Z okazji upałów afrykańskich w Polsce w polskim sejmie wystąpił w roli głównej worek trocin. Któremu posłowi ten worek pozwolił zaistnieć nie jest istotne. Worek, a raczej trociny miały ważną misję do zrealizowania. Kiedyś była kamieni kupa, ale była w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, a przy tym była tylko dla wtajemniczonych. Tym razem przy błysku fleszy trociny były w roli głównej. Trociny opozycyjne, można powiedzieć.
Czy trociny sam wystrugał, czy zbierał w pocie czoła w tartaku? Nie wiem. Może chodzi o promocję ekologicznego paliwa politycznego? Podobno to trociny z lipy Tuska. Pan Donald tak heblował tę lipę, tak heblował tę Polskę, że wystrugał sobie trampolinę, z której odbił się do Brukseli. A trociny zostały i pan poseł zechciał je przynieść do sejmu. Przypomnę, że trociny, to drobne wióry, powstające jako odpady obróbki drewna: cięcia, strugania, toczenia itp. Niegdyś były używane jako materiał izolacyjny, obecnie są stosowane jako paliwo w instalacjach grzewczych. Paliwo sypkie stosowane cyklicznie. Trocinami wypełnia się cały piec, tzw. trociniak. Czy Platform cała jest nim wypełniona trudno powiedzieć.
Trociny to paliwo sypkie stosowane ciągle. Normalnie do pieca dostarczane są poprzez zautomatyzowany podajnik w sposób ciągły. Wydaje się, że niektórzy posłowie są podłączeni do podajnika twardym kablem. Szerokopasmowy przesył danych jest zauważalny. Prędkość podawania jest kontrolowana, co umożliwia sterowanie ilością produkowanej papki medialnej. Pan pułkownik Mazguła i przyjaciele coś o tym wiedzą. A kto tam w rzeczywistości łopatą podaje te trociny jest z pewnością bardzo ciekawe, może nawet ma fundamentalne znaczenie.
Czy w tym przedstawieniu trociny wystąpiły w roli skutku, czy przyczyny? Trzeba spytać nadleśniczych z Brukseli. Żeby były trociny musi być drewno, a żeby było drewno musi być drzewo. A jak jest drzewo to są korniki. Jest drzeo jest impreza. Jak są korniki oczywiście. Nikomu nie trzeba wyjaśniać, że dla tych robaczków, to po prostu raj. Świeże drzewo mniam, mniam, jest ich smakołykiem.
Tutaj ciąg przyczynowo - skutkowy można by zakończyć, gdyby nie pojawili się ekolodzy. Po prostu wbili się na imprezę. Kto zaprosił? Na pewno nie drzewka, bo drzewka to nie masochiści, które lubią, żeby ktoś im wnętrzności wyjadał. Więc kto? Korniki zaprosiły. Tak, proszę Państwa. Ekolodzy w trosce o menu korników walczą na polach, łąkach i w knajpach sushi o prawa korników. W Polsce podobno korniki są prześladowane i nękane. Pan poseł Trocina pracuje już nad ostrą dyrektywą w tym temacie. Gratuluję panu posłowi odwagi i determinacji. Nie każdy ma odwagę walczyć o prawa drzewkojadów. Medal już się wytapia dla pana posła.
I jeszcze jedno pytanie chodzi mi głowie i drenuje myśli niczym kornik: dlaczego język polski jest taki złośliwy i tylko jedną literą odróżnia posła od osła? Żeby to jeszcze w Mianowniku, ale w Dopełniaczu? Kochany języku, dlaczego jesteś taki złośliwy?
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”