Po wydarzeniach medialnych z 13.03.2017 czyli ogłoszeniu przez „Rzeczpospolitą” rzekomej treści wypowiedzi Marie Le Pen w rozmowie z PJK w sprawie "przymierza w rozmontowaniu UE", gdy taka wypowiedź nie miała miejsca i rozpętaniu na tym tle całodniowej kampanii i nagonki medialnej, widać nie tylko, że media w Polsce są chore. Widać także podstawowy mechanizm dezinformacyjny, który działa w większości mediów tzw. mainstreamu.
Nie mamy w Polsce systemu informowania o wydarzeniach. Jest za to system kreowania wydarzeń, skupiania uwagi na nich, a przez to tworzenia fałszywych, „nowych rzeczywistości politycznych” nie mających nic wspólnego z prawdą, lecz za to generujących konflikt już nie tylko polityczny, pomiędzy partiami, ale społeczny. W przypadku „faktu prasowego” wykreowanego przez Rzeczpospolitą, wydaje się, że intencją twórców było spowodowanie zaniepokojenia w społeczeństwie, w sytuacji, gdy większość obywateli jest zwolennikami członkostwa w UE. A przez to - zerodowania elektoratu Prawa i Sprawiedliwości.
To, co się wydarzyło 13.03.2017 w polskich mediach dla obserwatorów nie jest niczym nowym. Mechanizm jest znany od dawna. Przeciwnicy obozu patriotycznego mający wpływ na media mainstreamu praktycznie od zawsze wykorzystują nagonki medialne i zorkiestrowane kampanie nienawiści i rozpoczynają je od jakiejś zmyślonej informacji - przypomnijmy chociażby sprawę śp. marszałka Andrzeja Kerna. Bezkarność sprawców jest zupełna i wynika po pierwsze z wad wymiaru sprawiedliwości - wydaje mi się, że politycy Prawa i Sprawiedliwości, a szczególnie PJK nie idą do sądów w sprawach o naruszenie dóbr osobistych i zadośćuczynienie za kłamstwa na swój temat ponieważ wiedzą jaki jest stosunek „kasty” do nich i z góry mogą przewidzieć wynik spraw. Po drugie w prawie prasowym praktycznie nie ma żadnych regulacji za łamanie wspomnianej w ustawie „rzetelności w informowaniu”. Ośrodki dezinformacji politycznej są bezkarne.
Na patologię, która trawi polskie media wskazywał Chris Cieszewski po nagonce na niego, urządzonej po tym, gdy zaistniał publicznie jako ekspert konferencji na temat wydarzeń nad Smoleńskiem 10.04.2010. Cieszewski zaproponował wtedy, wprowadzenie zapisów penalizujących kłamstwa medialne popełniane zupełnie świadomie i z premedytacją, w celu wykreowania fałszywej „rzeczywistości medialnej”.
To co się stało 13.03.2017 w polskich mediach pokazuje, że na polską politykę mają przemożny wpływ ośrodki dezinformacji. A dezinformacja jest bronią w walce informacyjnej. Wnioski z tego są oczywiste.
Maciej Świrski