Wprawdzie Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej, ale jednym z jej głównych mediów, BBC, nadal rządzi unijna politpoprawność. Bez względu na wszystko. Inaczej bowiem nie da się wytłumaczyć faktu, że BBC w nagłówku nazwała zamach w Londynie „incydentami z furgonetką i nożami”.
Eurokraci oraz ich medialne sługusy mają spory problem, bo jak nazwać terrorystę nie po imieniu? Jak nazwać go, żeby nie budził negatywnych skojarzeń? Numer z psychicznie chorymi nie jest do końca skuteczny i zamiast współczucia dla zamachowców wzbudził jedynie politowanie dla stosujących go. No to mają zagwostkę chłopcy i dziewczęta, sami pozamykani szczelnie w strzeżonych osiedlach, jeżdżący opancerzonymi samochodami z ochroną i święcie przekonani, że ich problem zamachów nie dotyczy...
Jeszcze silniej strzeżone są pałace głównych eurokratów. W końcu to nie oni, a prosty lud ma się przyzwyczaić do tego że jest mordowany. Nie ukrywają tego i politycy brytyjscy, chociaż Wielka Brytania jest już niby jedną drogą poza unią...
Wciąż jednak pozostaje problem, jak nazywać terrorystów, żeby społeczeństwo z nimi „zaprzyjaźnić”... I o ile w naginaniu i omijaniu obowiązującego prawa eurokraci są niewątpliwie mistrzami świata, o tyle w tym przypadku opanowała ich wielka niemoc twórcza. Podobnie jak i politpoprawnych przedstawicieli łżemediów, którzy nadal chcą wysługiwać się brukselskim baronom, jednakże nie zawsze dają radę sprostać ich oczekiwaniom.
Sytuacja jest o tyle dramatyczna, że lada moment pojawi się pomysł, aby w ramach poprawek do unijnego budżetu wprowadzić duże pieniądze na nagrody w konkursie na najbardziej przyjazne określenie terrorysty. W sumie UE, dla której priorytetem jest społeczeństwo otwarte, mogłaby się otworzyć również na słowotwórcze talenty samych dżihadystów. Taka tolerancja w połączeniu z ekumenizmem w unijnym wydaniu...
Nie sposób nie podejrzewać, że uniokratom przeszło przez myśl, aby wskazać obywatelom państw członkowskich nadrzędny cel, dla którego mieliby się poświęcić przyjmując imigrantów, a zarazem terrorystów. W przypadku Niemiec takim nadrzędnym celem była gospodarka – rzekomo to dla jej dobra Niemcy otworzyły swoje granice. Inne narody brało się zwyczajnie na litość, przekonując, iż to tylko „biedni uchodźcy”, a nadrzędnym celem jest okazanie miłosierdzia wobec nich. Problem jednak w tym, że trudno eurokratom wskazać taki „nadrzędny cel” odnośnie do ataków terrorystycznych. Ideologia zrównoważonego rozwoju, mająca w dalszej perspektywie implementować w mózgi obywateli konieczność dokonywania aborcji i eutanazji w imię ekologii jest jeszcze na zbyt niskim poziomie wpojenia w świadomość społeczeństw, żeby można było oficjalnie stwierdzić, iż atak terrorystyczny „to taka aborcja z eutanazją w jednym, ponieważ liczba ludzi ze względów ekologicznych musi zostać ograniczona”.
Problem nazewnictwa aktów terroru zaprząta zapewne nie jedną unijną głowę tym bardziej, że o ile zachodnie społeczeństwa do nachodźców są nastawione względnie przyjaźnie, to bez wzajemności... A wmówić, że białe jest czarne, a raczej w tym przypadku, że czarne jest białe okazuje się wcale nie być takie proste...
I kiedy w ponurej ciszy, jaka nastaje po zburzeniu kolejnej chrześcijańskiej świątyni, dają się słyszeć pomruki hitleryzmu, tyle że odzianego w atrakcyjne szaty nowego systemu tolerancji, wolności i demokracji, zdezorientowane narody nie potrafią się już przed nim bronić... Zbyt wiele płaszczyzn, zbyt wiele niejasności, zbyt wiele krwi...