PiS przed PO, czy PO przed PiS?

0
0
0
/

To pytanie zadawane jest coraz częściej wśród polityków, analityków i dziennikarzy. Jeszcze dwa, trzy miesiące temu byłoby ono „nie w temacie”.

 

Ale oto po słabym sondażowo 2013 roku dla PO i wyraźnym prowadzeniu PiS, zarysowane między wiosną a jesienią trendy uległy widocznej zmianie. W dużej mierze za sprawą wydarzeń związanych z „wyskokami obyczajowymi” ludzi PiS pokroju Adama Hoffmana, czy Tomasza Kaczmarka, zwanego „agentem Tomkiem”. Ale także PR-owskiej zagrywki ekipy Tuska z rekonstrukcją, 300 mld unijnych pieniędzy w tle oraz przejęciem pełnej kontroli nad swoją partią przez premiera . PiS ugrzązł na 30 proc., ale Platforma zaczęła dynamicznie odrabiać straty.

 

Choć nie pojawił się jeszcze od początku roku pomiar, w którym to PO jest na prowadzeniu, to takiej „niespodzianki” – jak mówią specjaliści – należy oczekiwać w najbliższym czasie. Będzie ona z całą pewnością mocno ograna medialnie i na jakiś czas spowoduje zmianę nastrojów w szeregach dwóch największych partii politycznych w Polsce.

 

Dla Platformy powrót do liderowania będzie interpretowany wewnątrz i na zewnątrz jako zażegnanie kryzysu i szansa na ósme z rzędu zwycięstwo PO w wyborczej rywalizacji z partią Jarosława Kaczyńskiego. Okazją będzie majowa potyczka do Parlamentu Europejskiego.

 

Donald Tusk konsumuje owoce posunięć sprzed kilkunastu tygodni. Nie ma już Rostowskiego, czy Boniego. Jest nowa gwiazda i śląski pracuś – wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Ostatnio pojawiła się nowa rzecznik rządu – Małgorzata Kidawa-Błońska. Prywatnie wnuczka premiera i ministra Grabskiego z II RP.

 

Nowy dynamizm mają nadać ministrowie finansów i cyfryzacji. To sprytne zagranie i postawienie na zdolnych 30+. Jak widać to wszystko, przy defensywie i kłopotach PiS, wystarczyło PO do zatrzymania marszu o Budapeszt w Warszawie. Ale czy trwale?

 

To w dużej mierze zależy od dwóch czynników. Pierwszy ma związek z PiS. Czy po chwilowym – jak liczą na Nowogrodzkiej – kryzysie, przyjdzie moment zwrotny. PiS wróci do merytorycznego przekazu, pokaże swoje łagodniejsze oblicze i będzie potrafiło punktować nierzeczywisty obraz końca kryzysu lansowany przez PO i związane z partią wiodące media.

 

To musiałoby oznaczać konieczność znalezienia sposobu na dotarcie do niezadowolonych. A patrząc na rankingi instytucji, czy polityków koalicji, jest ich wielu. Szansa na przyciągnięcie dużej grupy jest ograniczona, ale część dawałaby powrót do kilku punktowej przewagi PiS nad PO.

 

Drugi czynnik z kolei to kwestia zdolności utrzymania obranej przez PO strategii łapania poparcia „na unijną górę złota”. Zwłaszcza w trudnym roku, kiedy trwa wygaszanie środków z poprzedniej perspektywy, a raptem wdrażanie nowej puli. Widać to choćby po inwestycjach drogowych – tych cięższego kalibru, czyli autostrad i dróg szybkiego ruchu. Po zeszłorocznym szale w oddawaniu kolejnych odcinków, w tym roku czeka nas wyjątkowa posucha. Nawet te niewielkie fragmenty, na których prace mają zmierzać w 2014 roku ku końcowi, mogą nie doczekać się wizyt polityków i przecinania wstęg i przejść do zadań finalnych na przyszły rok.

 

Problemem dla PO, czującej oddech PiS, jest też najdłuższa w historii III RP kampania wyborcza. Ona de facto już się rozpoczęła. Czy jednak mało popularny premier i jego Rada Ministrów zdołają utrzymać hura optymistyczny przekaz non-stop? Czy Polacy, nieodczuwający wbrew magicznym danym statystycznym, realnej poprawy ich sytuacji materialnej i bombardowani, co jakiś czas doniesieniami o nadużyciach władzy a la zegarki ministra Nowaka, po raz kolejny dadzą się zahipnotyzować Donaldowi Tuskowi? Wątpię.

 

Zwłaszcza, że powoli w świadomości sporej części tych, którzy stali i stoją z boku wobec politycznej rozgrywki w Polsce, pojawić się może chęć do znalezienia alternatywy dla ludzi Tuska. Dla kolesiostwa, nepotyzmu, chamstwa i panoszenia się. Wiemy, że spora część nie skorzysta z oferty PiS. Część może przyciągnąć, przeżywający drugą młodość w polityce – Leszek Miller. Ale kto wie, czy zawiedzeni, wśród których jest sporo tych, którzy uwierzyli w slogan „by żyło się lepiej”, nie zdecydują się na wynalezienie czegoś nowego.

I nie chodzi tu bynajmniej o Gowina, Ruch Narodowy, czy Zmielonych Kukiza. To „nowe” może powstać lub – jak pokazuje historia kreowania systemu partyjnego po 1989 roku – zostać stworzone odgórnie.

 

Na dziś słaby Tusk i słaby Kaczyński gwarantują stabilizację wpływów globalistów z NWO i Grupy Bildelberg nad Wisłą. Ale za kilka, czy kilkanaście miesięcy już niekoniecznie. PiS przed PO, PO przed PiS – a może Polska bez PO i PiS? W końcu wszystko musi zostać ułożone do rocznicowych obchodów trzystulecia iluminatów. A czasu nie pozostało zbyt wiele.

 

Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną