Bruksela znów naciska. I to mocno, żebyśmy przyjęli przydzielonych nam uchodźców. Za odmowę grożą nam karami finansowymi. Razem z Węgrami – bo Austria podkuliła ogon i swoje veto już wycofała - bronimy się jak dotąd skutecznie, ale czy nałożone kary nie osłabią na tyle polskiego budżetu, że Bruksela puści nas z torbami?
Wszystko możliwe. Jednak czy Polacy zechcą zaciskać pasa na okoliczność odmowy przyjęcia imigrantów, gdy będą sankcje? Pewnie w sytuacji tego szantażu zacznie się kolejna w związku z tym polityczna histeria i nagonka oświeconych Europejczyków na PiS i Kukiz`15, że „ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Zauważmy, kto chce przyjąć w objęcia muzułmańskich imigrantów. To środowisko beneficjentów transformacji, złote dzieci trwającego ponad ćwierćwiecze magdalenkowego układu, którym powodzi się znakomicie i gotowi są poświęcić interes narodowy dla prywatnych korzyści, bo nie chcą wypaść z łask swoich politycznych sponsorów po obu stronach Odry. Szafują oczywiście szczytnymi hasłami humanizmu, ale nie wychodzą na ulice protestować przeciwko wojnie w Syrii i na Bliskim Wschodzie, gdzie ścierają się interesy USA,. Rosji, Francji i wielkiej międzynarodowej finansjery, która na wojnach zarabia.
Kto śpi na pieniądzach, mieszka w grodzonych osiedlach i wypasionych willach za wysokimi murami, ma się czym dzielić. Większość Polaków jest jednak biedna, wielu wciąż nie stać na opłacanie czynszu i zbyt drogie leki. Nie stać na prywatnego lekarza, gdy zachorują, na prywatną rehabilitację usprawniającą organizm. Ogromne niedobory pieniędzy w systemie opieki zdrowotnej lokują nasz kraj w ogonie UE i wykluczają obywateli z możliwości ratowania zdrowia i życia, choć gwarantuje im to Konstytucja RP. Ciekawe, że ci, którzy maszerując po ulicach tak głośno krzyczą o łamaniu Konstytucji, nawet nie wspomną o wykluczaniu obywateli z dostępu do opieki zdrowotnej, która jest w ogromnej zapaści.
Dopiero co zaczęliśmy zasypywanie dochodowych rowów, świadczących o ogromnych nierównościach społecznych. Dopiero niedawno dzięki 500 plus i malejącemu bezrobociu udało 93 procent polskich dzieci wyciągnąć ze strefy porażającego ubóstwa.
Jeszcze nie złapaliśmy oddechu i na naprawę krzywd czekają inne poszkodowane finansowo grupy społeczne, a już – stosując groźby i połajanki - próbuje nam się wciskać uchodźców, których większość opuściła kraj z powodów ekonomicznych .
Od momentu, gdy we Francji jak Filip z konopi wyskoczył Macron i wygrał wybory, eurokraci wyżej podnieśli głowy, bo to ich człowiek. Znaleźli w nim sojusznika do twardego kursu wobec krajów Europy Wschodniej, które po wyjściu z komunizmu dopiero nadrabiają cywilizacyjne i bytowe zaległość wobec bogatego Zachodu. Czeka nas około 30 lat harówy, by się z nimi zrównać. A przecież dorabiamy się w warunkach ostrej ekonomicznej konkurencji.
W obliczu migracyjnego kryzysu, dyktat Unii - a w zasadzie w większości bogatych państw postkolonialnych, które eksploatowały bogactwa Afryki i Azji a dziś nie chcą uczciwie płacić rachunku za wyzysk i ogromne biznesy, dzięki którym wyrósł w ich krajach dobrobyt i niewyobrażalne fortuny - zaczyna nam wychodzić bokiem. To przecież cwaniactwo, pod sztandarem unijnej solidarności próba przerzucania spłaty tych rachunków również na Polskę.
Macron chce nas karać za „dumping socjalny”, czyli za niższe płace i uboższe osłony socjalne, choć w tym przypadku, wdrażając dyrektywę unijną o swobodnym przepływie pracowników, usług i kapitału, realizujemy dokładnie to, co nakazano nam w Brukseli, na czym skorzystała Francja w naszym kraju rujnując polski handel. Płacimy za to cenę, bo stając do nierównej konkurencji na unijnym rynku, mogliśmy konkurować tylko niższymi kosztami pracy.
Hipokryci z Brukseli, forsując pomysł karania nas za zagrożone prawodawstwo Polski i polską „demokrację w opałach”, spuszczają zasłonę milczenia na przedłużający się w nieskończoność stan wyjątkowy we Francji.
Premier Beata Szydło oświadczyła bardzo wyraźnie, że Polska nie zgodzi się na przyjęcie uchodźców. Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak powiedział wczoraj, że dla Polski z całą pewnością byłaby gorsza zgoda na relokację uchodźców niż kary zapowiadane przez Unię Europejską.
Jaki będzie dalszy scenariusz tej awantury? Eurodeputowany prof. Zdzisław Krasnodębski uważa, że atak się nasila. Unia nie odpuści, bo nie ma innego pomysłu na rozwiązanie problemu. Profesor twierdzi, że warto rozważyć zorganizowanie w tej sprawie referendum, aby polski rząd miał szansę podeprzeć swoje stanowisko argumentami woli społeczeństwa. Dobry pomysł, choć o to też będzie krzyk.
Z badań wynika, że aż 82 procent polskiego społeczeństwa opowiada się za dalszym trwaniem w Unii Europejskiej. Ale czy Polacy zgodzą się także na ewentualne kary, skutkujące wychudzeniem portfela, nie wiadomo. Widać wyraźnie, że chcielibyśmy zjeść ciastko i mieć ciastko. A tak się nie da.
Alicja Dołowska