmę były prezydent Bronisław Komorowski w kwietniu 2015 r. ją ratyfikował. Dokument nakłada na państwa takie obowiązki jak zapewnienie oficjalnej całodobowej infolinii dla ofiar przemocy oraz internetowego portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia. Zobowiązuje również strony do monitorowania i zbierania danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci oraz prowadzenia profilaktyki i edukacji dotyczącej m.in. rozwiązywania konfliktów w relacjach międzyludzkich bez uciekania się do przemocy. Konwencja mówi także o obowiązkowej pomocy psychologicznej dla ofiar, a także bezpłatnej pomocy prawnej. I wszystko wydaje się piękne. Tylko takie nie jest w istocie. Czyli niby wszystko ok, nieprawdaż? Konwencja wzbudziła liczne kontrowersje, ponieważ uderza w tradycyjnie rozumianą rodzinę, a także polską tradycję i religię katolicką. To gdzie jest „pies pogrzebany”? W 2012 r. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zwróciło uwagę, że konwencja wprowadza definicję płci, jako „społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn”. Tylko tyle i aż tyle. Ideologia gender przemycona pod pozorem troski o społeczeństwo, o kobiety. Ta Konwencja, jest jednym z wielu narzędzi dekonstrukcji normalnego porządku moralnego, prawnego i społecznego. Bo co to znaczy - „społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn”? Dziś to, jutro tamto. Dziś jestem kobietą, a jutro poproszę społeczeństwo, by uznało mnie za mężczyznę, a pojutrze mi się znudzi i znowu będę kobietą. Oczywiście przy okazji jest to furtka do legalizacji związków osób tej samej płci. Do sporu o konwencję doszło pomiędzy ówczesną pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania, Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, a ówczesnym ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Jarosławem Gowinem, który słusznie widział w dokumencie „wyraz ideologii feministycznej”, służący „zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych”. O ratyfikację konwencji apelowały lewackie organizacje kobiece, manipulując i dezinformując, jakoby jej celem nie była legalizacja związków osób tej samej płci, czy aborcji. Pan Komorowski podpisał, ale na szczęście pan Komorowski przegrał wybory i temat wrócił na polityczne salony. W grudniu minionego roku minister pracy, Elżbieta Rafalska, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przyznała, że jest za wypowiedzeniem przez Polskę konwencji antyprzemocowej. Podkreśliła, że od początku PiS był jej przeciwny, m.in. z powodu zapisu o kulturowym postrzeganiu płci. W Polsce walka z przemocą dobrze sobie radzi bez tej pseudo-konwencji. Ochrona kobiet jest na najwyższym poziomie w Europie, co wynika z naszej tradycji i wartości, na których zbudowana jest Polska. Dlatego nadszedł czas, ażeby anulować obowiązywanie nieszczęsnego Dokumentu, będącego bombą z opóźnionym zapłonem. Pełnomocnik Rządu do spraw Równego Traktowania przekazał do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich informację o tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości podjęło czynności przygotowujące do wypowiedzenia Konwencji. Środowiska prawnicze zarzucają, że ponadto wspomniane argumenty, nie jest ona wystarczająco precyzyjna, a także zwracają uwagę, że może być „ideologicznym zamachem na porządek konstytucyjny”, gdyż jest aktem jawnie dyskryminującym mężczyzn, chyba, że ci „ubierają się w sukienki i udają kobiety” – tak w 2014 r. pisała dr Joanna Banasiuk z Instytutu Ordo Iuris. Nawet były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll stwierdził kilka lat temu, „że dokument ten jest napisany bardzo złym, w wielu miejscach nieprecyzyjnym językiem, jest w nim dużo sprzeczności, co może skutkować wątpliwościami w stosowaniu tej Konwencji, a przede wszystkim pozostają wątpliwości, co do intencji jej twórców. Powstaje pytanie, czy nie ma tu jakiegoś drugiego dna?”. Po informacji, jaką przekazał Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania Adam Lipiński, wszystko wskazuje na to, że rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotowuje się do wypowiedzenia tej szkodliwej regulacji. Lipiński poinformował w stanowisku skierowanym do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, że wpłynął do niego projekt wniosku o wypowiedzenie tej Konwencji wraz z uzasadnieniem. Projekt miał zostać sporządzony i przesłany do konsultacji międzyresortowych przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Sam Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania prosi również Biuro RPO, aby w tej sprawie zwracać się bezpośrednio do projektodawcy tj. Ministerstwa Sprawiedliwości. Oby jak najszybciej rząd uporał się z tym niepotrzebnym nikomu „dokumentem”. Normalne społeczeństwo nie potrzebuje żadnych tego typu ideologicznych „narzędzi”, które w istocie są ukrytym atakiem na nas wszystkich. Dr Paweł Janowski Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną