Działacze na rzecz cywilizacji śmierci na całym świecie odnotowują swoje sukcesy. Ostatnio Senat na Hawajach przyjął ustawę dotyczącą eutanazji. Mówi o uśmiercaniu nieuleczalnie chorych. Projekt trafił do Izby Reprezentantów, która musi go przyjąć. Odtąd na Hawajach lekarz stanie się panem życia i śmierci.
Jeżeli zdiagnozuje u pacjenta nieuleczalną chorobę, która nie prognozuje dłuższego przeżycia niż sześć miesięcy, pacjent może się poddać eutanazji. Wówczas lekarz poda mu śmiercionośną dawkę leku. Wiadomo jak zawodne są podobne prognozy lekarskie. Zdarzają się wypadki, gdy pacjentowi lekarze dają termin przeżycia kilkumiesięczny, a on nadal żyje. Czas jego śmierci zna jedynie Bóg. I nigdy nie wiadomo, czy te ostatnie miesiące nie są choremu potrzebne do weryfikacji swego życia. Bóg jest cierpliwy i wytrwale czeka na przebudzenie się człowieka. Gdy się brutalnie ingeruje w długość życia ludzkiego, zabiera się ostatnią najważniejszą szansę na kierunek drogi w nowym życiu. I nic tu nie ma do czynienia ateizm śmiertelnie chorego człowieka. Nawet w ostatniej chwili życia istnieje szansa na nawrócenie. Znane są wypadki osób, które dopiero na łożu śmierci otworzyły się na miłosierdzie Boskie i umarły pojednanie z Najwyższym.
Człowiek chętnie stawia się w roli Boga. Sam chce decydować o życiu i śmierci. Szafuje wyrokami – kto ma prawo żyć, a kto powinien umrzeć. Europa już dawno poszła tą drogą. W wielu krajach Zachodu poszerza się nieustannie prawo do eutanazji, która staje się dostępna często z powodu depresji, utraty chęci do dalszego życia.
Cywilizacja śmierci działa na wielu frontach. Eutanazja to jeden z jej przejawów. A prawdziwe żniwa zbiera w aborcji. W rajach aborcyjnych Zachodniej Europy ciągle udoskonala się liberalne prawo dopuszczające przerwanie ciąży. Ostatnio Wielka Brytania chce poszerzyć możliwości zabijania dzieci nienarodzonych. Posłanka lewicowej Partii Pracy, Diana Johnson przedstawiła pomysł większej liberalizacji istniejącego dotąd prawa aborcyjnego. Izba Gmin przyjęła do dalszych prac projekt ustawy o uśmiercanie dzieci do 28 tygodnia ciąży, bez podania jakiegokolwiek powodu. Za wstępnym przyjęciem projektu głosowało 174 parlamentarzystów, przeciwnych było 142. Niewykluczone, że już wkrótce kobiety mieszkające na Wyspach będą mogły dokonywać mordu swych dzieci niemal do końca ciąży. Kobieta jest panem życia i śmierci dla swojego dziecka.
Taki raj kobiet marzy się także naszemu lewactwu, które ciągle chce coś majstrować przy uchwale, z pianą na ustach sprzeciwia się zwiększeniu ochrony dzieci nienarodzonych i podburza kobiety do walki o swój „wolny brzuch”. Pamiętamy wszyscy sławetny czarny marsz, który wyprowadził w październiku ub. r. rzesze rozhisteryzowanych kobiet. I nowy projekt antyaborcyjny autorstwa Ordo Iuris przepadł z kretesem. W histerii nagonkowej nawet nie postarano się rzetelnie wysłuchać autorów projektu, którzy chcieli wyjaśnić wszelkie niedomówienia. Wrzaski, krzyki uliczne wspomagane czarnymi parasolkami wygrały o batalię „wolny brzuch”.
No cóż, dzieci nienarodzone nie mogą się same bronić i są skazane na łaskę i niełaskę albo chorych z nienawiści, albo skołowanych i zagubionych matek. Po raz kolejny prawa chorych dzieci i tych poczętych w wyniku gwałtu zostały odłożone na półkę.
Jak gwałtowny jest sprzeciw pewnych warstw społeczeństwa wobec ochrony poczętego życia, świadczy dobitnie fakt niewpuszczenia na polskie uczelnie amerykańskiej działaczki ruchu pro-life, prawniczki Rebeccy Kiessling. Na zaproszenie Ordo Iuris przyjechała ona do Polski, aby dać świadectwo prawu do życia dla tych najmocniej wyklętych, dzieci poczętych w wyniku gwałtu. Rebecca sama jest jednym z nich. W latach sześćdziesiątych w stanie Michigan młoda kobieta, biologiczna matka Rebecci, została brutalnie zgwałcona. Kobieta dwa razy starała się usunąć ciążę. Na szczęście w tamtych latach stan Michigan był objęty zakazem aborcji. Działało jedynie podziemie antyaborcyjne. Ktoś przyczynił się do tego, że ciąża nie została przerwana. Dziecko urodziło się i oddane zostało do adopcji. Mała Rebecca trafiła do porządnej żydowskiej rodziny. Gdy miała 18 lat, z dokumentów sądowych dowiedziała się, w jaki sposób została poczęta. Doznała szoku. Przeżyła wielką traumę. Spotkała się z biologiczną matką i dowiedziała się o wszystkich szczegółach sprawy. Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi postanowieniami, Rebecca została prawnikiem, obrońcą tych najbardziej nieszczęśliwych, poniżanych. Od dziecka wykazywała się bowiem wyjątkową empatią w stosunku do osób krzywdzonych.
Jest także prezesem fundacji pro-life „Save the 1”, broniącej prawa do życia dla dzieci poczętych z gwałtu. Bardzo ciekawa osobowość i wydawało by się, że znajdzie u nas grono słuchaczy. Na kilku uniwersytetach miała wygłosić na ten temat odczyt. Niestety władze UW i UJ oraz UMK, podobno na wniosek studentów, sprzeciwiły się temu.
Można mieć inne zdanie, ale trudno zrozumieć, aby młodzi ludzie byli tak zaślepieni w swoich poglądach, że nawet nie są ciekawi, co ma do powiedzenia strona przeciwna. Nie chcą dopuścić do siebie żadnej refleksji. Zakrywanie uszu i niedostrzeganie tematu wyprowadzi ich niebawem na manowce. Będą coraz bardziej zasklepiać się w obronie fałszywie pojętej wolności i głosić cywilizację śmierci, która w końcu zawładnie ich życiem.
Iwona Galińska