Duch antropozofii – cz. VI: Fałszywi mistycy

0
0
0
/

Rasistowski światopogląd XX wieku dzielący ludzkość na panów i niewolników doprowadził w ostatnim stuleciu do podejmowania przez „panów” eksperymentów dokonywanych na ludziach, których uznali za swych „niewolników”. Różne eksperymenty prowadzone były na więźniach, a dziś prowadzone bywają podczas różnych medytacji i ćwiczeń psychicznych, duchowych, relaksacyjnych, terapeutycznych czy umysłowych.

Dotyczą one głównie zastosowania technik wprowadzania człowieka w hipnotyczny lub erotyczny trans i możliwości sterowania jego podświadomością. Osoby, które poddawane są wspomnianym ćwiczeniom, nie mogą być świadome tego, że są obiektem eksperymentów, aby w ich świadomości nie powstawały uprzedzenia, które mogłyby mieć subiektywny wpływ na wynik tychże badań, utrudniające jego obiektywną ocenę. Dlatego w materiałach reklamujących powyższe ćwiczenia o tym nie ma mowy. Również nie mówi się o tym, że na tychże ćwiczeniach niejednokrotnie eksperymentuje się ze środkami halucynogennymi, zwanymi psychodelicznymi. Najczęściej są to: peyotl, meskalina i LSD (skrót nazwy chemicznej Lyserg Saure Diethylamid), a dla zmylenia świadomości, propagatorzy LSD tłumaczą, że ten skrót znaczy: League of Spiritual Development (czyli Liga Duchowego Rozwoju). Osoby poddawane eksperymentom, które pod ich wpływem wchodzą w trans i przeżywają złudne wizje lub euforię, sądzą, że doświadczają mistycznych uniesień lub umysłowego „oświecenia” oraz poznania realnego duchowego świata. Metody wchodzenia w trans praktykowane są od wieków w religiach Wschodu. Mają one zwykle związek z magią seksualną i używaniem tzw. „boskich napojów”, które na mózg działają pobudzająco. Praktyki te z racji ich intymności objęte są tajemnicą (należą do tzw. „wiedzy tajemnej”). Dziś zjawiska psychiczne występujące pod ich wpływem „wtajemniczeni mistrzowie” z Zachodu intensywnie badają. Toteż coraz więcej jest już ofiar, które są dowodem, że badana na ludziach chemia, hipnoza, magia oraz inne praktyki okultystyczne są tragiczne w skutkach, gdyż umożliwiają one całkowite ujarzmienie (ubezwłasnowolnienie) człowieka przez człowieka. Wprowadzanie człowieka w błąd (w iluzję) oraz pozbawienie woli jest największą krzywdą, jaką można człowiekowi wyrządzić, dlatego Bóg zakazał praktykowania okultyzmu.

Z katolickiego punktu widzenia życie erotyczne człowieka jest znormalizowane przez prawo Boże, a prowadzenie eksperymentów na ludziach, szczególnie bez ich wiedzy, jest niedopuszczalne! Natomiast poza Objawieniem biblijnym, szczególnie w okultyzmie i w religiach Wschodu takich ograniczeń nie ma. Tam nie Bóg, lecz „mistrz”, guru, rosi itp. jest najwyższym autorytetem i on decyduje o tym, co komu wolno. Poza tym „mistrz”, który wierzy w reinkarnację, jest przekonany, że ewentualnie poszkodowany dzięki temu, że był do jego dyspozycji, „odrodzi” się, i to w lepszym wcieleniu! Toteż badania procesów psychiczno-duchowych, związanych z intymnymi przeżyciami religijnymi i erotycznymi oraz możliwości sterowania nimi przez osoby z zewnątrz, bezkarnie prowadzone są na bazie okultyzmu oraz tych religii, które wyznają wiarę w reinkarnację i rasistowską segregację społeczną. Z tego względu (zwłaszcza w realiach UE) politologia, socjologia i pedagogika oparta na religiach Wschodu i okultystycznym światopoglądzie jest nie do zaakceptowania.

Właśnie ze wschodniego światopoglądu Rudolf Steiner przyjął okultyzm z wiarą w reinkarnację i w wielokrotność boskich epifanii w ludzkiej postaci oraz astrologię, według której losami ludzi i świata kierują gwiazdy oraz różne „tajemne siły”. Wśród astrologów panuje powszechne przekonanie, że co 2000 lat Ziemia przechodzi pod działanie innego układu ciał niebieskich, które m.in. wpływają na pojawianie się nadludzkich postaci, doprowadzających do przełomowych wydarzeń w świecie. Wiarę tę szczególnie rozpowszechniał Rudolf Steiner w swej teorii o nadchodzącej nowej epoce świata (New Age)1.

Religijne bezdroża

Słownictwo antropozoficzne w dużym stopniu zaczerpnięte jest z chrześcijaństwa, ale ich znaczenie zostało zmienione tak, że poglądy antropozofów są zaprzeczeniem nauki Jezusa Chrystusa i chrześcijańskiej duchowości. Jednak ich treści podawane w biblijnej nomenklaturze stają się swojskie dla chrześcijan, a swymi utopijnymi spekulacjami mistyczno-kosmopolitycznymi wabią intelektualistów i stają się coraz powszechniejsze. Antropozofowie posługując się naukowymi i religijnymi pojęciami tak zmieniają ich sens, by nadać im okultystyczne znaczenie; przez to wprowadzają wielkie zamieszanie w religijnych pojęciach. Wiele osób ulega religijnej dezorientacji, gdyż o teozoficznych i steinerowskich błędach (opartych na jego podejrzanych wizjonerskich „oglądach”) mało się mówi; wręcz przeciwnie - reklamuje się jego poglądy jako rzekomą “mądrość” lub “mistykę chrześcijańską”. Jest to pseudo-mistyka, która dla katolickiej duchowości jest szczególnie toksyczna, jak np. działalność wspomnianej wyżej loży Mysteria Mystica Aeterna oraz The Order of the Temple of Orient (Zakon Świątyni Orientu - Ordo Templi Orientis – skrót: OTO) znane z praktyk magii seksualnej. Magia seksualna we wschodnich kultach powszechnie praktykowana jest podczas tantra – jogi oraz lingamjoni - jogi (czyli jogi „we dwoje”), gdzie erotyczny trans traktowany jest jako osiągnięcie „boskiego stanu”. Pewne praktyki magii seksualnej spotykane są już w Polsce - i to w imię zdrowia, a nawet w imię doskonałości duchowej!...2

Bardzo dezorientująca jest dziś propaganda buddyzmu zgodna z poglądem okultystów i Rudolfa Steinera, że buddyzm „udoskonali” chrześcijaństwo. Dlatego w Polsce pojawiło się wiele ośrodków propagujących medytację zen, jakoby była ona zgodna z katolickim mistycyzmem. Aby ukazać ich zakłamanie, powołam się na książkę profesora filozofii dr hab Włodzimierza Wilowskiego z poznańskiego uniwersytetu, pt.: Czy zen może być chrześcijański? Książka ma 360 stron, ale ważna tam jest przedmowa ks. dr hab. Aleksandra Posackiego SJ pt.: Zen, a chrześcijaństwo – aspekt duchowy

Podaję tu wyjątki długiego tekstu ks. Posackiego, który pisze, że: „Wiele zakonów katolickich zaczęło uprawiać coraz częściej i śmielej duchowe praktyki orientalne, a nawet okultystyczne (…) W sercach wielu zakonników pojawił się poważny konflikt sumienia. Tego rodzaju eksperymenty w obszarze duchowości powstały wcześniej na bazie teologii liberalnej, która zyskuje w Kościele katolickim coraz większe znaczenie, co jest związane z mentalnością epoki. Co to jest teologia liberalna? Pojęcie jest tu szerokie i nieostre, ale istotą jest tutaj zmiana stosunku do dogmatu, swobodna jego interpretacja lub nawet odmowa podstawowego czy ukierunkowującego znaczenia sfery dogmatycznej w doświadczeniu wiary. Ortodoksję zastępuje ortopraktyka, ale co to naprawdę znaczy?

Ale czy to będzie jeszcze chrześcijańska „wiara”, skoro depozyt wiary czy teologia dogmatyczna (nie jest to tylko zwykła „teoria”), która była do tej pory matrycą (punktem odniesienia) dla wszelkich doświadczeń duchowych, zwłaszcza mistycznych, zostaje w pewien sposób zakwestionowana? To prawda, że doświadczenie mistyczne zawsze poniekąd rządziło się swoimi prawami. (…) Historia z Mistrzem Eckhardtem, którego neoplatońskie doświadczenie słusznie porównuje się z buddyjskim, ukazuje ten problem aż nadto wyraźnie. Niemniej jednak duchowość Jana od Krzyża, także porównywana z buddyjską wedle Jana Pawła II zaczyna się tam, gdzie właśnie kończą się buddyjskie intuicje. (…)”

Problemem, który podejmuje prof. Włodzimierz Wilowski w książce Czy zen może być chrześcijański, zadając pytania i analizując duchowość zen, jest na ile jego adaptacja w łonie chrześcijaństwa zmienia czy nie zmienia serce naszej wiary. Na ile nie zmienia dogmatyki, a może jednak jest zagrożeniem duchowym, co się często wycisza, zamyka dyskusję, a nawet ośmiesza? Tymczasem chodzi o sprawy najwyższej wagi, gdyż dotykamy tu problemów soteriologii, życia wiecznego i warunków jego zdobywania, czyli zbawienia. Łączy to się z niezrozumieniem zbawczej tajemnicy Krzyża, przez buddystów, o czym pisał jasno, cytowany i analizowany przez Autora, Suzuki.

W tym kontekście, upraszczając nieco wnikliwe analizy Autora, które sam czytelnik spotka w tej książce, i sam wyrobi sobie zdanie, ja sam zadam kilka pytań.

1. Czy da się „wysterylizować” doświadczenie zen, a przynajmniej ducha zen z kontekstu światopoglądu, ściśle związanego z kultem, z którego zen przecież wyrasta. Czy można zostawić ten kult na boku? Czy da się pominąć, a nie tylko zapomnieć fundamentalne filozoficzne i teologiczne błędy buddyzmu. Czy mamy prawo zignorować błędy monizmu, panteizmu, możliwej idolatrii stworzenia czy natury? Czy można zostawić na boku fatalizm koncepcji karmy i antypersonalizm doktryny reinkarnacji, przeciwstawnej orędziu Zmartwychwstania? Czy można też nie dostrzegać realnych zagrożeń duchowych, ze strony obecnego w buddyzmie klimatu podstawowych antychrześcijańskich herezji, a nawet grzechów: ducha gnozy, pelagianizmu czy otwarcia na magię, spirytyzm i mediumizm?

2. Czy doświadczenie - załóżmy, że już uwolnione od problematycznego ideowego, światopoglądowego czy kultycznego kontekstu - o którym mowa, ma charakter naturalistyczny (naturalny) czy może spirytystyczny (praeternaturalny)? Jak to rozeznać skoro odrzuca się w zen wszelką obiektywną wiedzę i przedmiotowy punkt odniesienia, co wielokrotnie podkreśla Wilowski.

3. Jakie są dowody na związek zenu z tym, co absolutne i transcendentne (jaka jest natura samadhi?), a nie tylko naturalne czy - co gorsza - praeternaturalne (pozanaturalne) - tego ostatniego nie należy mylić z nadprzyrodzonym - a które dotyczy świata duchów, zwykle nieżyczliwych, a nawet złych i zwodniczych, wedle tradycji judeochrześcijańskiej, a także islamskiej. Jak pisze Autor, cytując Lassalle’a, jest on przekonany, iż w jego czasach nikt już nie kwestionuje, że oświecenie w zen, podobnie jak inne porównywalne przeżycia w religiach niechrześcijańskich są prawdziwym przeżyciem Absolutu, choć mają charakter nieosobowy. Tym czasem nie jest to do końca jasne. (…)

Problematyczne jest w tym kluczu nie tylko usuwanie rozumu i problemu dobra i zła (pod hasłem nie-dualistycznego odrzucenia przedmiotowości), ale też generowania w sobie pojęcia, a następnie doświadczenia pustki. Tak rozumiana „medytacja bezprzedmiotowa” (pozbawiona „zabezpieczeń” zarówno Rozumu, jak i Objawienia, czyli dogmatycznej Wiary - inaczej niż medytacja ignacjańska), może być formą mediumizmu (złej pustki, otwarcia), otwierającego na opętanie diabelskie.

Niepokoi w tym świetle obecność mediumizmu na najwyższym szczeblu buddyjskiego nauczania, czyli wyboru Dalaj Lamy. Korzysta się tam z wyroczni, czyli medium, przez które przemawia Neczung, osobisty opiekun dalajlamów od setek lat. Z chrześcijańskiego punktu widzenia, mediumizm radykalnie się sprzeciwia prawdziwej mistyce. Mamy więc kolejny problem.

Niepokojący jest także - w świetle powyższego - stosunek buddyzmu do złych duchów czy demonów (chodzi o symbole zła). Buddyzm zen także posiada swoje doświadczenie tego, co demoniczne, a nawet rozwija swoistą demonologię. Wydaje się jednak, że występuje w tradycji buddyjskiej swoista akceptacja, afirmacja, a nawet kult złych duchów (właściwa dla pogaństwa), który oczywiście może różnie interpretowany, co jednak i tak ciągle niepokoi, choć dla wielu nie ma to żadnego znaczenia. Czy opis pewnych zaburzeń w praktyce zen, zwanych także „stanami demonicznymi” w jakimś sensie nie może nawiązywać do doświadczeń opętania, opisywanych przez Ks. Malachi Martina, cytowanego przez Autora?

Rozeznanie duchowe a Zbawienie

W tym kontekście fundamentalną kwestią jest stosunek do rzeczywistości zła i cierpienia, który w buddyzmie zbliża się do religii gnozy. Łączy się to ze swoistym rozumieniem kwestii fundamentalnej, jaką jest sprawa zbawienia wiecznego. Gnoza, akcentująca samopoznanie, ale jako samozbawienie i samowystarczalność pelagianizmu (te aspekty wymienia dokument watykański na temat New Age, jako negatywne). Nieprzypadkowo buddyzm (podobnie jak hinduizm), który doskonale odpowiada wszystkim zachodnim ezoterykom (nawet jeśli go upraszczają i deformują), miał silny wpływ na ideologie masońskie (w lożach są często wykłady na temat buddyzmu). Miał też fundamentalny wpływ na teozofię H. Bławatskiej (związanej z ruchami spirytystycznymi i masonerią), którą P. G. Gramaglia określił jedną z najbardziej antychrześcijańskich organizacji ostatnich czasów?

Podobnie radykalne pytania - dotyczące kwestii Zbawienia, często dziś pomijanej - stawiają Bracia Prawosławni i Protestanci, dla których niektóre niefrasobliwe eksperymenty duchownych i zakonników stają się poważnym powodem do zgorszenia, co w epoce otwarcia na ekumenizm (a nie tylko na dialog międzyreligijny) ma wielkie znaczenie. Sami katolicy zakonnicy, jak Jurgens wycofali się z tych eksperymentów, w poczuciu zdrady Chrystusa i Jego Krzyża. W przeciwieństwie do T. Mertona i Lassalle, których problematyczne poglądy analizuje Wilowski. Ważne jest więc stawianie pytań, które wskazują, że różnice mogą być w tej sytuacji większe od podobieństw. Prezentowana książka może wnieść w tym kontekście wiele światła, ze względu na kompetencję Autora w omawianym temacie”3. Tu kończy się cytat ks. Posackiego.

Widzimy więc, że poglądy o „ubogaceniu” chrześcijaństwa buddyzmem, są po prostu demoniczną pokusą, którą Steiner rekomenduje. Poza tym, wszystkie aspekty duchowego życia chrześcijańskiego są zafałszowane. Wspólnoty antropozofów mają dziś własną etykę (prawo dharmy i karmy), własną eschatologię z wiarą w reinkarnację dusz, własne obrzędy chrztu (solą i popiołem na czole oraz na piersi dziecka kreśli się trójkąt w imię sił wszechświata), posiadają własną chrystologię (Chrystus nazywany jest „Najwyższą Istotą Słoneczną”) i własną koncepcję „boga”, uważanego za bezosobowy, odwieczny byt, którego ducha powinno się odczuwać zarówno w kamieniu, w roślinie, czy zwierzęciu, jak i w człowieku. Jednak według Rudolfa Steinera najwyższą osobowością i prawodawcą jest człowiek, który poprzez reinkarnację (pojmowaną zgodnie z darwinowską teorią ewolucji) rozwinął swoje „energie” aż do osiągnięcia „stanu boskości”. Stąd wiara w reinkarnację i kult jednostki („mistrza”) stoi u podstaw wychowania w szkołach steinerowskich (waldorfskich).

1 Por. Rudolf Steiner, Preparing for the Sixth Epoch, USA 1957, zawierające jego wykłady wygłoszone w Niemczech do II grupy antropozofów w 1913 r.

2 Por. PTHP, Od witalności do duchowości, Warszawa 1985, s. 80nn.

3 Ks dr hab. Alleksander Posacki, Przedmowa II „Zen a chrześcijaństwo”, w: Włodzimierz Wilowski Czy zen może być chrześcijański, Poznań 2005, s. 13. Warto w Internecie poszukać wykłady prof. Wilowskiego, by zrozumieć problem akomodacji buddyzmu do chrześcijaństwa.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną