Wdzięczność uchodźców za gościnność w Europie jest zgoła niezmierzona.Wskazuje na to ostatni przypadek niejakiego Sahnouna Daifallaha z Algierii, który robił sobie bomby biologiczne ze swojej kupy i moczu, żeby dodawać Angolom do jedzenia. To w podzięce, że mieszka na Wyspach od 18 lat, z czego od 16 lat jest "uchodźcą".
Biedny imigrant Sahnoun Daifallah z dalekiej Algierii (to taki kraj w Afryce, gdzie armia nie pozwoliła zrobić miejscowej ekstremie kolejnego kalifatu) przyjechał sobie na Wyspy Brytyjskie. Przyjechał w 1999 roku, a w 2001 dostał status uchodźcy. Od tego czasu wzorem innych "biednych i prześladowanych" żył z brytyjskiego socjalu i się nudził.
[caption id="attachment_53726" align="alignleft" width="210"]
Sahnoun Daifallah[/caption]
A ponieważ był z wykształcenia chemikiem to wpadł na radosny pomysł, żeby umilić czas niewiernym i sporządzić... bombę bakteryjną. Jak? Połączył swój kał, mocz i środek chwastobójczy. Po czym to wszystko zapakował do półtoralitrowej butelki. Po czym się udał do pubu Air Balloon Pub w Birdlip. Gdzie po zainfekowaniu jedzenia ruszył w dalszą drogę. Odwiedził księgarnię Waterstones w Cirencester gdzie polewał swoim specyfikiem książki. Dwa dni później widziano jak robił to samo w Tesco w Quedgley oraz w Morrisonie w Abbeydale. Ostatecznie w maju 2008 roku został zatrzymany. Przeszukanie w jego domu w Gloucester ujawniło plany kolejnych skażeń w Bristolu oraz Birmingham. W jego domu znaleziono także broń – katapultę do miotania. Po prostu chemiczny i inżynieryjny geniusz.
W 2010 roku miał być deportowany, a od 2013 roku przebywa w ośrodku deportacji. Od tego czasu były dwa odwołania przeciwko jego deportacji. Co prawda pomiędzy 2016 i 2017 rokiem deportowano z Wielkiej Brytanii 6,171 przestępców, ale liczba tych, których deportować się nie udało jest kilka razy większa.
I tak nasz bohater doczekał do połowy 2017 roku. Warto zauważyć, że jeden algierski nierób-terrorysta amator od broni biologicznej to także ogromne koszty dla systemu. Tylko samo zniszczone jedzenie było warte ponad 700 tys. funtów. Do tego dochodzą koszty sądowe, które wyniosły kolejne 100 tys. funtów A 54 miesiące spędzone w ośrodku deportacyjnym kosztowały podatników 155 tys funtów. Łącznie zbliżył się już do miliona. Funciaków. A więc jakieś 5 milionów złotych. I to nawet nie licząc utrzymywania go w Wielkiej Brytanii w okresie przed zatrzymaniem.
Facet jest kolejnym przykładem, że muzułmańscy imigranci w zdecydowanej większości ani nie pracują, ani się nie integrują, ani nie asymilują. A ich jedynym celem jest żyć na cudzy koszt i coś odwalić niewiernym. Nauczeni tym, ale także tysiącami innych przykładów powinniśmy wszystkich rodzimych zwolenników "biednych i pokrzywdzonych" tak mocno kopnąć w tylną cześć ciała, żeby się na pałacu swojej ukochanej kajzer-mamy w Berlinie zatrzymali. Może w trakcie lotu coś by to do tych jednokomórkowców dotarło.
Michał Miłosz