O skąpych, ale przyjaznych CETA wypowiedziach wicepremiera Mateusza Morawieckiego - słyszeliśmy. Zapewne nie rozwijał tego wątku, bo nie chciał, aby PiS podpadł swoim konserwatywnym wyborcom. Nie chciał też, by naraził się rolnikom, których partia Jarosława Kaczyńskiego powoli, ale konsekwentnie, wyjmuje z objęć PSL.
PiS na polu krajowym długo w kwestii CETA robił medialne uniki, forsując zasadę, że gdy przyjdzie pora, aby Sejm ratyfikował tę umowę ( bo tylko po ratyfikacji krajowego parlamentu, CETA może wejść w pełni w życie w kraju Unii Europejskiej) musi zostać spełniony surowy warunek: za umową powinno się opowiedzieć 2/3 posłów. Taką przyjęto uchwałę. Powiało, optymizmem, bo wydawało się, że to wysoka poprzeczka.
Patriotyczny PiS miał okazję się wykazać w dziedzinie patriotyzmu gospodarczego, o którym tyle mówi. No i wyszło szydło z worka, bo teraz okazało się, że PiS jest patriotyczny wybiórczo.
Gdy 16 lutego Parlament Europejski klepnął CETA (408 –za, 254 - przeciw, 33 osoby wstrzymały się od głosu) wyszło czarno na białym, że PiS głosowało identycznie za CETA jak „totalna” opozycja.
Ramię w ramię wystąpili nawet przeciwko debacie w sprawie CETA, której domagali się inni deputowani, bo przecież o CETA i związanych z nią zagrożeniach trzeba było w końcu na forum europarlamentu porozmawiać. Żeby do takiej debaty nie dopuścić postarali się w głosowaniu „demokraci” z Platformy Obywatelskiej: Jerzy Buzek, Danuta Hubner, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Róża Thun, Jarosław Wałęsa, Bogdan Wenta, Bogdan Zdrojewski i Tadeusz Zwiefka.
Ale też połowa europosłów z PiS, w tym; Anna Fotyga, Karol Karski, Ryszard Legutko, Bolesław Piecha i „nadający” od jakiegoś czasu na PiS Kazimierz Michał Ujazdowski. Ironią losu jest chyba fakt, że za debatą głosowali „postkomuniści”: Krystyna Łybacka i Adam Gierek, a Bogusław Liberadzki (który miał w Brukseli za dużo do stracenia) i Janusz Zemke w głosowaniu udziału nie wzięli.
Dzięki PiS i PO głosowanie w sprawie zawarcia w porządku obrad punktu „debata nad rezolucją” wygrali przeciwnicy debaty. I debaty nie było. Takie standardy demokracji funduje nam europarlament . Trudno przewidzieć jak w sprawie CETA głosować będą parlamenty poszczególnych państw UE. W niektórych krajach Wspólnoty były przeciw CETA masowe protesty i należy się ich spodziewać w większym natężeniu . Wydaje się już pewne, że również polska młodzież wyjdzie w tej sprawie na ulicę i wesprze ich spora grupa rodziców oraz dziadków. Mamy prawo do informacji zapisane w prawach człowieka. Do informacji, a nie propagandy - politykom się pomyliło. Organizacje prowadzące kampanię przeciwko porozumieniu do samego końca usiłowały przekonywać poszczególnych polityków do odrzucenia CETA. Zebrano przeciw tej umowie 3,5 mln podpisów.
Dlatego fakt, że mimo protestów i milionów podpisów odrzucono w Brukseli nawet możliwość dyskusji jest skandalem i plunięciem ludziom w twarz. To nie jest demokracja, lecz arogancja. Pokaz że mają nas totalnie w nosie. Tak, jakby się czuli nie wybrańcami swoich społeczeństw, lecz wybrańcami bogów. Trzeba przypomnieć, że to my ich wybieraliśmy. Powinniśmy też pokazać rządowi PiS, że nie damy się robić w balona, bo przy wyborach się z tą partią na CETA nie umawialiśmy.
I to był błąd, że nie zażądaliśmy wprost, aby PiS się w tej sprawie wypowiedziało. Ale kto wtedy słyszał o CETA? To było tajne przez poufne. CETA nie było obecne w przedwyborczej kampanii żadnej z partii. Nie było w telewizyjnych debatach i spotach. To świadczy o poziomie wiedzy polskich dziennikarzy i ich braku dociekliwości. Negocjacje w sprawie CETA rozpoczęły się przecież w maju 2009 roku, a zakończyły we wrześniu 2014 roku. I wszystko było utajnione. UE i Kanada podpisały porozumienie 30 października 2016 roku, a my dotąd tak naprawdę nie wiemy, co podpisano.
Do tej pory nie znajdziemy w internecie zapisów umowy CETA, o której krążą legendy, że zawarta jest na paru tysiącach (niektórzy mówią nawet, że na 15 tysiącach) stron maszynopisu. Rzetelnej dyskusji na temat CETA nie było dotąd ani w Brukseli, ani tym bardziej w Polsce. Nikt z polskich ekonomistów nie przedarł się przez gąszcz zapisów umowy. Nie wiadomo, czy mają już do tego tekstu dostęp. Rozmawiają o CETA jak ślepy o kolorach. Korwin Mikke zapytany jakiś czas temu o tekst CETA odparł, że nie może do niego dotrzeć, bo go schowano w jakiejś tajnej kancelarii. I Korwin Mikke też głosował za CETA, podobnie jak kiedyś był za wejściem Polski do układu NAFTA…przez który zawaliła na skutek dominacji USA gospodarka Meksyku.
To wszystko zakrawa na kpinę, bo z tej umowy wyciekają wyłącznie takie informację, które są eurokratom wygodne. Zwłaszcza o zniesieniu 99 proc. ceł między sygnatariuszami. A wygodne są przekazy, że CETA zaowocuje zwiększeniem rozwoju gospodarczego w krajach UE i nam się wszystkim polepszy.
Tylko PSL konkurujący o dusze i głosy polskich rolników, alarmuje w sprawie CETA, podając merytoryczne ostrzeżenia przed ciemnymi stronami tej umowy. Ostrzega, że to może być wyrok na małe gospodarstwa rolne, które nie mają szans konkurowania z wielkoprzemysłową produkcją rolną Kanady, Przestrzegają też przed otwartą furtką dla żywności o niebezpiecznie niskich wymogach zdrowotnego bezpieczeństwa, jaka przypłynąć może do nas zza oceanu. Akcentują fakt, że CETA przyznaje potężnym i bogatym koncernom kanadyjskim prawo do pozywania państw, jeśli firmy uznają, iż zmiana krajowych przepisów pozbawi je części spodziewanych dochodów. Podobno te nowe sądy arbitrażowe mają funkcjonować na bardziej korzystnych dla nas warunkach niż dyktuje obecny arbitraż, obowiązujący dotąd w dwustronnej umowie Polska- Kanada ,ale zdania na ten temat są podzielone. I nie wiadomo, kto ma rację: prof. Oręziak, PSL i SLD, czy prawa strona politycznej sceny. CETA stała się potężnym narzędziem do walki politycznej lewicy z prawicą. Niedobrze.
Dlatego płakać się chce, gdy dziennikarze dzień po haniebnym głosowaniu w Parlamencie Europejskim posłów z PiS pytają Jarosława Kaczyńskiego o to, jaki prezent przyszykował swoim pupilom na …Święto Kota. Naprawdę wstańmy z kolan, trzeba szarpnąć za lejce. Należy nam się o CETA porządna publiczna debata, zanim w Sejmie będzie już pozamiatane. PiS, PO i Nowoczesna mają na Wiejskiej wymaganą 3/4 większość głosów. Przeciwnicy CETA: Kukiz 15 i PSL mogą im tylko nagwizdać.
Alicja Dołowska