Bezpieczniacy wszystkich krajów – łączcie się! Najwyraźniej awangarda proletariatu postanowiła nie zawracać sobie proletariatem głowy, tylko wziąć świętą sprawę demokracji w swoje sprawne łapy dusiciela i tak nią pokierować, żeby było dobrze. Ciekawe, że przewidział to jeszcze za głębokiej komuny Ludwik Jerzy Kern, pisząc, że „idąc przodem przed narodem odbiliśmy mimochodem i przewagi mamy z milę, bo się masy wloką w tyle”.
Nie ma zatem niczego dziwnego w zwycięstwie wyborczym partii „En Marche”, francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, którą – podobnie zresztą, jak i jego samego – uważam za wydmuszkę francuskiej razwiedki, która musiała w tym celu porozumieć się z niemiecką Sicherheistdienst, żeby ramię przy ramieniu walczyć z „populizmem”, czyli w mię demokracji kierowanej walczyć z demokracją spontaniczną.
Demokracja kierowana, jak wiadomo, polega na tym, że obywatele, zwani dla większej parady „suwerenami” wprawdzie głosują, ale zawsze zgodnie ze wskazówkami Pani Wychowawczyni. Jasne zatem jest, że w demokracji kierowanej nie jest aż tak bardzo ważne – kto głosuje, ani nawet – jak zauważył Józef Stalin – kto liczy głosy – bo najważniejsza jest oczywiście Pani Wychowawczyni.
A któż lepiej nadaje się na Panią Wychowawczynię, jeśli nie bezpieczniacy? Już tam oni najlepiej wiedzą, kto czym dyszyt, a zwłaszcza – jak się charyzmatycznych przywódców wystruguje z banana, toteż ustawiają polityczną scenę tak, żeby było dobrze, to znaczy – żeby bezpieczniacy ze swoimi kolegami rzuconymi na odcinek banksterski, mogli sobie okupować każdy nieszczęśliwy kraj. Jak zauważył w nieśmiertelnym poemacie „Towarzysz Szmaciak” Janusz Szpotański - „w Urzędzie dają broń i władzę, a wkoło kraj, jak Zachód Dziki!” Oczywiście nie w każdym urzędzie, a tylko – w Urzędzie Bezpieczeństwa. Literatura wyprzedza życie, więc na grubo przez urodzeniem obecnego francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, a nawet – grubo przed urodzeniem jego Czcigodnej Małżonki, Konstanty Ildefons Gałczyński w również nieśmiertelnym poemacie „Tatuś” zauważył, że „każdy kraj ma Gestapo”, które przejęło kompetencje Pani Wychowawczyni i gwoli zagwarantowania stabilności okupacji swoich krajów, proklamowało świętą wojnę z „populizmem”, czyli demokracją spontaniczną, która polega na tym, że obywatele głosują, jak chcą. Ale kto by tam pozwolił obywatelom głosować, jak chcą! W sztuce „Na pełnym morzu” Sławomir Mrożek zauważył, że „prawdziwa wolność” jest tam, gdzie nie ma zwyczajnej wolności.
Ale jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, więc i demokracja kierowana nie jest rzeczą doskonałą. Cokolwiek by nie powiedzieć o ludziach, to jednak bywają oni spostrzegawczy. Nie jest to cecha specjalnie pożądana, na przykład przez Żydów, którzy coraz częściej stawiają znak równości między spostrzegawczością i antysemityzmem. Jeśli na przykład ktoś twierdzi, że Żydzi są nadreprezentowani w sektorze finansowym, albo w przemyśle rozrywkowym, to taka opinia uważana jest za antysemityzm. Nietrudno się domyślić, dlaczego tak jest.
Chodzi o to, by okupowana ludność domyśliła się prawdziwego stanu rzeczy możliwie jak najpóźniej, bo im dłużej myśli, że z tą demokracją, to wszystko naprawdę, tym dłuższy jest okres dobrego fartu dla okupantów, którzy nie muszą nawet uciekać się do terroru, żeby utrzymywać okupowaną ludność w uległości. Ale niekiedy zbytnia pewność siebie bezpieczniaków demaskuje, a na widok ostentacji, z jaką w słodkiej Francji wywiad wystrugał z banana pana Emmanuela Macrona wraz z jego połowicą i tą całą partią „En Marche!”, wielu ludziom musiała zapalić się w głowie czerwona lampka ostrzegawcza i postanowili nie brać udziału w tym widowisku.
We Francji prawie połowa obywateli nie wzięła udziału w głosowaniu, co stało się przyczyną uzyskania przez bezpieczniacką wydmuszkę bezwzględnej większości. Najwyraźniej również demokracja kierowana najlepsze swoje lata ma już za sobą, niczym Pierwsza Dama Republiki Francuskiej, „a potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty...”, zaś na końcu – śmierć. Toteż nie jest wykluczone, że ostatnie lata demokracji kierowanej będą wyglądały tak, że we wszystkich krajach Unii Europejskiej do głosowania będą szli już wyłącznie wyznaczeni przez bezpiekę kandydaci – ale niezależne media głównego nurtu, naszpikowane konfidentami, niczym wielkanocna baba rodzynkami, będą wychwalały demokrację, aż miło będzie słuchać, niczym bajki o kwiecie paproci.
Stanisław Michalkiewicz