Stosunki polsko-ukraińskie od dawna nie są dobre (o ile w ogóle kiedyś były). Wbrew temu, co mówią politycy niemal wszystkich partii i media niemal wszystkich nurtów, na relacjach tych ciąży nie tylko wciąż niezałatwiona sprawa ludobójstwa popełnionego na Polakach, ale także odradzający się od kilku lat kult Bandery oraz OUN-UPA – strony winnej rozpętania fali mordów popełnianych nie tylko na Polakach, ale także na Żydach, Czechach, Ormianach oraz samych Ukraińcach, którzy nie godzili się na mordy jako metodę tworzenia własnego państwa lub po prostu po ludzku nie rozumieli, jak jednej człowiek może mordować drugiego, niewinnego człowieka.
Stało się to, czego można było się spodziewać. Długoletnie zaniedbania strony polskiej oraz brak jasnego i jednoznacznego sprzeciwu wobec odradzającego się nacjonalizmu na Ukrainie, zebrały swoje pierwsze żniwo. Dawanie pieniędzy (bo trudno nazwać pożyczką coś, czego wiadomo, że strona biorąca nie odda) oraz bezrefleksyjnie wspieranie rządów kijowskiego reżimu sponsorowanego przez znanego światowego spekulanta, który w niejednym już kraju „namieszał”, przyniosło przede wszystkim efekt w postaci jeszcze większej pewności siebie nacjonalistów ukraińskich. Oczywiście – nie wszyscy Ukraińcy wspierają te ruchy, nie wszyscy także uważają, że to, czemu nacjonaliści hołdują i do oddawania hołdu zmuszają obywateli, jest dobre. Trzeba jednak powiedzieć sobie wprost – oficjalna ukraińska polityka wewnątrzpaństwowa popiera taki rozwój sytuacji, kreuje go i w nim upatruje swoją przyszłość. Można zatem powiedzieć, że za to, co stało się w Hucie Pieniackiej, odpowiada nie jakiś anonimowy obywatel, czy grupa obywateli, a właśnie państwo. Skoro przyzwala ono na odrodzenie ruchów, które w założeniu zwrócone były nienawistnie do określonych narodowości, to trzeba być naiwnym, aby oczekiwać, że spadkobiercy tych „idei” nie zaczną z biegiem czasu kontynuować dzieła swoich „mistrzów”…
Wydarzenia z Huty Pieniackiej powinny przynieść otrzeźwienie tym, którzy żyli dotąd giedroyciowską iluzją. Państwo ukraińskie podąża w kierunku nie tylko państwa autorytarnego, ale także – a może przede wszystkim – takiego, w którym zbrodniarze uważani są za bohaterów. Dla takiego państwa nie może być miejsca w nowoczesnej Europie. Swoją drogą warto zwrócić uwagę, że tymi, którzy najmocniej wspierają rządy pomajdanowe i nacjonalistyczne w Kijowie są między innymi także ci, którzy w Parlamencie Europejskim codziennie mogliby debatować o tym, jak to Polska przeradza się w państwo niedemokratyczne, autorytarne, czy w końcu nawet totalitarne… Gdzie zatem jest granica hipokryzji polityków nie tylko polskich, ale i europejskich?!
Martwi mnie w tym wszystkim jeszcze jedno… Fala kłamstw, jaka zaleje media i toczyć się będzie z ust polityków, ponownie dążyć będzie do odwrócenia przysłowiowego „kota ogonem”… Przykład?! Kiedy w Ełku miały miejsce znane nam wydarzenia, spora część mediów i tzw. ekspertów ogłosiła alarm, że o to w całej krasie widać teraz rzekomy polski nacjonalizm i brak tolerancji – i nikomu wówczas nie przyszło do głowy zadać sobie pytania, czy może właśnie ktoś z zewnątrz nie był inicjatorem tych działań i czy w ogóle można na bazie tego pojedynczego przypadku mówić o jakimś ogólnopolskim zjawisku braku tolerancji… Z kolei teraz, jestem pewien, że przez te same media i tych samych „ekspertów” będziemy zarzucani informacjami o niemal pewnej prowokacji rosyjskiej, a jeśli już nawet nie będzie to nazwane wprost prowokacją, to zaczną nam wmawiać, że jest to zachowanie bardzo wąskiej, wręcz marginalnej grupy ludzi, którzy nie reprezentują poglądów większości obywateli Ukrainy i którym zależy wyłącznie na skłóceniu Polaków i Ukraińców… Powtórzę zatem pytanie – gdzie jest granica hipokryzji i zakłamania polskich oraz europejskich polityków, reprezentujących ponoć wszystkie cywilizowane wartości tego Świata?!
Jak było naprawdę z wysadzeniem Pomnika w Hucie Pieniackiej oraz jak bardzo „marginalny” był to odruch, możemy się domyślać. Nie twierdzę, że wszyscy Ukraińcy popierają takie zachowania. Jak wspomniałem, znam takich, którzy nie popierają tego, co dzieje się w ich kraju, z ust których dziś rano usłyszałem słowa potępienia dla opisywanego czynu, a i wstydu, że tak się stało. Z pewnością jednak grupa osób, która dokonała tego haniebnego czynu, nie jest pozbawiona poparcia części społeczeństwa, co z kolei może dać im motywację do dalszych, podobnych „działań”.
W kontekście tego, co usłyszymy dziś i w ciągu kolejnych dni na temat zniszczenia Pomnika w mediach oraz z ust większości polityków, należy zachować daleko idący krytycyzm. Umiejętność żonglowania informacjami i odpowiednia ich obróbka jest straszną bronią w rękach państw i polityków – biada temu, kto nie ma tego świadomości… Nie brałbym także zbytnio do siebie wyników dochodzenia, jakie zapewne przeprowadzi strona ukraińska. Można założyć z niemal 100% pewnością, że cała sytuacja zostanie wykorzystana do zrzucenia winy na stronę rosyjską i ogłoszenia rosyjskiej prowokacji. Podchwycą to z kolei szybko politycy i media. Może i byłbym skłonny w to uwierzyć, gdyby nie moje wieloletnie już doświadczenie i obserwacja tego, co dzieje na Ukrainie. Tam nawet za nadmierny opad śniegu w zimie, względnie palące słońce w lato obwinia się Rosjan. Nadal tylko nurtować będzie mnie to pytanie o granicę hipokryzji… Czy ona w ogóle istnieje?!
Źródło: Bezprzesady.com