To nie wielki spacer, ale wielka klapa

0
0
0
/

Wszystko było przygotowane na powtórny happening Króla Europy, Donalda Tuska. 3 sierpnia miał się stawić w Prokuraturze Krajowej jako świadek w śledztwie dot. nieprawidłowości przy przeprowadzeniu sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Miał się stawić i się stawił. Już na twitterze zapowiedział Wielki Spacer i stwierdził, że „będzie długi. Zachowajcie siły (wzywał) . Jesteście przyszłością – nie bierzcie na siebie ciężarów przeszłości”. Oczywiście wielki Spacer ujął metaforycznie. On na swoje barki bierze ciężar przeszłości, a jego zwolennicy mają jedynie patrzeć w przyszłość. On, jako męczennik nagonki politycznej, bierze to na siebie. Jest przecież przywódcą, wodzem, któremu trzeba ufać.   Niestety do coraz mniejszej warstwy społeczeństwa trafia ta kłamliwa retoryka. Poprzednia jego bytność w prokuraturze miała cechy zwycięskiego powrotu. Ta sierpniowa skarlała do rozmiarów wąskiej grupki ludzi, kilku posłów z Platformy, bo większość zdobywa popularność na” Przystanku Woodstock” Jerzego Owsiaka. Tuska witały jakieś dziwne osobniki, które zachowywały się jak pacjenci z oddziału psychiatrycznego. Jeden z nich to ten, który swojego czasu wsławił się skandaliczną wypowiedzią na miesięcznicy smoleńskiej. Ekscytował się wówczas fantastycznym widokiem rozpaćkanego w smoleńskim błocie prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego. Obecnie z uporem maniaka nad głową reportera TVP pokazywał różki z dwóch palców. Tusk może się cieszyć, mając takich gorących zwolenników. Wizyta Tuska nie obyła się bez krytyki reform sądownictwa proponowanych przez PiS. Przewodniczący Rady Europejskiej stwierdził, że ”Jarosław Kaczyński marzy o wymiarze sprawiedliwości, który będzie wobec niego dyspozycyjny”. Wtórował mu jego pełnomocnik Roman Giertych, twierdząc, że reforma wymiaru sprawiedliwości chce doprowadzić do tego, aby sądy uzależnić od partii rządzącej. Opozycja dwoi się i troi, aby swego idola ubrać w szaty męczennika, prześladowanego przez maniaka politycznego Jarosława Kaczyńskiego. W jednym z radiowych wywiadów Tomasz Siemoniak grzmiał, że nękając Donalda Tuska wizytami w prokuraturze, pragnie się” go poniżyć”. A w konkluzji wywiadu stwierdza, że „Wezwanie przewodniczącego Rady Europy do prokuratury ma charakter polityczny. To forma represji politycznych i szykan”. Ciekawe podejście do sprawy. Dotyczy to przecież tragedii smoleńskiej, która miała miejsce w czasie rządów PO i premierostwa Donalda Tuska. Jeżeli były niedociągnięcia i błędy w śledztwie, kto za nie ponosi odpowiedzialność? Czyja to wina, że śledztwo oddano zaraz w ręce Rosjan, że zgodzono się potulnie, aby czarne skrzynki były w rękach rosyjskich aż do zakończenia śledztwa, że aprobowano skandalicznie przeprowadzane sekcje zwłok, lutowanie trumien i w myśl jakiegoś absurdalnego przepisu, nie pozwolono na ich otwarcie w Polsce i przeprowadzenie dodatkowych sekcji zwłok, przeprowadzanych teraz już przez Polaków. Czy Ewa Kopacz ówczesna minister zdrowia, która zapewniała, że patomorfolodzy polscy i rosyjscy pracowali ramie w ramię, „jak w jednej rodzinie”, doskonale wiedząc, że polscy specjaliści nie brali w sekcjach udziału, nie poniesie teraz odpowiedzialności za swoje skandaliczne kłamstwa. Donald Tusk był wtedy premierem i to on odpowiada za wszystkie błędy proceduralne. To nie męczennik, do którego maniakalnie przyczepia się brat zmarłego prezydenta, to cwany, cyniczny gracz polityczny, który w tamtym czasie zachowywał się co najmniej dwuznacznie. I słusznie, że podczas Wielkiego Spaceru padały pytania o treść rozmowy z Władimirem Putinem na Westerplatte i o zakaz otwierania trumien. To właśnie na uroczystościach rocznicowych obchodów II wojny światowej zapadła prawdopodobnie decyzja o rozdzieleniu wizyty katyńskiej i zdeprecjonowaniu roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To Tusk od czasów przegranych wyborów prezydenckich miał obsesję Lecha Kaczyńskiego. Warto przypomnieć sobie żenujące spory o miejsce w samolocie, o krzesło w Brukseli. I Putin doskonale rozegrał tę jego słabość. Tak samo, jak zmanipulował całe śledztwo smoleńskie. A sprawa z bezczeszczeniem zwłok polskich ofiar, to czyja wina? Zawierzyło się wrogim nam barbarzyńcom, którzy nie potrafili nawet uszanować powagi śmierci i szczątki ofiar jak leci pchali do worków na śmieci. I za to wszystko Donald Tusk jako urzędujący premier nie będzie teraz odpowiadał, bo prokuratura jest decyzyjna w rękach tego strasznego ministra sprawiedliwości, który – zdaniem Romana Giertycha – informacje dotyczące śledztwa smoleńskiego wynosi do prezesa PiS. A ten rządny krwi steruje wszystkim w wiadomy sobie sposób. Tylko kto obecnie w takie bajki uwierzy. Koło wokół Króla Europy zacieśnia się i może dlatego Wielki Spacer okazał się tym razem wielką klapą. Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną