Polityczne wstrząsy w Turcji z Syrią w tle
Potężne wstrząsy wielkiej afery korupcyjnej nadwyrężyły gmach władzy Recepa Tayyipa Erdogoana utrzymującego się w fotelu premiera Turcji od 2003 r. Przez szczeliny jakie wytworzyła dekompozycja elity wycieka także prawda o agresywnej polityce Ankary wobec Syrii.
17 grudnia turecka policja aresztowała 24 osoby ściśle powiązane z kręgami Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) niepodzielnie władającej Turcją od 12 lat. W ciągu następnych czterech dni liczba zatrzymanych wzrosła do 80. Wśród aresztowanych znalazło się aż trzech synów ministrów – ministra spraw wewnętrznych Muammera Gulera, gospodarki Zafera Caglayana oraz środowiska i urbanizacji Erdogana Bayraktara.
Śledczy nie mają żadnych wątpliwości, iż byli oni jedynie pośrednikami swoich ojców w prowadzeniu brudnych interesów. Zarzuty to defraudacje publicznych pieniędzy na gargantuiczną skalę, łapownictwo, pranie brudnych pieniędzy. Łączna kwota łapówek wstępnie oceniana była na 64,5 miliona dolarów. U samego Suleymana Aslana, dyrektora generalnego państwowego banku Halkbank zamieszanego w aferę policja znalazła 4,5 miliona dolarów w gotówce ukrytych w pudełkach po butach.
Łapówki miały związek przede wszystkim z wydawaniem zezwoleń na inwestycje dla prywatnych deweloperów, stary problem który zresztą był detonatorem wielkich protestów w Stambule z przełomu maja i czerwca zeszłego roku. Jednak przedmiotem handlu miało być także nadawanie obcokrajowcom tureckiego obywatelstwa. Dotyczyło to grupy przestępczej skupionej wokół obywatela Iranu azerskiego pochodzenia, który w zamian za idące w miliony dolarów łapówki dla poszczególnych ministrów i szefów instytucji finansowych mógł uskuteczniać nielegalne transfery pieniężne. 30 grudnia wicepremier Bulent Arinc przyznał, że skandal korupcyjny kosztował już turecką gospodarkę ponad 100 mld dolarów.
Rozłam w elicie władzy
Choć na tej samej konferencji prasowej Arinc deklarował, iż rząd nie będzie wtrącał się w śledztwo to jednak jak do tej pory ze stanowisk odwołano wszystkich szefów departamentów stołecznej policji. W drugiej fali zmian kadrowych dymisje dotknęły około stu analogicznych funkcjonariuszy na prowincji. Według informacji tureckiej prasy wszyscy byli na indeksie tureckiego wywiadu (MIT) jako powiązani z ruchem szeroko rozgałęzionym Ruchem Fetullaha Gulena.
Gulen – wpływowy muzułmański myśliciel sformułował specyficzną koncepcję islamskiego neokonserwatyzmu zaszczepioną w stosunkowo liberalnej szkole hanafickiej sunnitów. Na jego sieciowy ruch, określany czasem mianem Hizmet (Służba) składają się szkoły, wydawnictwa, anglo- i turkojęzyczne, media funkcjonujące na czterech kontynentach (w tym agencja informacyjna, telewizje i dzienniki) a także bank oraz agencja ubezpieczeniowa. Gulen był głównym promotorem edukacji islamskiej na Bałkanach ale także w poradzieckiej Azji Środkowej i Rosji. W tej ostatniej zresztą placówki związane z Ruchem Gulena zostały zamknięte wkrótce po dojściu do władzy Władimira Putina.
Nice dziwnego bowiem Gulen jeszcze od czasów zimnej wojny jest prawdopodobnie powiązany z amerykański służbami specjalnymi, co czyni go graczem jeszcze cięższego kalibru w wewnętrznych tureckich przepychankach politycznych. Jego wsparcie było niewątpliwie ważnym czynnikiem konsolidującym islamistyczną AKP, która przecież wywodziła się z Partii Cnoty, której rząd został obalony pod presją wojska w 1997 i której czołowi działacze (w tym Erdogan) objęci zostali kilkuletnimi zakazami działalności politycznej.
Sam Gulen również był oskarżany przez wojskowych o podważanie laickości państwa i w 1998 r. udał się na emigrację do USA, skąd kontynuował swoją działalność. Objęcie władzy przez AKP wykorzystał do daleko idącej infiltracji instytucji państwowych w tym służb bezpieczeństwa i prokuratury, co szczególnie sprawnie przeprowadził w stołecznych organach w których według wielu komentatorów zwolennicy Gulena stanowią większość obsady.
W zeszłym roku doszło do jawnego rozłamu między premierem Erdoganem będącym jednocześnie szefem AKP a Gulenem. Ten ostatni i cała medialna armia z nim związana ostro krytykowali premiera za brutalną reakcję na opozycyjne protesty w Stambule jakie trwały na przełomie maja i czerwca. Po stronie Gulena stanęli zresztą zarówno prezydent Turcji Abdullah Gul jak i wicepremier Arinc.
Od tego czasu w partii rządzącej wrze. Ostatnia fala aresztowań po 17 grudnia nastąpiła na wniosek stołecznego prokuratora Zekeriyi Oza uznawanego za sympatyka Gulena. Z klubu parlamentarnego AKP wystąpił dawny sławny piłkarz Hakan Sukur również jego zadeklarowany zwolennik. Stało się to dokładnie na dzień przed akcją wspomnianego prokuratora i policji.
W konflikcie między Erdoganem a Gulenem nie chodzi tylko o podział władzy. Gullen i jego ruch wydają się być polityczną kotwicą mającą trzymać ogłaszającego ambicję do zaangażowania na Bliskim Wschodzie Erdogana w koleinach polityki wygodnej dla mocarstw zachodnich, przede wszystkim USA. Gulen krytykował zarówno odejście Turcji od programu integracji z Unią Europejską jak i ostrą postawę Ankary wobec Izraela, po tym jak izraelscy komandosi zabili w 2010 r. dziewięciu obywateli tureckich, którzy mimo blokady próbowali dostarczyć pomoc humanitarną do palestyńskiej Gazy w ramach „Flotylli Wolności”.
W wyrzekaniu tureckiego premiera na „polityczną walkę” stojącą za niedawną policyjną akcją jaka odpaliła wielką aferę jest więc wiele prawdy. W mediach dotychczas wspólnie popierających AKP rozgorzała prawdziwa wojna – jedne opisują gullenowskie „państwo w państwie” i określają jego wodza jako „krypto-syjonistę”, w innych mówi się o „rozpylającym korupcję” premierze.
Oczywiście nie znaczy to, że zarzuty które stały się jej przyczyną policyjnej akcji nie są prawdziwe, jednak czas policyjnej aktywności też chyba nie jest przypadkowy. Tym bardziej, korupcja władz lokalnych w Turcji jest schorzeniem chronicznym i endemicznym. Już 30 marca odbędą się w Turcji wybory lokalne a w sierpniu silnie spolaryzowane tureckie frakcje polityczne stoczą bój o prezydenturę. Rekonstrukcja rządu w którym 25 grudnia premier wymienił od ręki 10 ministrów (wcześniej 3 podało się do dymisji) z pewnością nie wystarczy ani dla ustabilizowania politycznego zaplecza ani rozgoryczonej opinii publicznej. Tym bardziej, że Erdogan ma poważne problemy nie tylko na arenie wewnętrznej.
Broń i azyl dla dzihadystów
Jak poinformował dziennik „Hurriyet” na samym początku nowego roku tureccy policjanci po długiej obserwacji zatrzymali niedaleko miasta Reyhanli przy syryjskiej granicy podejrzaną ciężarówkę. Kontrola okazała się o tyle utrudniona, że kierującymi okazali się… trzej funkcjonariusze tureckiego wywiadu (MIT). W związku z ich sprzeciwami i groźbami na miejsce wezwano żandarmerię wojskową. Żandarmi również się zawahali i skontaktowali z gubernatorem prowincji Hatay oraz prowincjonalnym prokuratorem.
Ten pierwszy w piśmie, którego kopia wyciekła następnie do dziennika „Radikal”, zakazał policjantom i żandarmom kontrolować ciężarówkę. Przed dyspozycją ugiął się zastępca okręgowego prokuratora, który przybył na miejsce. W dodatku z pisma gubernatora wynika, że sam samochód był własnością MIT. Skoczyło się na tym, że 1 stycznia ciężarówka wyruszyła z ładunkiem w dalszą drogę przez nikogo nie niepokojona.
Nomen omen tego samego dnia przedstawiciel Syryjskiej Republiki Arabskiej przy ONZ Baszar Dżaafari złożył u Sekretarza Generalnego Ban Ki-Muna oficjalne oskarżenie pod adresem Turcji o dozbrajanie zbrojnych ekstremistów walczących przeciw państwu syryjskiemu. Jedyne co miał do powiedzenia na ten temat nowy minister spraw wewnętrznych to to, że ciężarówka przewoziła „pomoc humanitarną dla Turkmenów w Syrii”. Inni przedstawiciele tureckich władz odmawiali komentarzy.
Biorąc pod uwagę, że dozbrajanie zbrojnych grup operujących w Syrii przez Stambuł jest tajemnicą poliszynela, można domyślać się, że i tym razem granicę turecko-syryjską przekraczał śmiercionośny ładunek. Dość wspomnieć film z lata ubiegłego roku ukazujący jak przez przejście graniczne bez żadnej reakcji ze strony Turków, przejeżdża pickup uzbrojony w działko, który bez większego trudu można znaleźć w internecie. Nagranie sygnowane jest przez jedną z bojówek.
Zresztą równie swobodnie granicę tę przekraczają siła żywa – ekstremiści z całego muzułmańskiego świata i Europy. Według źródeł syryjskich z samego odległego Jemenu przez Turcję dostało się 546 ekstremistów, przynajmniej tylu udało się do tej pory zidentyfikować. Według tego samego raportu z Turcji miało także przeniknąć od czerwca zeszłego roku około 47 ton broni.
Zresztą wątpliwości co do działań rządu w kwestii Syrii ma także turecka opozycja. Republikańska Partia Ludowa (CHP) domaga się w tej sprawie oficjalnego śledztwa. Kemaliści reprezentujący dawne świeckie elity osłabione po czystce w armii przeprowadzonej przez Erdogana, od dawna zresztą oponują przeciw agresywnej polityce AKP. W marcu zeszłego roku wiceprzewodniczący CHP Savak Pavey wraz z trzema współpracownikami odwiedził nawet w Damaszku prezydenta Baszara Al-Asada.
Turecki polityk w czasie tego spotkania wyrażał sprzeciw wobec polityki „wtrącania się w wewnętrzne sprawy Syrii” oraz optował za „dobrosąsiedzkimi stosunkami” obu państw. Towarzyszami Paveya byli parlamentarzyści z CHP właśnie z pogranicznej prowincji Hatay, którzy od wielu miesięcy informują o powtarzających się przypadkach przerzutu broni dla bojówkarzy w Syrii przez władze ich kraju [http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/4125-nieprzyjaciele-syrii ] Jeden z nich Hasan Agkol był także obecny 1 stycznia przy feralnej ciężarówce i nie miał wątpliwości co przewoziła ona za południową granicę.
Mimo tuszowania sprawy przez rząd znamiennym pozostaje fakt, że tym razem, z pewnością nieprzypadkowo, w praktykę tę wkroczyła policja. Może to świadczyć, iż również wewnątrz elity rządzącej wzbiera sprzeciw wobec awanturniczej polityki zagranicznej Erdogana, która jak do tej pory przyniosła Turcji więcej szkód niż pożytków.
Morderczy chaos
Jaki jest bilans neo-osmańskiej polityki Erdogana? Załamanie się relacji z Egiptem po tym jak Ankara do ostatka wspierała prezydenta Mursiego z Bractwa Muzułmańskiego obalonego w lipcu przez egipskich wojskowych. Efektem kryzysu rozniecanego gorliwie przez turecki rząd jest powstanie naprzeciw tureckiego Kurdystanu rozległego pasa syryjskiego terytorium kontrolowanego przez kurdyjskie Oddziały Samoobrony Ludowej (YPG), które szybko i z powodzeniem podjęły walkę przeciw atakującym ich takwirystom wspieranym właśnie przez Turków. YPG i ich polityczna nadbudowa – kurdyjska Partia Demokratycznego Zjednoczenia (PYD) zachowują ścisłe związku z starym wrogiem Ankary Partią Pracujących Kurdystanu.
Turcja była najgłośniejszym promotorem agresji przeciw Syrii po sierpniowej prowokacji związanej z prawdopodobnym użyciem przez tzw. „rebeliantów” gazów bojowych na przedmieściach Damaszku w pełnym napięcia wrześniowym okresie. Jest także obok Arabii Saudyjskiej sponsorem najbardziej ekstremistycznych grup dżihadystycznych walczących przeciw prezydentowi Al-Asadowi. Obecnie gdy mocarstwa zachodnie a także Katar uczyniły krok w tył, Turcy zostali w Syrii sam na sam z Saudami, którzy w swojej bliskowschodniej polityce nie wahają się przed niczym.
Niedawno korzystające właśnie ze wsparcia Saudów „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu” dokonało w prowincji Idlib egzekucji Husajna Sulejmana z Ahrar al-Sham. Organizacja ta jest największym członkiem Syryjskiego Frontu Islamskiego, równie skrajnego co IPIL ale powiązanego raczej z radykalnymi elementami w Bractwie Muzułmańskim i właśnie z Turcją. [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/4515-kto-walczy-z-wladzami-syrii ] Sulejman został pojmany gdy przybył na negocjacje z dowództwem IPIL do miasteczka Maskanah niedaleko Aleppo.
Niemal natychmiast przeciw „Islamskiemu Państwa” wystąpiły resztki oddziałów ze zdezintegrowanej tzw. „Wolnej Armii Syrii”. W piątek wojnę wypowiedziała mu także organizacja Dżaisz al-Mudżahidin. W sobotę ci ostatni podali, że zabili 36 bojówkarzy IPIL. W Aratib niedaleko Aleppo zginął jeden z dowódców „Islamskiego Państwa” o pseudonimie Emir. Odwetem były zamachy samobójców na posterunkach przeciwnych mu frakcji w niedzielny poranek.
Według komentatorów portalu The Media Line ofensywa wrogów IPIL sprawia wrażenie nieskoordynowanej i nie wróży sukcesu. Północna część Syrii, także w skutek działań tureckiego rządu, będzie więc jeszcze przez jakiś czas strefą morderczego chaosu starć poszczególnych bojówek, tak długo aż nie wymiecie ich syryjska armia.
Karol Kaźmierczak
Na zdjęciu: Premier Turcji - Recep Tayyip Erdoğan, fot. ec.europa.eu
© Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Jeśli koniecznie chcesz skopiować materiał do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.
Źródło: prawy.pl