Broń i pozwolenie na nią potrzebne od zaraz
Jest wiele różnic pomiędzy pokoleniami moich rodziców i dziadków, a moim. W kontekście często występujących aktów terrorystycznych, obecnej sytuacji geopolitycznej oraz prowadzenia polityki dawniej i dziś, wyodrębniłem dwa wielkie kontrasty. Pierwszy z nich dotyczy umiejętności posługiwania się bronią, a drugi świadomości o zbliżających się zagrożeniach.
Moje pokolenie żyje w wytworzonej przez media i polityków złudnej nadziei, że nie grozi nam wybuch wojny ponieważ istnieją porozumienia międzypaństwowe oraz organizacje międzynarodowe, które są gwarantem pokoju na świecie. Zamachy terrorystyczne nazywane są „incydentami”, a osoby postulujące rozszerzenie prawa do posiadania broni „szaleńcami”. Ślepo wierzymy w siły Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale czy nie pamiętamy o 1939 roku i porozumieniach, które łączyły nasz z Brytyjczykami i Francuzami? W momencie napaści Niemiec na Polskę nasi sojusznicy wypowiedzieli wojnę hitlerowcom, pozrzucali na niemieckie miasta ulotki propagandowe i nic poza tym. Tak samo na razie należy traktować obecność wojsk Sojuszniczych w Polsce. Rotacyjna obecność kilku tysięcy żołnierzy z NATO nie jest przeciwwagą dla zapędów imperialistycznych i militarnych Rosji, które często akcentuje w swoich wypowiedziach Pan Minister Macierewicz. Nasi dziadkowie i rodzice doskonale zdają sobie sprawę, że Polska ma fatalne położenie geopolityczne. Nauczyła ich tego historia naszego narodu, życie pod okupacją i własne tragiczne doświadczenia z nią związane. Ja natomiast z ust mniej świadomych znajomych słyszę przeważnie, że wojny nie będzie, a jeśli już jakimś cudem do niej dojdzie to USA, Chiny lub Rosja zrzucą bombę atomową i będzie po sprawie. Jest to oczywiście bardzo naiwny tok rozumowania.
Druga rozbieżność międzypokoleniowa dotyczy przeszkolenia w zakresie posługiwania się bronią. Mój ojciec do dziś z niechęcią opowiada o wojsku, w którym służył w latach 80 XX wieku. Z jego wspomnień wyłania się patologiczny obraz jednostki, w której tępiono inteligencję, katolików i ludzi niechętnych ustrojowi komunistycznemu. Jednak pokolenie mojego ojca (nie mówiąc już o pokoleniach starszych) potrafi wyczyścić, złożyć i poprawnie korzystać z broni palnej. A jak to wygląda dziś? Kilka lat temu młodych Polaków zwolniono z obowiązku odbycia służby wojskowej. Ówczesna młodzież odetchnęła z ulgą, mając w pamięci opowieści swoich ojców o słynnej wojskowej „fali”. Jednak dzisiejsze wydarzenia pokazują, że pomysł o zlikwidowaniu obowiązkowej służby w formacjach militarnych był nietrafiony. Prawie żaden z moich kolegów nie miał nawet prawdziwej broni w ręku, nie mówiąc już o nabyciu umiejętności posługiwania się nią. Szkolenie obowiązkowe powinno przejść pozytywną przemianę, a nie całkowicie być zlikwidowane. Moim zdaniem każdy mężczyzna powinien takie szkolenie odbyć, nawet jeśli zamierza podjąć studia. Przecież pomiędzy zakończeniem liceum, a rozpoczęciem roku akademickiego jest dość długa przerwa. Tak naprawdę wystarczyłyby 2 miesiące, żeby poznać podstawy taktyki wojskowej oraz nauczyć się strzelać. Taką służbę studenci mogliby odbywać podczas przerw między poszczególnymi latami edukacji.
Najgorsze jednak jest to, że poprzednia oraz obecnie rządząca koalicja nie podjęły na poważnie kwestii przywrócenia poboru lub zastąpienia go innym rozwiązaniem oraz rozszerzenia prawa dostępu do broni palnej, mimo tragicznych historycznych doświadczeń naszego narodu, świadomości położenia geopolitycznego, narastającego i zbliżającego się coraz bardziej do polskich granic terroryzmu (oraz w przypadku PiS-u własnych doświadczeń – zabójstwo śp. Marka Rosiaka, katastrofy Smoleńskiej przedstawianej przez niektóre środowiska jako zamach dokonany przez Rosję).
Powołanie do życia Wojsk Obrony Terytorialnej jest bardzo dobrym pomysłem, jednak analizując wypowiedzi Pana Ministra Macierewicza można stwierdzić, że obrona cywilnej ludności będzie na dalszym planie, tuż za wspieraniem i uzupełnianiem pozostałych rodzajów wojsk oraz obroną węzłów komunikacyjnych lub strategicznych fabryk. Mając powyższe na uwadze oraz ciągłe straszenie opinii publicznej agresywną, silnie zmilitaryzowaną Rosją oraz zagrożeniami terrorystycznymi za nielogiczną należy uznać niechęć ekipy rządowej do pochylenia się nad uzbrojeniem cywili. Dziś kandydat do uzyskania pozwolenia na broń musi przejść żmudną i kosztowną procedurę, która nie zawsze kończy się sukcesem. Przykład USA lub Szwajcarii pokazuje, że posiadanie przez obywateli broni nie prowadzi do poważnych nadużyć, a może wydatnie pomóc w momencie kryzysu lub skuteczniej odstraszy potencjalnego agresora wewnętrznego lub zewnętrznego.
Zastanawiam się czasami co powiedzą polscy politycy, gdy dojdzie do sytuacji, w której cywil będzie mógł uratować sobie lub komuś życie, ale nie zrobi tego z powodu „militarnej impotencji”. Oby nigdy do takiej sytuacji nie doszło.
Źródło: prawy.pl