Ukraińcy i polski rynek pracy

0
0
0
/

Na polskim rynku pracy jest od miliona do dwóch milionów Ukraińców. To niesie ze sobą szereg poważnych konsekwencji dla wszystkich pracujących Polaków. I nie są to efekty pozytywne. Ponieważ to co jest dobre dla części polskich przedsiębiorców i polskiej gospodarki jako całości wcale nie jest dobre dla większości polskich pracowników i obywateli. Szczególnie tych, którzy pracują w najmniej płatnych zawodach.   Skala zjawiska W Polsce przebywa od miliona do dwóch milionów obywateli Ukrainy. Zaledwie część z nich ma prawo do pracy na polskim rynku pracy. Co więcej nawet pobieżna kontrola zezwoleń wystawionych dla Ukraińców na podstawie oświadczeń o chęci zatrudnienia pracownika z Ukrainy wskazuje, że wcale nie pracują oni tam, gdzie rzekomo pracują. Na tej podstawie tylko w jednej akcji Straż Graniczna wydaliła 17 obywateli Ukrainy. A to tylko czubek góry lodowej. I o ile takich oświadczeń o chęci zatrudnienia pracownika z Ukrainy w 2015 roku było niecałe 800 tys. to już w okresie styczeń – październik 2016 roku było 1 mln 100 tys. To pokazuje lawinowy wzrost liczby ukraińskich pracowników. Jakie branże Są cztery obszary gospodarki, które już są zdominowane przez pracowników z Ukrainy, których Polacy pracować nie chcą za obecne stawki. To jest rolnictwo - większość tych pozwoleń jest wydawanych na pomocnika robotnika rolnego. Drugi taki obszar zatrudnienia to jest budownictwo. Trzeci to są usługi domowe, czyli opieka nad osobami starszymi, sprzątanie i opieka nad dziećmi. Czwarty- mała produkcja. Lawinowo wzrasta liczba Ukraińców w innych sektorach gospodarki – w hotelarstwie i gastronomii, handlu hurtowym i detalicznym, a nawet w modelingu i wśród hostess. Co szokujące – wielkie zagraniczne zakłady ze specjalnych stref ekonomicznych (na które pośrednio składają się wszyscy polscy podatnicy) też zaczęły na produkcji masowo zatrudniać Ukraińców! To jest prawdziwy skandal, który powinien zakończyć byt takich specjalnych stref ekonomicznych ponieważ tak naprawdę niczego one do polskiej gospodarki nie wnoszą. - Zatrudnienie znajdują głównie w gospodarstwach domowych, budownictwie, usługach remontowo-wykończeniowych i rolnictwie. Pracują przeciętnie 54 godziny w tygodniu, a ich średnie miesięczne zarobki netto wynoszą około 2,1 tys. zł – podaje raport Narodowego Banku Polskiego. Zachwyt pracodawców i urzędasów - Jeżeli w Polsce nie zacznie rodzić się więcej dzieci i zmieni się sytuacja demograficzna, to aby utrzymać dotychczasowy poziom usług publicznych (emerytury, opieka zdrowotna, jakość straży pożarnej, policji etc.), należy sprowadzić 5 milionów imigrantów. Jeśli chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju, to przy obecnych trendach demograficznych potrzebujemy do roku 2050 przyjąć 5 mln emigrantów. W odróżnieniu od innych krajów mamy wyjątkowe zasoby w tym zakresie – naszych sąsiadów Ukraińców. Nie musimy ich uczyć polskiego, fundować mieszkań, świadczeń, utrzymywać ich – sami doskonale sobie radzą. Proponujemy legalizację na pobyt stały wszystkich Ukraińców, Wietnamczyków i Białorusinów w Polsce. Dotyczy to około 1 mln osób – piał z zachwytu Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - Musimy zrekompensować straty na rynku pracy. Będę się starał, aby do Polski przyjechało kilkaset tysięcy pracowników z Ukrainy, - powiedział wicepremier i minister infrastruktury Mateusz Morawiecki podczas XXVI Forum Ekonomicznego, które odbyło się w Krynicy. Co charakterystyczne nie wszyscy ekonomiści są tym pomysłem zachwyceni - Budżet nie ukazuje nakierowania na innowacyjność, przyśpieszenie procesu konwergencji i wzrostu dochodów ludności. Zakłada że zamiast wykorzystania zapaści demograficznej w celu umożliwienia skokowego podwyższenia wynagrodzeń hamujących emigrację i skłaniającego do powrotów emigrantów, zatrudni się setki tysięcy Ukraińców w celu zamrożenia poziomu wynagrodzeń i polepszenia wyników opartych na taniej sile roboczej przedsiębiorców. Zamiast poprzez wzrost wynagrodzeń zmusić wszystkich pracodawców do innowacyjności. – mówi otwarcie były wiceminister finansów dr Cezary Mech. Straty polskich pracowników Polscy pracownicy szczególnie ci niewykwalifikowani muszą konkurować z tańszymi Ukraińcami, których zatrudnianie wspierają jeszcze polskie urzędy. I przegrywają. Przykładem jak to wygląda mogą być ostrołęckie szklarnie. - Wraz z końcem marca firma PGO zwolniła około 100 pracowników. Na miejsce tych osób zatrudnić ma pracowników z Ukrainy, którym już szykuje noclegi w dotychczasowych szatniach pracowniczych. Mało tego, zarząd na jednego pracownika dostanie podobno z Powiatowego Urzędu Pracy 20 tys. zł. - pisała oburzona zwolniona na forum Moja Ostrołęka. Takie przykłady można mnożyć. - Przykład Chłodni i Limito w Grudziądzu, włoskich zakładów Pini w Kutnie i setek innych. W Pini zwolniono Polaka za to, że pokłócił się z Ukraińcem o... Wołyń, UPA i Banderę! Inna znana firma mająca poważny udział w rynku lodów w Polsce - praca jest sezonowa pracownicy z Ukrainy zostali zatrudnieni na 8 miesięcy, z czego spora część poza sezonem, kiedy nawet dla stałych pracowników jest ciężko zorganizować pracę. Polski pracownik sezonowy może tylko pomarzyć o tak długim zatrudnieniu. Do tego Ukraińcy otrzymują wyżywienie i zamieszkanie, Polak musi sobie to sam, za własne pieniądze zorganizować. Bez dotacji nie wyobrażam sobie, by było to w jakikolwiek sposób opłacalne dla zakładu, a jest opłacalne, w końcu kierują się maksymalizacją zysku. Chodzi po prostu o nierówne traktowanie. We własnym kraju jesteśmy traktowani gorzej, niż osoby nie będące jego obywatelami. - żalą się zatrudnieni tam Polacy. Nawet jeżeli polski pracownik ma jeszcze pracę to dzięki Ukraińcom można mu wypowiedzieć umowę o pracę i zastąpić ją śmieciówką, czy obniżyć pensję. Tak jak kiedyś się mówiło – "Jak ci się nie podoba to na twoje miejsce jest dziesięciu", to teraz się mówi - "Jak ci się nie podoba to na twoje miejsce jest Ukrainiec, co weźmie tę robotę z pocałowaniem w rękę”. Ściema z ZUS-em Tajemnicą poliszynela jest to, że trwa handel kwitami na legalną pracę Ukraińców w Polsce. Tak samo jak masowo handluje się kartą Polaka. (I często zamiast Polaka dostają ją Ukrainiec z poglądów zaciekły banderowiec) Stąd może śmieszyć twierdzenia pseudoekonomistów - „Ukraińcy ratują ZUS”, Kiedy to rzekomo „opłacane przez imigrantów składki pomagają polskiemu systemowi ubezpieczeń społecznych przetrwać obniżkę wieku emerytalnego”. Ciekawe w jaki sposób? Tylko 172 tys. Ukraińców zatrudnionych w Polsce płaciło we wrześniu składkę na ZUS, podczas gdy oświadczeń i zezwoleń na pracę dla obywateli Ukrainy zarejestrowano do września 2016 roku 938 tysięcy. Państwo corocznie wspiera z budżetu ZUS kwotą ponad 50 mld zł. W 2021 może to być aż 91 mld zł. Jednym z desperackim decyzji jest pomysł oskładkowania pracy uczniów i studentów. Dziś uczniowie i studenci do 26. roku życia, którzy pracują na umowie-zleceniu, składek płacić nie muszą. Państwo może zyskać na oskładkowaniu tych umów 500-700 mln zł rocznie. Pracy na czarno 1,5 milionowej masy Ukraińców państwo nie zauważa.  W 2015 roku łącznie legalnie (a więc płacących ze swoich umów składki na ubezpieczenia społeczne) było zatrudnionych w polskiej gospodarce według statystyki GUS 14 mln 850 tys., a według statystyki BAEL 16 mln 182 tys. osób. Czym przy tym jest 172 tys. Ukraińców? Od 0,7 (w 2015 r) do 1 proc. (w 2016 r.) osób ubezpieczonych. O ile Ukraińcy stanowią już od 10 do 12 proc. pracowników to składki płaci zaledwie do dziesiąty, dwunasty z nich. I są to składki albo od najniższej pensji, niepełnego etatu, albo umów cywilno-prawnych. To może być nawet kilkanaście mld zł rocznie, które wpływając do ZUS-u zmniejszyłyby dotację państwa. Tak więc wbrew opiniom pseudoekspertów Ukraińcy wcale nie ratują ZUS-u tylko do spółki z dziadowskimi pracodawcami go wspólnie okradają. Przy biernej postawie państwa polskiego. Kary lekko półśmieszne Kiedy w kwietniu zeszłego roku Straż Graniczna na budowie pod Bochnią zatrzymała sześciu nielegalnie pracujących Ukraińców i wydała nakaz wyjazdu to szef firmy, która ich zatrudniła, zapłaci zawrotną kwotę grzywnę... 3 tys. zł. Nic dziwnego, że ta lekko półśmieszna kara go nie odstraszyła, bo następnego dnia Straż Graniczna na tej samej budowie zatrzymała kolejnych siedmiu Ukraińców i odesłała ich na wschód. Gdyby kary za nielegalne zatrudnienie obcokrajowców były takie jak w Niemczech, czy Francji to na tak bezczelny proceder by sobie nie pozwolił, bo po pierwszym mandacie musiałby zaciągnąć kredyt, żeby go spłacić. W Francji jest od 22 tys. euro wzwyż za każdego nielegalnie zatrudnionego pracownika. Konfiskata mienia wyprodukowanego przez nielegalnie zatrudnionego, zajęcie nieruchomości, w której miał miejsce proceder oraz zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Związki zawodowe nic nie widzą Co ciekawe powołane rzekomo do obrony praw pracowniczych związki zawodowe mają to wszystko głęboko gdzieś nawet przyłączając się do działań szkodliwych dla polskich pracowników. I tak Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ) w maju zeszłego roku zapowiedział powołanie Związku Zawodowego Ukraińców pracujących w Polsce. - W Polsce pracują setki tysięcy Ukraińców, większość z nich w szarej strefie; obcokrajowcy ci są często wyzyskiwani, nie znają swoich praw – tłumaczył wówczas przewodniczący Guz. Z kolei NSZZ Solidarność stara się przez ostatnie kilka lat nie dostrzegać setek tysięcy ukraińskich pracowników demolujących nasz rynek pracy. Przez 4,5 roku w podległym Komisji Krajowej NSZZ Solidarność „Tygodniku Solidarność” nikt nie zajął się tematyką psucia polskiego rynku pracy przez Ukraińców. Co znamienne także powyższa opinia dr Mecha jako jedyna spośród kilku komentarzy o przyszłorocznym budżecie na łamach „TS” nie poszła. Ukraińcy obniżają wynagrodzenia pracownikom polskim i tak naprawdę też wymuszają emigrację polskiej młodzieży za granicę. To jest absurd, że sprowadzamy sobie imigrantów po to, żeby nasza młodzież jeszcze szybciej emigrowała. Nie mówiąc już o tym, że w kwestii osiągnięcia celu, tj. dogonienia krajów wysoko rozwiniętych pod względem efektywności pracy i wysokości płac, tak naprawdę strzelamy sobie w stopę. Ponieważ cały czas w interesie grup biznesu, które chcą mieć tanich pracowników, utrzymujemy zaniżone stawki płacowe dla własnych obywateli. Tak więc to co jest dobre dla biznesmenów nie jest dobre ani dla polskich pracowników, ani podatników. I wcale nie jest dobre dla Polski. Michał Miłosz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną