Michał Kowalczyk: Oburzenie inwazją na Krym. A jak było z Kosowem?

0
0
0
/

Rosyjskie czołgi oraz wozy opancerzone zajmują Krym. Setki rosyjskich żołnierzy przybywa do stolicy Krymu – Symferopola. Na budynkach administracji zdjęte zostały ukraińskie flagi, zastąpiono je zaś rosyjskimi. „Świat stanął na krawędzi wojny” - przekonują niektórzy dziennikarze, chcąc wywołać sensację i przyciągnąć większą uwagę czytelników.    

    

Do niczego takiego nie dojdzie. Stany Zjednoczone i Unia Europejska będą grozić palcem Rosji, ostatecznie zachowają się natomiast tak, jak Zachód zachował się w 2008 r. w sprawie Gruzji, albo jak w 1956 r. w sprawie Budapesztu. Analogia z Węgrami wydaje mi się najlepsza – mobilizowano wówczas Madziarów do walki przeciwko tyranii, a kiedy doszło do rewolucji, Zachód odwrócił się plecami do walczących dzielnie Węgrów. W tym przypadku motywowano Ukraińców, finansując opozycję, a kiedy okazało się, że finał będzie bardziej radykalny, niż po pomarańczowej rewolucji, Zachód nie ma konkretnego pomysłu co robić.    
    

Ktokolwiek myśli trzeźwo, wie, że NATO nie zaryzykuje konfliktu zbrojnego z Rosją, podobnie jak i Europa Zachodnia zbyt obawiałaby się przerw w dostawie rosyjskiego gazu. Ukraina jest bezbronna, i zakłopotani politycy w Kijowie o tym zaiste wiedzą. Wiedzą również, iż Putin wyczekuje na działania zbrojne ze strony ukraińskiej armii – to by był znakomity pretekst do zajęcia nie tylko Krymu, ale również znacznych połaci Ukrainy, i być może – utworzenia wschodnioukraińskiego państwa, czy wręcz inkorporację do Rosji.    
    

Pisałem wielokrotnie, że ukraińscy oligarchowie spod znaku Partii Regionów nie chcieliby w żadnym wypadku być pod bezpośrednią władzą Putina, i tak też istotnie było. Woleli mieć swoje względnie niezależne, całkiem spore państwo i nie ryzykować losu, jaki zgotowano Chodorkowskiemu. Obecnie jednak Putin wydaje się mniejszym złem dla tych oligarchów, niż pomarańczowo-neobanderowskie władze, które tylko czekają, aby ich rozliczyć.    
    

Tymczasem wielu Polaków oburza się działaniami Rosji w sprawie Krymu, podnosząc, iż są one agresywne, a Rosja łamie wszelkie standardy. Wiem, że niektórzy czytelnicy przypiszą mi mylnie rusofilię, ale zapytam się – jakie standardy? Przecież standardy amerykańskie nie są wcale w niczym lepsze. Amerykanie dokonali inwazji na Afganistan, na Irak, szykowali się na Syrię, a także oderwali od Serbii Kosowo, kierując się takimi samymi kryteriami, jak teraz Rosjanie!    
    

Przy czym większą rację mają nawet Rosjanie. Krym nigdy ukraiński nie był, aż w 1954 przypadł Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej. Taki był prezent od Chruszczowa. Kosowo to zaś historyczna kolebka państwa serbskiego, z wieloma zabytkami, kluczowymi dla serbskiego dziedzictwa narodowego. Niestety, wiele z tych pomników kultury zostało już zniszczonych przez Albańczyków.
    

Amerykanie przekonywali wtenczas, że skoro Albańczycy stanowią większość w Kosowie, to Albańczycy mają prawo do oddzielenia się od Serbii. Skoro zatem Rosjanie stanowią większość na Krymie (prawie 60%), to czemu nie kierować się analogiczną zasadą etniczną? Tak naprawdę, Kosowem Amerykanie podważyli ład terytorialny w Europie. Rosjanie z tego doskonale dla siebie skorzystali – kierując się takimi samymi, etnicznymi argumentami.
    

Inwazja na Osetię w Gruzji (leżącej na pograniczu Europy) oraz zajmowanie Abchazji, to stosowanie takich samych zasad etnicznych. Ludność tych prowincji chce faktycznie być częścią Rosji. W sprawie Krymu działa identyczna reguła – rosyjska większość tej autonomicznej republiki nie chce być już pod jurysdykcją Kijowa i niechętnie odnosi się do rewolucji.

 

Wszystkim, którzy oskarżają Rosjan o agresję, polecam przypomnieć sobie właśnie przypadek Kosowa i doszukać się analogii. Putin nie może być gorszy od Amerykanów, i trudno winić go za realizowanie polityki w interesie wzmocnienia pozycji Rosji.    

 

Michał Kowalczyk

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

fot. Prawy.pl/J.Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną