Al-Asad przetrwał gdyż ma poparcie społeczne

0
0
0
/

Konferencja w Genewie niewiele zmieniła bo też nie mogła zmienić nic poza międzynarodowym kontekstem syryjskiego kryzysu. Znacznie ważniejsze i obiecujące fakty mają miejsce w samej Syrii.

 

W ostatnią niedzielę zakończyła się druga runda negocjacji w Genewie mających pod auspicjami ONZ, Ligi Państw Arabskich, a de facto także Rosji i USA wypracować polityczne rozwiązanie syryjskiego kryzysu. Na razie nie wiadomo czy i kiedy dojdzie do kolejnego etapu rozmów. Stoją one pod znakiem zapytania w związku z tym, że choć uśmierzyły one nieco międzynarodowe napięcie wokół Syrii, to jednocześnie nie wnoszą żadnych istotnych ustaleń co do procesu politycznego w tym kraju.


I nic dziwnego bo też obie strony nie znajdują żadnej wspólnej płaszczyzny rozmów poza doraźnymi działaniami humanitarnymi w najbardziej pod tym względem kryzysowych miejscach. To z kolei jest naturalną konsekwencją faktu, że tylko jedna ze stron – reprezentanci syryjskich władz – może legitymizować się poparciem społecznym w kraju.


Żadne tyrady o „dyktaturze” i „tyranii” wychodzące z ust zachodnich i arabskich wrogów Baszara Al-Asada nie zmienią faktu, że w warunkach ataku kilkudziesięciotysięcznej armii bojówek sponsorowanej przez koalicję najpotężniejszych państw zachodnich i bliskowschodnich oraz załamania się struktur administracyjnych na całych połaciach kraju, Al-Asad nadal pozostaje prezydentem. Trudno sobie wyobrazić by taka lojalność aparatu bezpieczeństwa i administracji była możliwa bez lojalności całych grup syryjskiego społeczeństwa. Lojalność ta zresztą przyjmuje postać aktywnego poparcia.


Narodowe Siły Obrony


Analitycy wojskowi opisują proces przekształcenia się syryjskiego konfliktu. O ile w jego najgorętsze miejsca wyznaczane przez wielomiesięczne bitwy o miasta – bastiony bojówek takie jak Aleppo czy przedmieścia Damaszku władze kierują doborowe oddziały regularnych sił zbrojnych wspieranych przez broń pancerną, samoloty i helikoptery, o tyle całych połaci kraju strzegą coraz bardziej liczne oddziały ochotnicze, często powstające poza oficjalnymi strukturami bezpieczeństwa.

 

Trudno sobie wyobrazić kolejne skoncentrowane ofensywy i oblężenia prowadzone przez Syryjską Armię Arabską, bez odciążenia i odwodu jakie stanowią dla niej Narodowe Siły Obrony. Ta ochotnicza formacja została stworzone przez władze jesienią 2012 r. już w czasie trwania konfliktu, poprzez organizacyjną asymilację licznych dotychczasowych lokalnych ugrupowań, spontanicznie zawiązywanych dla walki z atakującymi „rebeliantami”.


Do 2013 r. NSO osiągnęły liczebność około 100 tys. bojowników. Będąc wyposażanymi i regularnie opłacanymi z budżetu ministerstwa obrony, oddziały te zachowują charakter lokalnej milicji i armii rezerwowej. Jako takie w lokalnych zadaniach bojowych często sprawdzają się lepiej niż liniowe oddziały regularnej armii przewyższając je nie tylko doskonałą znajomością pola bitwy, ale także determinacją walcząc w obronie swoich mateczników. Wydzielone oddziały wspierają także armię w wielkich operacjach. Swoistym ewenementem NSO są powstałe w zeszłym roku kobiece oddziały bojowe funkcjonujące w Damaszku i przede wszystkim Homs gdzie pełnią służbę wartowniczą i patrolową, nazywane „Lwicami Obrony Narodowej”.


Poza tym syryjski rząd jest wspierany przez całą masę nieregularnych ugrupowań zawiązywanych często bez asysty oficjalnych struktur lub z ich niewielkim wsparcie. Wiele z nich występuję pod nazwą Komitetów Ludowych. Część z nich tworzy szersze sieci jak przeważnie szyicka Dżaisz al-Szaabi przenikająca się z NSO, inne są związane z określonymi siłami politycznymi, jak chociażby oddziały bojowe Syryjskiej Partii Socjal-Nacjonalistycznej, czy radykalnie lewicowy, operujący w alawickiej prowincji Latakia „Syryjski Opór”.


W zeszłym roku zmieniło się także stanowisko chrześcijan, którzy usiłując pierwotnie zachować neutralność ostatecznie zaczęli tworzyć lokalne oddziały broniące społeczności przed ekstremistycznie nastawionymi bojówkami i podejmujące współpracę z armią (Aleppo i prowincja damasceńska) czy masowo wstępować w szeregi Narodowych Sił Obrony, co odnotował portal Catholic Online. Z przeważnie nieregularnych grup walczących po stronie władz składa się także siejąca postrach Szabiha.


Rola partii BAAS


W ostatnim roku doszło także do aktywizacji roli rządzącej partii BAAS. Partia – przez 50 lat rdzeń Syryjskiej Republiki Arabskiej wskutek wdrożonych przez prezydenta Al-Asada reform konstytucyjnych w 2012 r. pozbawiona została oficjalnie zapisanej w ustawie zasadniczej przewodniej roli w państwie. Mimo, że w przeprowadzonych w tymże roku wyborach parlamentarnych skupiony wokół niej sojusz - Narodowy Front Postępu zdobył aż 168 mandatów na 250 (z tego sama BAAS 134), to jednak zarówno prezydent jak i część działaczy uważało, iż wstrząsy jakie przeżywa obecnie Syria po części zawinione zostały przez słabą aktywność terenową aparatu rządzącej partii.

 

Z tego też powodu na zjeździe 8 czerwca zeszłego roku na posiedzeniu Komitetu Centralnego BAAS doszło do wymiany całego składu Dowództwa Regionalnego będącego głównym wykonawczym ciałem partii.


Tchnęło to nowe życie w działania BAAS. Pierwsze oddziały zbrojne partia stworzyła jeszcze w czerwcu 2012 r. w Aleppo. Znamienne, że ich organizator – Hilal Hilal został na ubiegłorocznym zjeździe KC zastępcą Al-Asada jako lidera partii a więc de facto jej kierownikiem. Ogólnokrajowy rozwój „Batalionów BAAS” dokonał się w drugiej połowie zeszłego roku.


Jak informowała libańska gazeta „Al-Akbar” oddziały te przejęły już dużą część posterunków w stolicy oraz w nadmorskich rejonach Latakii i Tartusu, a w zamierzeniu mają rozszerzyć się na cały kraj. Według „Al-Akbar” z początkiem bieżącego roku miały one liczyć już 7 tys. bojowników.


W warunkach fragmentaryzacji i lokalizacji zbrojnego konfliktu na terenie Syrii trudno więc sobie wyobrazić możliwość kontroli przez władze znacznej większości kraju po prawie trzech latach walk, bez istotnego wsparcia społecznego. Fakt popierania władz przez większość syryjskich obywateli potwierdzają zarówno dane omawiane przez sztab NATO w zeszłym roku jak i sondaże, chociażby ten opublikowany na samym początku 2012 roku przez organizację „Doha Debate” (projekt „YouGov Siraj poll on Syria”).

 

Warto podkreślić, że „Doha Debate” jest częścią fundacji emira Kataru, wówczas zawziętego wroga Syrii, wzywającego do zbrojnej interwencji w tym kraju i tłoczącego wielkie środki materialne na wsparcie dla „rebeliantów”.


Głośne groźby – ciche rozmowy


Opierając się na takiej socjopolitycznej podstawie delegacja syryjska w Genewie twardo występowała z pozycji pełnej suwerenności konstytucyjnych władz Syryjskiej Republiki Arabskiej. Po drugiej stronie miała tymczasem emigracyjną strukturę nazywającą się „Syryjską Koalicją Narodową” a jednocześnie bojkotowaną nawet przez przytłaczającą większość bojówek walczących w kraju z syryjskimi władzami.

 

Delegacja syryjska przyjęła więc całkowicie słuszne założenie, iż konferencja genewska jest de facto kolejną rundą dyplomatycznej rozgrywki z wrogimi Syrii mocarstwami próbującymi legitymizować, przy pomocy instytucjonalnej atrapy jaką jest SKN, swoją zbrojną interwencję przez pośredników w wewnętrzne sprawy tego państwa.


Dlatego też delegacja syryjska konsekwentnie odmawiała roztrząsania na forum konferencji kwestii wewnętrznych procesów politycznych w swoim państwie nie zważając na ponawiane w ultymatywnym tonie przez Johna Kerry i jego protegowanych żądania ustąpienia prezydenta Al-Asada i formowania „rządu przejściowego”. Proponowała natomiast by zająć się międzynarodowym kontekstem czyli przede wszystkim faktem zewnętrznego wsparcia dla operujących w Syrii bojówek i terrorystycznym charakterem ich działań.


Kwestia ta jako temat rozmów była oczywiście nie do zaakceptowania przez sponsorów tych bojówek: USA, Francję, Turcję i Arabię Saudyjską a tym bardziej dla emigracyjnych działaczy bez powodzenia aspirujących do objęcia bojówek swoim politycznym zwierzchnictwem.


Klincz powodował postępującą frustrację przeciwników Syrii. W czasie konferencji w charakterze szantażu znów wróciła kwestia broni chemicznej. Ze strony administracji Obamy, w tym samego Kerrego, pojawiły się pogróżki iż w związku z wolnym tempem jej wywożenia i likwidacji USA nadal rozważają użycie siły.

 

Szantaż ten był wielce nieprzekonujący bo inspektorzy Organizacji ds. Zakazu Borni Chemicznej i ONZ od jesieni podkreślają pełną współpracę syryjskich władz, zaś opóźnienia w chemicznym rozbrojeniu związane są z techniczną trudnością transportu elementów tego arsenału przez obszary zagrożone walkami. Dość wspomnieć, że konwoje transportujące chemikalia do syryjskich portów były już celem ostrzału ze strony „rebeliantów”.


Ponieważ szantaż chemiczny okazał się nieskuteczny Amerykanie szybko przeszli do nowej narracji. 29 stycznia na posiedzeniu senackiej komisji ds. wywiadu James Clapper szef amerykańskiego wywiadu oskarżył Syrię o „rozwijanie broni biologicznej”. Choć nie przedstawił przy tym żadnych szczegółowych danych cytowały go z lubością izraelskie a za nimi zachodnie media. Dodać trzeba, iż 7 lutego sekretarz bezpieczeństwa narodowego Jeh Johnson uzasadniał ingerencję w wewnętrzne sprawy Syrii tym, że miałyby one być jakoby „kwestią bezpieczeństwa wewnętrznego USA”.


Wrogie werbalne wypady mogą być wszakże łabędzim krzykiem amerykańskiej propagandy. Według portalu Al-Monitor agenci amerykańskich służb wizytowali niedawno Damaszek gdzie wymieniali uwagi ze swoimi syryjskimi odpowiednikami na temat skali zagrożenia terrorystycznego ze strony infiltrującej Syrię Al-Kaidy i pokrewnych jej organizacji.

 

Amerykanie próbują także poruszać temat Syrii w czasie nuklearnych negocjacji z Iranem, co dobrze wróży, gdyż jak do tej pory zawzięta wrogość wobec władz tej pierwszej wynikała z postrzegania jej jako kluczowego sojusznika Islamskiej Republiki. Akceptacja regionalnej roli tej ostatniej może korygować nastawienie względem Syrii.


Od rozejmów do rekoncyliacji?


Inaczej niż w sierpniu i wrześniu ani politycy innych państw ani opinia publiczna nie daje się uwieść tego typu propagandowej argumentacji jako próbują uskuteczniać Amerykanie. Delegacja syryjska nie pozwoliła na kwestionowanie suwerenności swojego państwa i ostatecznie rozmowy zeszły na kwestie humanitarne. Na tej płaszczyźnie uzyskano pozytywne efekty, co jest ważne tak dla ludności ponoszącej ofiary w tym nie liniowym konflikcie zbrojnym, jak i dla syryjskich władz nie wiedzieć czemu obciążanych wyłączną odpowiedzialnością za ten stan rzeczy przez wrogie im media.


W czasie drugiej rundy genewskich negocjacji ustalono rozejm w Aleppo, gdzie przedstawiciele rządu ONZ i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża dostarczyli żywność oraz ewakuowali kilkaset kobiet i dzieci. Niestety 8 i 9 lutego dochodziło do ataków na konwoje humanitarne ze strony bojówkarzy. Było kilka ofiar śmiertelnych. Podobną operację humanitarną przeprowadzono w Homs niestety również tu doszło do naruszeń zawieszenia broni.


Tymczasem do kolejnych spontanicznie ustalanych lokalnych rozejmów doszło w ostatnich dniach w szczególnie doświadczonych przez działania wojenne okolicach Damaszku. Tylko w poniedziałek doszło do nich w Kudsabie, Moadamiji, Barzeh, Babili, Beit Sahim, Dżaldzie i Akrabie oraz obozie uchodźców palestyńskich Jarmuk.


W Babili na ulicy naprzeciw siebie stanęli w spokoju żołnierze i bojówkarze. Fotograf Reuters uchwycił nawet chwilę w której dwóch z nich uścisnęło się przyjaźnie. Na ulicę wyległy tłumy świętując i wywieszając flagi państwowe. Według reporterów AFP zgromadzeni skandowali „Jedność, jedność, jedność. Naród syryjski to jedność”. Jak podaje syryjska państwowa agencja Sana co najmniej część rebeliantów złożyła broń.


W miejscowościach przystąpiono do usuwania zniszczeń oraz przywracania dostaw wody i energii elektrycznej. Czy tymczasowe i lokalne rozejmy doprowadzą ostatecznie do końca walk przynajmniej w niektórych regionach kraju? Jak mówił w poniedziałek telewizji France24 jeden z mieszkańców „Bardziej obchodzi nas rozejm tutaj niż Genewa. Czekamy na rozwiązanie, które wyjdzie stąd. Potrzebne jest pojednanie”. Identyczne słowa jeszcze w styczniu na progu negocjacji w Genewie wypowiedział prezydent Al-Asad.
                                    

Karol Kaźmierczak
fot. Wikimedia Commons/Ricardo Stuckert/ABr

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną