Za spożywanie pietruszki sto batów na gołą... prezydentów Warszawy i Gdańska

0
0
0
/

To już pięć lat od kiedy, w ramach oczyszczania metropolii ze złogów rodzimego prymitywizmu, pogoniono babcię Irenę. Czterech tęgich basiorów z logo Straży Miejskiej wywaliło kubełek z natką pietruszki, dopadło kosza z jajami, rozrzuciło kwiaty. Na koniec „imprezy” wlepili starowinie kilkaset złotych grzywny. Stałam bezsilnie obok. Wreszcie nerwy mi puściły.

- Co do cholery wyprawiacie?! Sprzedaje tu od ćwierć wieku i nikomu nie wadzi. Nie wstyd wam?!

- A pani co się wtrąca? Proszę tu do mnie! – nakazał basior główny.

- Niby po co? Wlepi mi pan mandat za przyglądanie się barbarzyństwu?

- Do mnie!

- Cha, cha – zaśmiałam się i…dałam nogę, bo mina gościa nie wróżyła nic dobrego, a ja nie miałam grosza na karę za „obrazę majestatu”.

Babcia Irenka, lat 83, wlokła się tu, do tego kącika pod schodami osiedlowego pawilonu trzy razy w tygodniu, od wiosny po jesień. Jechała z wioski pod Puszczą Kampinoską. Autobusem, tramwajem. W rękach torby i kosze. Wiosną były tam jaja, tarty chrzan, zielenina z własnego ogródka, potem kwiaty, botwina, szczypiorek, owoce i nieodłączna nać pietruszki. Wiedziałam, wiedzieli to i inni mieszkańcy osiedla, że Irenka, prowadząc swój drobny handel, pomaga owdowiałej synowej w utrzymaniu dzieci. Trzeba kupić buty, odzież, książki, zeszyty. 500 + nawet jeszcze nie migotało na horyzoncie.

Babcię Irenę szanowaliśmy zbiorowo i chętnie u niej kupowali. Tylko jedna sąsiadka, właścicielka salonu kosmetycznego w pełni popierała plan prezydent miasta (mówiła o niej zresztą nie inaczej, jak nasza Hania kochana), aby wreszcie pogonić drobnokupiecką uliczną hołotę - i uczynić gród nad brudną Wisłą ośrodkiem prawdziwie europejskim. Bo kto to widział, żeby jakieś dziady sterczały przed Halą Mirowską, Banacha, Marymoncką, albo – o zgrozo! – przed budynkami użyteczności publicznej, i puszczały za psi grosz działkowe kwiaty, warzywa i tę ohydną natkę pietruszki. Zaś inne dziady cieszyły się, że mogą kupić tanio i świeżo. Nie po to zapchano stolicę marketami zachodnich firm, by podobne wywłoki odbierały im klienta. Kupców spod Pałacu Kultury (ongiś im. J. Stalina) udało się pod pretekstem, że powstanie tu Wielkie Coś, furknąć na dalekie peryferie, uprzednio polawszy ich – bo bezczelnie protestowali! - cuchnąco-piekącą zieloną cieczą. Im dano radę, to i pietruszkowcom radę się da! Ma miasto wierną straż nie od parady. Takie tam gadanie, że gdzieś w Europie handel uliczny trzyma się całkiem, całkiem. My nienawidzimy tej pokątnej pietruszki!

Wkrótce, jadąc pod Halę Mirowską i widząc, że również stąd zniknęli handlujący tu od dziesiątków lat pietruszkowcy, pojęłam, iż sprawa z babcią Ireną nie była indywidualnym ekscesem lecz, w ramach sposobienia miasta do europejskości, zakrojoną na szeroką skalę akcją oczyszczania. Nie, nie z tych co stoją w kolejce po kolejną nieswoją kamienicę. Z marnych ludzików, co ani koneksji, ani związków politycznych, ani kasy. Błąd babci Ireny polegał po prostu na tym, że nie zgłosiła gdzie trzeba, iż czuje się Europejką i jako taka w pełni popiera linię polityczną partii. Nic, tylko wsadzała nos w tę swoją pietruszkę. Krótko mówiąc: nie pasowała.

Nie tylko stolica ma podobne „osiągi”. Chyba wpatrzył się w „europejskość” również prezydent Gdańska. W tym samym mniej więcej czasie, kiedy dokonano w Warszawie pogromu babci Irenki, zmiótł był z powierzchni miasta mały, pożyteczny, prężny ryneczek przy ul. 3 Maja. Miało tu powstać jakieś duże „Hoho nie wiadomo co”. Powstało nic. Przynajmniej na razie. Zaś klienci łasi niczym szpak na czereśnie na ogródkowe frukta zasilili zbiorczo kasę pobliskich marketów. Europa i łaskawie jej panująca finansjera znów pokazała, kto tu panem.

Przyznam, że chętnie karałabym podobnych prezydentów za rugowanie z miast maciupeńkiego, ale jakże pożytecznego handlu. Jak? Zakazem spożywania świeżych owoców i warzyw. A za choćby małe uszczknięcie pietruszki – sto batów na gołą...

Zuzanna Śliwa

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną