Poniedziałek, (J 14,21-26)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie. Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota: Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu? W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.
Zwyczajna sytuacja, bardzo prosta. Dwie osoby… między nimi więź. Jest im razem dobrze podczas rozmów i zgadzają się prawie we wszystkim. To może być przyjaźń, albo miłość małżeńska, może rodzicielska, w każdym razie bliska relacja.
Tylko że jedna z osób, zgadzając się pod wieloma względami z drugą osobą, działa inaczej niż deklaruje. Ktoś, kto niesie w sobie tę sprzeczność wzbudza w drugim człowieku ogromny niepokój. Nie możemy zaufać takiej osobie, choć wieloma komunikatami, sygnałami mogła w nas wzbudzać prawdziwe otwarcie się.
Jednak nie rozmowy budują głębię zaufania. To działania są ostatecznie fundamentem relacji!
Choćby deklaracje słowne opływały w słodycz, a spojrzenia i uśmiechy były najcudowniejsze, nawet wzruszenia manifestowałyby się podczas spotkań, to wszystko jest nic! Zupełnie nic!
Takich doświadczeń mamy w naszym życiu całe mnóstwo. O wiele bezpieczniej czujemy się ze szczerym, choć gruboskórnym człowiekiem, który mówi tak, jak myśli i robi tak jak mówi, choć wcale nie musi nam się to podobać. Ale czujemy i doświadczamy szczerości, a szczerość to jest Prawda.
Niebezpiecznie natomiast czujemy się z kolei z kimś, kto darzy nas serdecznością i wzruszeniem, ale zaskakuje nas powolnym okazywaniem nam obojętności, gdy wyczerpie się korzyść, która z nas płynęła dla tej osoby.
Tylko że nasze skupienie nie ma być na tych, którzy nas wykorzystują. Nasze skupienie ma być na tym, abyśmy my byli prości w mowie tak jak w czynie i w myśli, abyśmy to my nie oszukiwali człowieka! To jest nasze zadanie i już!
Relacja z drugim człowiekiem musi być autentyczna, inaczej jest tylko oszustwem.
A nasza relacja z Jezusem Chrystusem? Czy miałaby być inna? Przecież On cierpi, gdy nie jesteśmy z Nim autentyczni! Gdy udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, albo kiedy robimy z siebie przed Nim jakąś kukiełkę, gdy kierujemy do Niego nieautentyczne modlitwy, udające słodycz, a ukrywające gorycz.
Tylko że jeśli jest w nas gorycz, to najprawdziwszy z możliwych naszych przyjaciół - Jezus Chrystus, chce o tym wiedzieć, i chce ją przyjmować na siebie! Właśnie tę gorycz! Jeśli popełniliśmy coś fatalnego, to On chce przez to z nami przejść! On chce autentycznej, prawdziwej relacji, dokładnie tak samo, jak my chcemy prawdy w relacjach, bez żadnego udawania, bez kokieterii!
Fakty, to znaczy nasze działania, obnażają wszystko.
Działanie nasze odkrywa nas, nasze wszystkie intencje. Jeśli cokolwiek udajemy, to nie jest żadnym pytaniem CZY nasze udawanie się wyda. Pytanie brzmi inaczej, bo nie CZY… a jedynie KIEDY się wyda nasza intencja. Nie da się nieustannie udawać. Czyny pokażą wszystko. Dokładnie wszystko.
W życiu szkoda czasu na teatr.
A w relacji z Jezusem Chrystusem, każde udawanie przed Nim jest Jego… krzyżowaniem.