Fatalne skutki grzechu pierworodnego

0
0
0
/

Grzech pierworodny, jak wiadomo, ma charakter jednorazowy, ale jego skutki rozciągają się w czasie jeśli nawet nie „do skończenia świata”, to w każdym razie – na długo. Tak właśnie było w przypadku, gdy poprzedni Sejm zdominowany przez PO i PSL wybrał pięciu sędziów do TK – ale w tej piątce – dwóch „nadliczbowych”. Wprawdzie sędziowie TK powinni odpowiadać warunkom wymaganym wobec sędziów Sądu Najwyższego, więc m.in. legitymować się „nieskazitelnością charakteru”, ale już Franciszek Maria Arouet zauważył, że „gdy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody maja myszy na statku”. Skoro stare kiejkuty kazały swoim konfidentom, wystruganym na Umiłowanych Przywódców wybrać sędziów „nadliczbowych”, żeby blokowali oni w Trybunale różne inicjatywy nowej większości, stworzonej przez PiS, to Umiłowani Przywódcy zlecenie w podskokach wykonali, bo wiadomo, że jak już ktoś zajmuje się polityką, to jego sumienie także. Nie wiadomo zresztą, czy Umiłowani Przywódcy w ogóle mają sumienie; kiedy przyjrzeć się choćby fizjognomiom niektórych, to od razu widać, że z sumieniem u nich nietęgo i Cezary Lombroso miałby wiele powodów, by umieścić ich w swoim atlasie typów przestępczych. Zresztą i „nadliczbowi” sędziowie TK, to też niezłe ananasy. Panuje bowiem powszechne przekonanie, że sędziami Trybunału powinni być „wybitni prawnicy” - ale jacyż to „wybitni prawnicy”, skoro nie tylko nie mieli nic przeciwko temu, że zostali wybrani do TK niezgodnie z prawem, ale prawdopodobnie nie mieli też nic przeciwko wykonywaniu zadań, dla których zostali w tym trybie wybrani? Mamy dwie możliwości; albo są oni pozbawionymi elementarnej spostrzegawczości durniami, a więc, jako durnie, nie powinni być sędziami TK, albo nie są durniami, ale w takim razie są szubrawcami, a więc nie spełniają warunków wymaganych przez ustawę od sędziów TK. Toteż kiedy prezydent odmówił zaprzysiężenia całego kontyngentu sędziów wybranego wtedy do TK, tak zwane „zdrowe siły” podniosły niebywały klangor, że iustitia w naszym nieszczęśliwym kraju przeżywa straszliwe paroksyzmy. Ciekawe, że żaden z nich ani przez chwilę nie pomyślał, czy wypada przedstawiać prezydentowi do zaprzysiężenia osobników, co do których zachodzić może uzasadnione podejrzenie, że to szubrawcy zadaniowani przez starych kiejkutów na rozmaite łajdactwa. Najwyraźniej skądś wiedzieli, że tak nie wolno im myśleć. Nawet nie śmiem się domyślać, skąd ludzie mogą wiedzieć takie rzeczy. Tymczasem PiS, zamiast na oczach całej Polski ściągnąć szubrawcom togi, w które stare kiejkuty, przy pomocy swoich agenciaków w Sejmie próbowały ich udrapować, postąpiło symetrycznie, forsując wybór „swoich” sędziów do TK i kontynuując w ten sposób grzech pierworodny popełniony – przypomnijmy – przez poprzednią większość sejmową. W tej sytuacji może spierać się ze swoimi przeciwnikami o różnicę łajdactwa. Z tego właśnie powodu nic dziwnego, że niemiecki wywiad wykorzystuje tę okoliczność do montowania kolejnej kombinacji operacyjnej w Polsce, która ma doprowadzić do politycznego przesilenia i ponownego osadzenia na pozycji lidera sceny politycznej ekspozytury Stronnictwa Pruskiego, które zgodzi się z podskokach i na kontyngenty „uchodźców” i na wszystkie inne pomysły, które załoga „Festung Europa” przekaże do wykonania peryferiom – tym razem pod pretekstem „obrony praworządności”. Jedną z postaci pozwalających instrumentalnie wykorzystywać się w tej kombinacji operacyjnej jest pan Andrzej Rzepliński – uprzejmie zakładam, że świadomie, bo posądzanie go o nieświadome działania byłoby niegrzeczne. Na wniosek pana Andrzeja Rzeplińskiego bowiem niezawisły, jakże by inaczej, Sąd Apelacyjny skierował do Sądu najwyższego pytanie prawne, czy wybór Julii Przyłęskiej na przewodniczącą TK był prawidłowy, czy też nie. Ciekawe, czy składając taki wniosek pan Andrzej Rzepliński skonsultował się zawczasu z panią Małgorzatą Gersdorf, będącą I prezesem Sądu Najwyższego, czy też działał bez takiej koordynacji. Na pierwszą możliwość wskazuje okoliczność, że pani prezes Małgorzata Gersdorf otwartym tekstem wezwała środowisko prawnicze do buntu przeciwko rządowi, co jest poszlaką wskazującą, że w niemieckiej kombinacji operacyjnej i ona mogła odegrać wyznaczoną rolę, a w tej sytuacji koordynowanie przez pana Andrzeja Rzeplińskiego swoich poczynań z szefem Sądu Najwyższego byłoby nie tylko naturalne, ale jak najbardziej pożądane. Za możliwością drugą przemawia okoliczność, że Sąd Najwyższy dotychczas na to pytanie nie odpowiedział, podczas gdy w przypadku koordynacji odpowiedziałby niezwłocznie i w podskokach. Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było, bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było – mawiał dobry wojak Szwejk. Ponieważ młyny sprawiedliwości w Sądzie Najwyższym mielą powoli – co nie powinno nikogo dziwić w sytuacji, kiedy dygnitarze sądowi na pytanie komisji badającej aferę Amber Gold, jak się nazywają, po głębokim namyśle odpowiadają: nie wiem, nie pamiętam – to ta okoliczność posłużyła panu sędziemu Wojciechowi Łączewskiemu do zawieszenia sprawy cywilnej o odszkodowanie pod pretekstem, że pełnomocnik procesowy TK miał pełnomocnictwo podpisane przez panią Julię Przyłęską, a nie – jak wolałby pan sędzia Łączewski – przez pana Stanisław Biernata, który nie tylko został wybrany zgodnie z prawem, ale w dodatku poglądy ma, jak się należy. Warto zwrócić uwagę, że stare kiejkuty i kontrolowane przez nich media stanęły na nieubłaganym gruncie uznania konieczności zajęcia się przez Sąd Najwyższy oceną prawomocności piastowania przez Julię Przyłęską funkcji prezesa TK. Czy jednak Sąd Najwyższy, zajmując się tą kwestią, nie złamie zasady nemo iudex in causa sua – jako, że w osobie swego I prezesa stał się stroną w sporze, w którym miałby orzekać? Oto do czego prowadzi grzech pierworodny i jak tak dalej pójdzie, to nie będzie innego wyjścia, jak rozpędzić na cztery wiatry cały ten „wymiar sprawiedliwości”, bo w przeciwnym razie jakiś niezawisły sąd uchyli prawo grawitacji. Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną