Tydzień od kolejnej rocznicy Wybuchu Powstania Warszawskiego, mając w pamięci przedstawicieli Platformy Obywatelskiej pozujących 1 sierpnia z wpiętą "Kotwicą" w klapy marynarek, trudno powstrzymać się od gorzkiej refleksji, że ci sami rzekomi "patrioci" teraz nabierają wiatru w żagle.
Występując po wielokroć ramię w ramię z Niemcami i Angelą Merkel na czele, żaląc się na Ojczyznę, w której nie ma dla nich miejsca – najwyraźniej nie chcą przyjąć do wiadomości, że dla sprzedawczyków miejsca w Wolnej Polsce nie ma i być nie może i przypinanie znaków Polski Walczącej nie zmieni tego w żaden sposób - donosząc tyle razy wcześniej na własny kraj swoim unijnym panom, opluwając Polskę po stokroć i angażując się w sprawy służące z pewnością nie polskim interesom, dziś "patrioci" spod znaku PO, KOD, SLD at consortes czerpią paliwo z kolejnych pęknięć dobrej zmiany.
Piszę te słowa w szczególnym czasie, w tydzień po rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i tydzień od rocznicy kulminacyjnego momentu Bitwy Warszawskiej - Cudu nad Wisłą, który po przeszło wiekowej niewoli ukształtował zręby naszej państwowości. Piszę z nadzieją, ale też z niepokojem wynikającym z mnożących się pęknięć w obozie dobrej zmiany. Trudno nie odnieść wrażenia, że także w tym obozie nie wszyscy pamiętają, że w niebie znajdziemy wszystkie grzechy tego świata za wyjątkiem grzechu pychy - bo to pycha jest matką wszystkich grzechów - zaś w piekle znajdziemy wszystkie cnoty tego świata za wyjątkiem cnoty pokory - bo to pokora jest matka wszystkich cnót.
Jeśli rządzący nami politycy dobrej zmiany będą o tym pamięć - w imię wyższego dobra usuną w niebyt prywatę, chore ambicje i personalne rozgrywki. Jeśli jednak nie - a są niestety tego mnożące się, widoczne dziś jak nigdy wcześniej, przejawy - zaprzańcy, którzy przez prawie cały okres III RP niszczyli nasz kraj, a dziś stroją sią w szaty patriotów rzekomo zatroskanych o dobro Polski, mogą wrócić do władzy szybciej, niż wielu mogłoby się wydawać. I wtenczas z pewnością prędko jej już nie oddadzą. Ludziom zaś, dla których Polska, to naprawdę „bardzo ważna rzecz”, pozostanie jedynie pytanie: kto jest winien zmarnowania wielkiej szansy, wielkiego trudu - a nierzadko też poświęcenia - i nadziei milionów Polaków?
Wojciech Sumliński