
Co najmniej 68 dzieci zginęło w ataku bombowym, do którego doszło w pobliżu Aleppo, gdzie w konwój przewożący uchodźców z oblężonych syryjskich miast uderzył pojazd wypełniony ładunkami wybuchowymi. Łącznie śmierć poniosło 126 osób. Są liczni ranni, jednakże ich dokładna liczba nie jest jeszcze znana.
Wybuch zniszczył autobusy i spowodował, że samochody konwojentów stanęły w ogniu.
Do zdarzenia doszło w sobotę w Rashidin, na zachód od kontrolowanego przez rząd Aleppo około 15:30 czasu lokalnego na punkcie kontrolnym, ale informacja o nim została podana dopiero teraz. Jego ofiary były przewożone z Foah i Kefraya, miast znajdujących się w rękach sił rządowych, otoczonych przez rebeliantów i dżihadystów związanych z Al-Kaidą.
Zanim jednak doszło do wybuchu przyjechał samochód załadowany żywnością i znajdujący się w nim ludzie zaczęli rozdawać żywność, co przyciągnęło wiele dzieci. Nie wiadomo, w jaki sposób ów pojazd się tam dostał, skoro nie miał rządowego przyzwolenia.
Nie ma żadnych dowodów, że w atak zaangażowani byli rebelianci, jak twierdzi strona rządowa. - To nie było w interesie rebeliantów, ponieważ oni sami czekali aż zostaną ewakuowani ich zwolennicy – zauważają znajdujący się w miejscu tragedii korespondenci światowych mediów.
Dotychczas nikt nie przyznał się do przeprowadzenia ataku.
Planowana ewakuacja była częścią tzw. umowy „czterech miast”, gdzie tysiące cywilów, zwolenników obydwu stron konfliktu, znajduje się w oblężeniu i czeka, aż będą mogli opuścić to miejsce.
Istniała obawa, że dojdzie do rewanżu względem ludności cywilnej, niemniej po zawarciu stosownego układu ewakuacja mogła być kontynuowana.
Źródło: BBC