Ellen Johnson-Sirleaf - kolejna kompromitacja Komitetu Noblowskiego

0
0
0
/

Po kontrowersyjnej decyzji z 2009 roku, gdy Pokojową Nagrodę Nobla przyznano Barackowi Obamie, zasadność uhonorowania jednej z tegorocznych laureatek, budzi jeszcze większe wątpliwości.


Komitet Noblowski podjął decyzję o przyznaniu nagrody i 1,5 mln dolarów trzem kobietom. Pieniądze i zaszczyty podzielą między sobą dwie obywatelki Liberii, Ellen Johnson-Sirleaf i Leymah Gbowee oraz pochodząca z Jemenu, Tawakkul Karman.

O ile nagrodzenie dwóch ostatnich, za prowadzoną przez nie walkę o prawa człowieka, poszanowanie kobiet i pokój w swoich krajach, nie budzi większych wątpliwości, to osoba Ellen Johnson-Sirleaf jest już postacią co najmniej kontrowersyjną.

Obecnie Ellen Johnson-Sirleaf jest prezydentem Liberii, gdzie dziś odbywają się wybory, w których ubiega się o kolejną kadencję. Już sam fakt, przyznania nagrody kilka dni przed elekcją, został przez liberyjską opozycję uznany za mieszanie się przez Komitet Noblowski w wewnętrzne sprawy kraju.

Jednak jeszcze większe kontrowersje budzą wcześniejsze dokonania urodzonej w 1938 roku pani prezydent.

Ellen Johnson-Sirleaf jest absolwentką ekonomii na Harvardzie. W latach 70. była urzędnikiem ministerstwa finansów w administracji ówczesnego prezydenta Liberii Williama Tolberta, a w latach 1979- 1980 stała na czele tego resortu. Po przewrocie wojskowym, który obalił jego rządy, zasiadała przez kilka miesięcy w nowych władzach, a następnie udała się na emigrację, gdzie podjęła pracę w zachodnich instytucjach finansowych, m.in. w Banku Światowym. W 1985 roku powróciła do ojczyzny, aby wziąć udział w wyborach. Po przemówieniu, w którym skrytykowała ówczesny reżim Samuela Doe, trafiła na krótko do więzienia, skąd pod wpływem międzynarodowych nacisków została zwolniona i ponownie wyjechała za granicę.

W 1989 roku wsparła finansowo rebeliantów Charlesa Taylora, którzy rozpoczęli jedną z najkrwawszych wojen domowych w Afryce. Doprowadziła ona do śmierci ok. 300 tys. osób, a sam Taylor jest obecnie sądzony przed trybunałem w Hadze za zbrodnie przeciwko ludzkości. Jednak już w 1997 roku Ellen Johnson-Sirleaf z sojuszniczki zbrodniarza, stała się jego rywalką i kolejny raz wróciła do Liberii, aby wystartować w wyborach prezydenckich. Po porażce (dostała 10% głosów) znów wyjechała za granicę.
Następna wojna domowa doprowadziła do upadku rządów Charlesa Taylora i powołania nowych, tymczasowych władz. Ellen Johnson-Sirleaf przystąpiła do nich, a następnie wystartowała w wyborach prezydenckich w 2005 roku, w których pokonała byłego piłkarza AC Milan, George Weaha. Przed elekcją obiecała, że w wypadku swojej wygranej, będzie zasiadać na prezydenckim fotelu tylko przez jedną kadencję i nie zamierza ubiegać się o ponowny wybór. Chociaż wyniki były kwestionowane, to objęła stanowisko z poparciem przedstawicieli krajów Zachodu i stała się pierwszą kobietą pełniącą funkcję głowy państwa w Afryce.

Kraj pod jej rządami nie podniósł się jednak po latach krwawych zbrodni. Korupcja nadal przeżera wszystkie rejony życia publicznego, Liberyjczycy powszechnie narzekają na słabość sił bezpieczeństwa, nieskuteczne sądy, sprzeniewierzanie publicznych pieniędzy czy znajdujące się w ruinie infrastrukturę i gospodarkę kraju.
 
Sama Ellen Johnson-Sirleaf jest oskarżana o nielegalne finansowanie swojej kampanii prezydenckiej, a przyznanie jej Nagrody Nobla za "walkę na rzecz bezpieczeństwa kobiet oraz ich praw" jest wyszydzane przez liberyjską prasę, która radzi członkom komitetu aby wzięli również pod uwagę setki tysięcy kobiet, które zostały zamordowane dzięki funduszom przekazanym przez laureatkę dla bojowników Taylora. Może jednak dla komitetu ważniejszy od ofiar jest fakt, że jedna czwarta posad w rządzie obecnej prezydent zajmują kobiety?

Kuba Klimkowicz
Na podstawie: The Liberian Journal
fot. Wikimedia Commons

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną