Dizajnem w łeb

0
0
0
/

Cios dizajnem dostałam z samego rana. A było to tak…Śniadanie, kawa, włączenie telewizora po papkę nowych wiadomości. O pardon! Newsów, po naszemu niusów. Chyba wybrałam niefortunnie, bo pierwsze słowa prowadzącej walnęły jak obuchem:…i właśnie ten dizajn...Nie! Nie przy śniadaniu!

Cóż, inny kanał. Tam też są niusy. Są! Sytuacja na świecie jest jaka jest. Choć to zaranie dnia gadające głowy już komentują. Okrągłolica pani z nowoczesnej partyjnej kanapy włącza organ mowy: ...ten apriopi przyjęty pomysł jest, mówiąc kolokwialnie…”. Dość! Wciskam wyłącznik. Cisza. Spokój. Raj. Ptaszki za oknem trelują wiosennie. Mówiąc potocznie ( znaczy kolokwialnie) drą dzioba. Widać taki mają na dziś pomysł, projekt (znaczy dizajn ). Nudno tak siorbać kawę bez wieści ze świata. Sąsiadka zapomniała onegdaj swojej gazety. Kobiece pisemko. Dział porad. Barwne fotki. Na jednej makaron polany czymś czerwonym, w szklance obok zielony płyn. Co to? Zerkam na tytuł. Dressing tomato i bezalkoholowy drink . Znaczy się, durna babo, sos pomidorowy z napojem bezalkoholowym. A idź! Paskudztwo. Przewracam kartki. O, może to! Urządzanie mieszkań. Przełykam pospiesznie wstęp o jakimś dizajnerskim projekcie (masło maślane). Może dalej będzie po ludzku. Trochę jest. Stół to stół, krzesło - krzesło. Za to w podsumowaniu istna perełka: …Gdy już ogarniemy interior naszego mieszkania… Co ogarniemy?! Interior? Zaraz, zaraz, chyba chodzi o wnętrze. Mam po uszy. Czas ruszyć z domu, pooddychać normalnością. Za zakrętem nowa tablica. Coś otworzyli? Studio Nuovo. Chyba reminiscencje (po naszemu wspomnienia) z wojaży po pięknej, łacino-przyjaznej Italii. Sklep. Przy wejściu plakat: Dziś polecamy: 1. Zestaw sosów z warzyw; 2. Świeżą kaszankę własnego wyrobu; 3. Chleb z piekarni w Dąbku. Uratowana! Jestem w domu. U siebie. W Polsce. Pośród miłych sercu, zrozumiałych słów.

Ukochał polszczyznę pan Walery Pisarek (mój profesor dziennikarstwa). Właśnie on w 1995 r. wpadł na pomysł ustawy o języku polskim; w 1997 r. – a więc okrągła rocznica: 20 lat! – jej projekt znalazł się w parlamencie. Po przepychankach, poprawkach i zaskakującej liczbie głosów sprzeciwu – „za” 200 posłów z AWS i PSL, „przeciw” (arcywymowne!) 179 z SLD i UW - ustawa weszła w życie 7 października 1999. Jej Preambuła czyli wstęp poprzedzający określał, iż język polski stanowi podstawowy element narodowej tożsamości, jest dobrem narodowej kultury, ma chronić tożsamość w procesie globalizacji. Ochrona ta jest obowiązkiem wszystkich organów i instytucji publicznych Rzeczypospolitej Polskiej i powinnością obywateli. Jest nią dbanie o poprawne używanie języka i doskonalenie sprawności językowej jego użytkowników, stwarzanie warunków do właściwego rozwoju języka jako narzędzia komunikacji oraz przeciwdziałanie wulgaryzacji języka, szerzenie wiedzy o nim i jego roli w kulturze, upowszechnianie szacunku dla regionalizmów, gwar i przeciwdziałanie ich zanikowi.

Język polski obowiązuje w obrocie prawnym na terytorium RP między podmiotami polskimi i wtedy, gdy jedną ze stron jest podmiot polski. Dotyczy to szczególnie nazewnictwa towarów, usług, ofert, reklamy, instrukcji obsługi ( tu dłuższa lista). Posługiwanie się w obrocie prawnym wyłącznie obcojęzycznymi określeniami, z wyjątkiem nazw własnych, jest zakazane. Obcojęzyczne opisy towarów i usług, oferty i reklamy muszą zaś mieć jednocześnie polską wersję. Za naruszenie tych zasad grozi grzywna.

Strażnikiem polszczyzny jest Rada Języka Polskiego, która - bywa, że głosem wołającego na puszczy - stara się strzec jego całości i godności. Ale spece od dizajnu czuwają, stale zalewając nasz piękny, ojczysty dresingiem z odpadków z importu.

Zuzanna Śliwa

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną