Irlandzki rząd działa jak mafia
Z Kathy Sinnott, byłą irlandzką eurodeputowaną, działaczką społeczną zaangażowaną w ruch obrony życia rozmawia Anna Wiejak.
Od 1 stycznia bieżącego roku w Irlandii obowiązuje nowe prawo aborcyjne legalizujące zabicie dziecka nawet tuż przed jego przyjściem na świat. Czego należałoby się dalej spodziewać? - Legalnej eutanazji osób niekoniecznie starszych, jeżeli taka będzie wola rodziny?
- Mówiąc o nowym prawie aborcyjnym, należy podkreślić, że spotkało się ono z silnym sprzeciwem społecznym, jako że zostało przeforsowane wbrew woli społeczneństwa. Z przeprowadzonych sondaży wynika ewidentnie, że większość Irlandczyków nie chciała legalizacji zabijania poczętych dzieci. Ustawa zaczęła obowiązywać 1 stycznia i jej zapisy jeszcze nie zostały sprawdzone w praktyce – nie wiadomo jeszcze m.in. jak zachowają się szpitale, gdyż ich personelowi [wbrew temu o czym przekonuje irlandzka i nie tylko irlandzka prasa] nie przyznano tzw. klauzuli sumienia. Dotyczy to zarówno lekarzy, położnych, jak i pielęgniarek. Wprawdzie nikt nie zmusza ich do dokonywania aborcji, niemniej jednak mają obowiązek wydawania skierowania na aborcję, czego żaden szanujący życie lekarz nie będzie w stanie uczynić. Spodziewamy się zatem, że ustawa zostanie zaskarżona do Sądu Najwyższego. Oczekujemy, że personel szpitalny wypowie wojnę temu prawu i sytuacja ulegnie poprawie. Z moich informacji wynika, że specjaliści w zakresie prawa już pracują nad możliwościami zaskarżenia ustawy, a jednym z głównych argumentów będzie właśnie wolność sumienia.
To chyba nie koniec problemów osób wyznających tradycyjne wartości...
- Owszem. Wystarczy spojrzeć na listę spraw, jakie rząd Irlandii ma w tym roku na agendzie. Otóż postawił sobie on za punkt honoru usunięcie ze szkół wszystkiego, co może nawet kojarzyć się z chrześcijaństwem i zamierza uczynić to drogą ustaw. Na pierwszym miejscu do usunięcia ze szkół jest katolicyzm – naprawdę intensywnie nad tym pracują. Ogłoszono termin referendum w sprawie legalizacji związków homoseksualnych i przyznania im takich samych przywilejów, jakimi cieszą się małżeństwa, które odbędzie się za czternaście miesięcy, przy czym należy podkreślić, że debata na ten temat jeszcze się nie rozpoczęła. 22 listopada zeszłego roku odbyło się referendum na temat praw dzieci, które umożliwiło przeniesienie praw rodzicielskich z rodziców na państwo. Zostało ono, i to należy z całą mocą podkreślić, sfałszowane. W tej sprawie toczy się postępowanie, zatem jeżeli uda się to oszustwo wykazać czarno na białym, głosowanie będzie można powtórzyć. Ostateczny wyrok zapadnie na wiosnę. Dzieje się zatem wiele złego. Obserwujemy potworny atak na chrześcijaństwo, a w szczególności na katolicyzm oraz ekonomiczny atak na rodzinę.
Czy mogłaby Pani przybliżyć, na czym dokładnie polega ów ekonomiczny atak?
- Od wielu lat system podatkowy Irlandii mocno dyskryminuje rodzinę. O wiele łatwiej jest tzw. singlom, czy osobom żyjącym w konkubinacie niż małżeństwom i dotyczy to nie tylko kwestii finansowych. Rząd wykorzystał problem recesji, aby jeszcze mocniej „dokręcić śrubę” właśnie rodzinom, odcinając je m.in. od opieki społecznej jeżeli znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. Co ciekawe cały czas rząd, poproszony o udzielenie wsparcia rodzinom, wymawia się recesją, tymczasem na inne rzeczy pieniądze zawsze się znajdują. Niestety coraz więcej rodzin ma problemy z zaspokojeniem zupełnie podstawowych potrzeb, jak ogrzanie mieszkania, czy zakup żywności. Nie łudźmy się, rząd ma pieniądze i można bez trudu sprawdzić, na co je wydaje, niestety jednak na tej liście zabrakło znajdujących się w trudnej sytuacji gospodarstw domowych. Moja przyjaciółka, notabene wykładowca na tutejszym uniwersytecie, przeprowadziła dogłębne studia nad irlandzkim systemem ekonomicznym i jest przekonana, że presja wywierana na rodziny wzrosła i utrzyma się jeszcze przez wiele lat.
Czy to polityczne...?
- Myślę, że bardziej ideologiczne. To właśnie ideologie od dłuższego czasu starają się wpływać na irlandzką rzeczywistość, m.in. poprzez imigrantów. Przez całe dziesięciolecia ludzie, którzy przybywali do Irlandii z innych części Europy starali się przekształcić irlandzkie społeczeństwo w kierunku jego sekularyzacji. Irlandia była jednym z najbardziej katolickich społeczeństw Europy, tymczasem wskutek podejmowanych przez ostatnie dekady wysiłków, zaczęła odchodzić od Kościoła.
Niestety te ideologie odnotowują sukcesy. Wystarczy przypomnieć, że w ostatnim roku ponad 4 tysiące Irlandek (w tym również młodziutkich dziewczynek) zdecydowało się na podróż do Anglii w celu zabicia swych nienarodzonych dzieci. To przerażająca liczba.
- Rzeczywiście. Należy jednak zwrócić uwagę, że liczba zabijanych dzieci spada przynajmniej w przypadku Irlandek. Od lat dziewięćdziesiątych proces ten przebiega równomiernie. Dokładnie tyle samo aborcji czyli 4 tys. odnotowaliśmy rok i dwa lata temu. Zdaję sobie sprawę, że 4 tys. za dużo – jedna to już jest zbyt wiele – ale sytuacja poprawia się, mimo że nadal budzi poważny niepokój.
Nowe prawo aborcyjne weszło w życie mimo tego, że pogwałca ono zapisy Konstytucji. To niebezpieczny precedens, ponieważ pokazuje, że Konstytucja nie jest dokumentem, którego zapisów należy przestrzegać.
- Zgadza się. Kwestia ta wzbudziła wiele obaw podczas debaty o nowym prawie aborcyjnym i mam nadzieję, że kwestia ta zostanie podniesiona w Sądzie Najwyższym, że z wielu różnych powodów zdecydowano się na zignorowanie zapisów Konstytucji i dobra ludzi. Około 40 parlamentarzystów zamierza stanąć przed obliczem sprawiedliwości i wskazać, że głosowali oni przeciwko ustawie aborcyjnej. Z przecieków, jakie trafiły do prasy wynika, że wielu specjalistów z zaskresu prawodawstwa oraz parlamentarzystów było zastraszanych przez osoby „zbliżone do kręgów partyjnych”. Rzecz jasna nie w żaden sposób nie usprawiedliwia to ich postępowania, lecz pokazuje stosowaną na irlandzkiej scenie politycznej taktykę „twardej ręki” nieodpowiedzialnych chłopców, jaką stosuje obecny rząd.
Przypomina to system działania mafii, a nie praworządność...
- To bardzo przypomina mafię. Zobaczymy, co będzie się działo podczas zaplanowanych na przyszłe lato wyborów samorządowych i parlamentarnych. Wielkim problemem będzie stanowiła kwestia, czy w ogóle znajdą się wśród kandydatów politycy, na których warto głosować. Irlandczycy są naprawdę wściekli, a jednocześnie przepełnieni nadzieją na znalezienie alternatywy. Irlandia jest dość kuriozalnym krajem, gdyż jej obywatele są niesamowicie pasywni, zatem ludzie mogą opowiadać się przeciwko danemu politykowi i prowadzonej przez niego polityce, a mimo tego, kiedy pójdą do wyborów, i tak na niego zagłosują np. ze względu na to, że popiera go jeden z członków rodziny, czy na to, że ów kandydat obieca darmową pomoc medyczną. Ludzie w Irlandii idą na wybory i wybierają swoich przedstawicieli, kierując się najmniej właściwymi pobudkami. Nie oszukujmy się – jeżeli obeny rząd utrzyma się po wyborach będzie nadal wyrządzał tak wiele szkód irlandzkiemu społeczeństwu, jak tylko się da. Jeżeli chcemy naszych rodzin, życia dzieci i zachowania naszych wartości, to najwyższy czas pozbyć się tych panów.
A jak radzi sobie z tą trudną sytuacją Kościół katolicki?
- Biskupi wydają oświadczenia - w Irlandii mamy wielu wspaniałych biskupów, lecz ani jednego silnego. W Irlandii wszyscy biskupi mówią jednym głosem, natomiast w Ameryce niektórzy wyrażają się w naprawdę ostrych słowach. Oni nie prowadzą „konsultacji” i nie idą na żadne kompromisy. Tak jak powiedziałam, w Irlandii mamy wspaniałych biskupów, lecz pozostają zbyt cicho, ze spuszczonymi głowami i nie ma żadnego, który „wziął by się za bary” z mediami i rządem. To naprawdę poważny problem.
A co z ruchem pro-life? Wydaje się, że osłabł i stracił na skuteczności. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to dlaczego?
- Ruchy obrony życia w Irlandii naprawdę ciężko pracują. Dzięki temu mamy największy Marsz za Życiem, gromadzący ponad 60 tys. osób, które maszerują ulicami Dublina. Nie przeszkadza im nawet przenikliwy ziąb. Jednakże głównym problemem ruchów pro-life jest ciągłe oglądanie się na media do tego stopnia, że obawiają się modlić publicznie. To naprawdę duży problem, gdyż walczymy z siłami zła i dzieje się to poprzez działalność polityczną, marsze, lecz główną i najsilniejszą bronią pozostaje modlitwa. Wielu tych, którzy wspierają walkę o życie zwracało się do głównych organizatorów czuwań i marszów, aby publicznie wypowiedzieli słowa modlitwy, ale bezskutecznie. To naprawdę duży błąd, gdyż modlitwa indywidualna w zaciszu domu to zbyt mało. Na marszach jest naprawdę wiele krzyku, lecz brakuje zwrócenia się do Pana Boga i modlitwy, a przecież wyznawcy szatana afirmują się zupełnie publicznie...
Przyznam, że nie do końca rozumiem, dlaczego obrońcy życia tak bardzo obawiają się publicznej modlitwy? Czy są za to przewidziane jakieś sankcje?
- Nie. Chodzi tylko o to, że oni cały czas obawiają się, co powiedzą media, a to jest niewłaściwe pytanie. Kluczowym pytaniem powinno być to, co przyniesie konkretne efekty. Jeżeli walczysz z szatanem możesz to robić na wiele sposobów, jednak główną bronią zawsze pozostanie modlitwa – bez Bożej łaski nic nie może się udać.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: prawy.pl