Hitem długiego weekendu stały się słowa polskiej premier Beaty Szydło, wypowiedziane w obozie zagłady Auschwitz.
Przemówienie zostało wygłoszone z okazji rocznicy pierwszego transportu więźniów do obozu koncentracyjnego. Pani premier miedzy innymi powiedziała: „to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”. Niemal podobne słowa padły rok temu z ust prezydenta Andrzeja Dudy powiedziane z tej samej okazji. Wówczas nie spotkały się z żadną negatywną reakcją. Teraz asumpt do nagonki na panią premier dał sam przewodniczący Rady Europejskiej, nasza narodowa duma Donald Tusk. Na Twitterze wpisał „mądrą” myśl: „Takie słowa w takim miejscu nigdy nie powinny paść z ust polskiego premiera”. To znaczy, że nie trzeba niczego czynić „aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”? Nielogiczny wpis naszego króla Europy nikogo nie zastanowił, ale dał sygnał, że nagonkę czas zacząć.
No i lawina ruszyła. W świętym oburzeniu zawtórował mu Grzegorz Schetyna, pisząc w swoim twittcie podobne nonsensy, okraszone wyrazem hańba. Posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej ruszyli zwartym szeregiem do ataku. Nakręcali maszynkę nienawiści, argumentując swoje oburzenie kampanią przeciw uchodźcom, którą prowadzi Beata Szydło. Rozpętała się burza wokół słów, które nigdy nie padły z ust pani premier, ale które zapewne zostały przez nią pomyślane. Wszak ona nie chce wpuścić do nas biednych kobiet i dzieci uciekających przed bombami. Wiadomo, że to nieprawda. Nikt nam nie pozwoli na taki wybór, a do tego dochodzi jeszcze sprawa łączenia się rodzin, która obowiązuje i wkrótce wokół niewinnej grupki kobiet z dziećmi utworzy się otoczka młodych mężczyzn. Przy okazji wyciąga się stare platformerskie kłamstwa, mówiące o odmowie azylu dla dziesięciorga dzieci z Aleppo. Sprawa ta dawno została uznana za peowską manipulację, ale teraz nawet i to odgrzewa się, mając nadzieję, że Polacy zapomnieli jej cały kontekst.
Nikogo tutaj, w Polsce nie dziwią nawet najbardziej zakłamane i cyniczne działania PO, jesteśmy już do nich przyzwyczajeni, ale twitt Donalda Tuska rozpoczął medialną nagonkę w zachodnioeuropejskiej prasie, która bezrozumnie powtarza słowa wyroczni brukselskiej, wyrywa je z kontekstu i nadaje mu nowy, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością, sens.
Cała ta burza to kolejny przykład antypolskiego nastawienia dawnego naszego premiera Donalda Tuska, który bardziej dba o interesy Niemiec, niż o swój kraj. A w sianiu zamętu i nienawiści jest prawdziwym mistrzem. W Brukseli rozgrywa ostrą walkę polityczną, z pominięciem wszelkich norm, mającą za zadanie przetarcie szlaków dla swojego powrotu do krajowej polityki. Że Donald Tusk jawnie szkodzi swojej ojczyźnie dał jasno do zrozumienia w chwili poparcia procedury przeciwko Polsce, jaka padła z trybuny Parlamentu Europejskiego. Europoseł Jacek Saryusz-Wolski mówi o tym w dobitnych słowach: „Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie wtedy w myślach: „Co za szmata”. A w tle było to, co potem napisałem: „Nie po to wprowadzałem Polskę do UE, żeby Polskę tą Unią Europejską karać”.
Donald Tusk zatracił się całkowicie w swojej nienawiści. Z jednej strony piętnuje Beatę Szydło za to, czego nie powiedziała, a z drugiej strony składa na Twitterze życzenia urodzinowe Maciejowi Laskowi za „odwagę i wytrwałość w obronie prawdy” (smoleńskiej). Prawdziwe Himalaje hipokryzji.
Powinniśmy z uwagą śledzić poczynania i twitty przewodniczącego Rady Europejskiej, aby w stosownej chwili wystawić mu za wszystkie bezeceństwa sprawiedliwy rachunek.
Iwona Galińska