U progu wojny o symbole

0
0
0
/

„Uroda, uroda, uroda, uroda i już po urodzie” – śpiewała Wanda Warska. Po euforii, w jaką próbowały wprawiać nas komitety wyborcze, nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości, która – chociaż po tylu oszałamiających obietnicach trudno w to uwierzyć – jest niemal dokładnie taka sama, jak i przed wyborami.


Pewną nowościa w stosunku do stanu poprzedniego jest 10-procentowy rezultat wyborczy Ruchu Palikota, którego obecność w Sejmie wskazuje – po pierwsze – na postępującą odbudowę wpływów dawnej Służby Bezpieczeństwa, która nie tylko nie przestała istnieć, ale po katastrofie smoleńskiej najwyraźniej odwojowuje od razwiedki wojskowej utracone wcześniej strefy wpływów – również w mediach.
 
Po drugie – co zresztą jest związane z punktem pierwszym – obecność 40 posłów RP w Sejmie zapowiada radykalne zaostrzenie retoryki antykościelnej i w ogóle – antyreligijnej, co wychodzi naprzeciw forsowanej przez władze Unii Europejskiej politycznej poprawności, czyli marksizmu kulturowego, zorientowanego na destrukcję fundamentów cywilizacji łacińskiej pod pretekstem tolerancji, czyli ograniczania możliwości krytyki rozmaitych krzykliwych mniejszości, naszpikowanych pewnie agenturą, niczym sztufada słoniną.
 
Kościół katolicki pozostaje w dzisiejszej Europie jedynym, a w każdym razie – jedynym zorganizowanym obrońcą łacińskiej cywilizacji, więc nic dziwnego, że stał się głównym celem ataków ze strony jej odwiecznych wrogów, do których w XX wieku dołączyli również czekiści.
 
Ta wojna z łacińską cywilizacją przełozy się oczywiście na nastroje opinii publicznej, która w stopniu jeszcze większym niż dotychczas będzie rozjątrzana konfiktami dotyczącymi symboli kulturowych, co pozwoli odwrócić jej uwagę od stopniowego spychania państwa na równię pochyłą, w kierunku scenariusza rozbiorowego.

Stanisław Michalkiewicz

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną